Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

To Obersta Hinki osobisty Obergefreiter Miiller, nazywany Małym Jezusem z racji swego wyglądu.
Razem z batalionem ordynans nazrywał całe wiadro malin po drodze ze sztabu.
* Jest tak spokojnie, że można by tam sobie uciąć cholerną drzemkę!
* Czy Oberst nic nie zrobi w sprawie tego tchórzliwego łajdaka, który nie biegnie jak się go wzywa?
* spytał Barcelona.
* Jest wściekły, jak nie wiem co * śmieje się Mały Jezus * ale ten gówniany von Pader ma takie
dobre koneksje na Admirał Schróder Strasse, że może srać na Obersta przed i po śniadaniu.
Mały uwielbia wczesne poranki. Zawsze pierwszy wstaje. %7łyjemy jak najlepsze rodziny na Riwierze
Francuskiej, z kawą i tostami każdego poranka. Chodzimy czasem na polowania, ale często bez
powodzenia. Wojna nauczyła dzikie zwierzęta kilku rzeczy, na pewno są teraz szybsze, ale udało nam
się upolować dzika. Pieczemy go i aromat rozchodzi się wzdłuż całego frontu.
Przybiega do nas dwóch Iwanów. Mają ze sobą ogórki.
Przez całą noc słyszymy silniki po drugiej stronie. Do czegoś się szykują. Jeśli przeprowadzą atak z
czołgami, to jesteśmy skończeni. Nasze samoloty rozpoznawcze zawiadomiły o długich kolumnach w
ruchu, niektóre mają nawet do 200 czołgów. To są nowe czołgi Józefa Stalina.
Dostajemy Panzerfausty, samobójczą broń. One wyglądają bardzo skutecznie w propagandowych
filmach, ale rzeczywistość jest całkowicie inna. Jeśli kiedykolwiek trafiasz czołg jednym z nich, to
możesz być pewny, że załatwi cię następny czołg. W większości przypadków rakieta odbija się i
zanim dostaniesz okazję by ponownie załadować, przejeżdżają po tobie gąsienice. Jesteśmy już tak
długo na froncie śmierci, nie martwimy się tym, co będzie za godzinę.
Mały opiera się o drabinę i śpiewa do muzyki z pikola Porty:
Zwycięstwo przeszło obok nas,
przypaliło nam po drodze palce.
Na stypie wódka jest w sam raz,
choć nie upija się nikt w walce.
Pierwszy toast mówi: żegnajcie troski!
Potem drugi, piąty i dziesiąty,
aż wreszcie puchar jest już gorzki...
Karabin maszynowy zakaszlał długo i brutalnie. Mozdzierze z okopów wypluły swe bomby. Porta
odłożył pikolo i spojrzał w peryskop.
* Wygląda, jakby mieli dla nas coś specjalnego *mówi, w zamyśleniu.
* Wyślijmy im parę wizytówek * sugeruje Mały * żeby sobie kurwa za dużo nie wyobrażali. Oni
właśnie sprowadzili tam posiłki. Pierdoleni lipni wartownicy z Moskwy, wysłani, by poczuć zapach
prochu zanim jest za pózno. Wszyscy ich widzieliśmy. Dupki w kołnierzykach i krawatach, którzy są
przerażeni, że pogniotą sobie spodnie i jeszcze nie wiedzą co to znaczy w nie się zesrać. *
Przykręcił wyrzutnik granatów na karabin i wystrzelił kilka. Maxim zamilkł.
Mały roześmiał się, oparł znowu o drabinę i kontynuował piosenkę.
Oczekiwany atak nie nastąpił. Dni upływają i trwa ładna pogoda. %7ładen z nas nie śmie myśleć o
zimie. Trzeciej rosyjskiej zimie. Nikt, kto nie przeżył rosyjskiej zimy w okopach, nie wie czym jest
naprawdę zima. Ale teraz świeci słońce, zające i króliki brykają na linii frontu. Porta i Mały
chwycili elektryczny megafon i zabawiają się z Rosjanami.
* Russki towariszcz! * ryczy Porta, tak że rozbrzmiewa to echem wzdłuż frontu. * Wiemy, że
używacie żwiru do wycierania dupy! Chodzcie do nas, to wam pokażemy jak się poleruje tyłek
milutkim, mięciutkim papierem toaletowym!
* Fryc! Fryc, wasze stare grube kobiety, dostają parówki w dupę od innych grubasów, którzy siedzą
w domach! * odpowiadają z rosyjskich okopów.
* To świetnie! * Mały wyje radośnie. * Będą dobrze nasmarowane jak już do nich wrócimy!
* Iwan, ty ciulu! Jak myślisz, co robią chłopcy w domu w czasie, gdy wy pierdzicie tu w okopach?
* krzyczy Porta. * Oczywiście pierdolą wasze krzy*wonogie tatarskie chabety ile wejdzie. Jak już
wrócicie to znajdziecie tylko kości i włosy!
Rosjanie odpowiadają gniewnym ogniem z broni maszynowej.
* Iwan, Iwan! Nigdzie nie można cię już zabrać?
* Mały krzyknął z wyrzutem. * Nie gryz ręki która cię karmi. Oto dobra rada!
Całymi godzinami tak rozmawiają niestrudzenie, nie powtarzając się ani razu.
* Hej! Sąsiad, ty stary włóczęgo, wyskrob gówno z uszu i posłuchaj wiadomości! * krzyknął Porta.
* Dziś wieczorem przychodzimy z wizytą. Stępiliśmy nasze noże żeby dłużej podrzynać wam gardła!
* Fryc, ważniaku! To my was odwiedzimy i obetniemy wasze miniaturowe kutasiki i zabierzemy je
do Moskwy, żeby dziewczyny miały się z czego nabijać!
Kilka dni pózniej te wykrzyczane wymiany zdań, zostają zakazane przez dowództwo pułku.
Zamiast tego, rzucamy granatami z wypisanymi na nich zniewagami.
Ziemia drży jak podczas trzęsienia, kiedy pocisk 380 mm spada na sekcję okopów obok nas.
* Zwięta Matko Boska, takie coś niezle potrafi przekopać grządki * krzyknął Gregor z podziwem,
wodząc oczami za ciałami wyrzuconymi w powietrze. Dziesięć minut pózniej spada kolejny taki
pocisk, tym razem jeszcze bliżej nas. Fala wybuchu uderza w nas jak gorący wiatr i rzuca Barcelonę
na dno okopu.
* Zmierć Boga * mamrocze wstając. * Lepiej pogawędzmy trochę z niebiańskim brodaczem, bo może
trzeba będzie się przygotować do nagłej podróży!
* Może wzmocnić warty? * pyta Legionista, patrząc na Starego, który w zamyśleniu pyka swoją
srebrną fajkę.
* Wydaje się, że ta wojna, do której zostaliśmy zmuszeni, będzie prowadzona z coraz większą
brutalnością * Gregor naśladuje ton komunikatów Wehrmachtu.
O godzinie jedenastej zmieniam Portę na stanowisku SMG. Na całym froncie panuje cisza. Nie
możemy zrozumieć co oznaczał ten agresywny ostrzał.
Daleko na południu trwa nieustanny huk artylerii i cały horyzont jest krwawo czerwony. Może oni
próbują się tam przebić. Jeśli osiągną swój cel, my zostaniemy zawieszeni w próżni. Wkrótce byliby
za naszymi plecami.
* Uważaj i nie zaśnij * Stary instruuje mnie gdy obejmuję wartę. * Schwytali wczoraj dwóch
żołnierzy od chłopców obok nas. Tamci nawet nie pisnęli. Mają stanowisko w tamtej dziurze,
niedaleko. Od czasu do czasu otwierają stamtąd ogień, więc trzymaj głowę zawsze poniżej krawędzi
okopu.
* To dobra robota tylko trudno ją dostać * żartuję zakładając kaptur na hełm. W nocy jest zimno.
Mgła unosi się nad bagnami. Strach ciąży na żołądku.
Stary klepie mnie krzepiąco w ramię i znika cicho za rogiem okopu, idąc sprawdzić innych
wartowników.
Teraz jestem sam i boję się. Przez peryskop mogę dojrzeć rosyjskie linie. Wyczuwam obecność
przednich straży. Wszystko wygląda spokojnie i wcale nie niebezpiecznie, ale jako weteran okopów [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript