[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaskarbiasz sympatię dziadka, nie kiwając nawet palcem! Nonno wskazuje ciebie, dwulicową żebraczkę z Australii, jako przykład tego, jak powinnam żyć! Jakby mu kiedykolwiek zależało na mnie i moim życiu... 110 EMMA DARCY - Krytykując cię, pokazał, że się o ciebie martwi i że mu na tobie zależy - zauważyła spokojnie Jenny, widząc, że Lucię zżera zazdrość. - On nigdy nic dla mnie nie zrobił! Od zawsze tylko Dante, Dante, Dante! Nonno zawsze zajmował się tylko swoim ukochanym wnusiem. Całe życie głaskał go po główce. Genialny, idealny Dante... - Skrzywiła się pogardliwie. - A ja w tym czasie włóczyłam się po świecie ze swoją matką i jej kolejnymi kochasiami. Od miasta do miasta. Bez domu, bez przyjaciół, bez"niczego. Znowu uderzyła pięścią w stół. - Masz pojęcie, ile razy marzyłam o tym, by być sierotą? Tylko po to, żeby Nonno przygarnął mnie i dał mi to, co dał Dantemu? - W jej oczach była już nie tylko furia, ale i autentyczna rozpacz. - A teraz zjawiasz się ty, wnuczka z kosmosu, kolejna sierotka, i tak oto Nonno ma nowego pupilka. Jenny potrząsnęła głową. - On umiera, Lucia. Nie spędzę z nim wiele czasu. - Co z tego? To mój czas! Przeklinam dzień, w którym się o tobie dowiedział. %7łałuję, że nie jesteś trupem, tak jak twoi rodzice! - Lucia! - zagrzmiał Dante, wpadając do jadalni jak burza. Jenny nagle pobladła. Była zrozpaczona. Bella nie żyje. Nie żyje... już od pół roku! Nie mam prawa tu być i ją udawać. Zabierać czas prawdziwej wnuczce... - Nie myśl sobie, że możesz mi rozkazać, bym WIZYTA NA CAPRI 111 wyszła, Dante - wycedziła Lucia, wbijając spojrzenie w kuzyna. - Ta willa nie należy jeszcze do ciebie! - Idziemy, Bella. Niech Lucia wyżywa się na kim innym. Najlepiej na sobie - rzekł Dante i wziął Jenny za rękę. Lucia zacisnęła pięści. Jej twarz nabiegła krwią. - Wolałabym, żebyś ty też nie żył, Dante! - warknęła. - Wiem o tym. Zawsze o tym wiedziałem - odparł zupełnie spokojnie. - Najwyższa pora, żeby dziadek dowiedział się, jaka jesteś naprawdę. Nigdy mu się na ciebie nie skarżyłem. Ale miarka się przebrała. Nonno nie toleruje zła. Wydziedziczył własnego syna. Może to samo zrobić z wnuczką. Lucia zaniemówiła. Grozba Dantego przeraziła ją do szpiku kości. Dante wyprowadził Jenny z pokoju. Ruszyli korytarzem. Jenny próbowała mu się wyrwać, lecz nie miała szans z tak potężnym mężczyzną jak Dante. Zaprowadził ją do swojego pokoju. Zamknął drzwi na klucz. Przygarnął Jenny do siebie. Mocny uścisk bolał ją. Chciała się wyrwać, lecz coś w środku niej kazało jej stać nieruchomo, pozwolić mu na to, by ją głaskał łagodnie. Azy - łzy słabości - sturlały się po jej policzkach. Była rozdarta. Z jednej strony chciała uciec na drugi koniec świata, byle dalej od tego mężczyzny, a z drugiej nie pragnęła niczego bardziej niż bliskości. - To moja wina - zatkała. - Powiem dziadkowi 112 EMMA DARCY i Lucii, że jestem podłą oszustką. - Nie mogła już dalej żyć z tym brzemieniem. Dante milczał jak zaklęty. Spojrzał jej głęboko w oczy. Jenny poczuła, że jego wzrok dociera aż do jej duszy. To było bolesne. I cudowne... Jej serce zaczęło walić jak szalone. On na pewno to czuł. Przywarł do niej całym ciałem. - Nie puszczę cię. Zresztą wcale tego nie chcesz - szepnął. Pocałował ją. A Jenny pozwoliła mtc na to. Poddała się. Nie była w stanie oprzeć się temu mężczyznie. Cokolwiek by o nim nie myślała, miała do niego słabość. Beznadziejną słabość. Pocałowała go. Był silny i piękny. Wyrafinowany i prymitywny. Okrutny lecz... dziwnie czuły. Był zagadką, którą Jenny chciała rozwiązać. Ryzykując własne życie? Być może. Cóż jednak miała do stracenia? Nagle wszystkie pytania w jej głowie znikły. Razem ze wszystkim dookoła. Była tylko ona i on. Jenny i Dante. Nie musiała grać, udawać. Pomiędzy nimi - płomień, którego nie dało się ugasić. Za pózno. Jak pożar, który się rozprzestrzenia, błyskawicznie, poza wszelką kontrolą... Wiedziała, że to wszystko niedługo się skończy. Wiedziała, że będą musieli się rozstać. Lecz jeszcze nie teraz. Niech ta noc trwa, niech się nie kończy... RODZIAA JEDENASTY Jenny leżała u boku Dantego, który owijał sobie jej piękne loki wokół swoich palców. Trzymał ją mocno przy sobie. Nie miał dość jej bliskości, jej ciepła. Nie pozwolę ci się wymknąć, pomyślał. Nie była to jednak grozba. Raczej obietnica. Ta kobieta była naprawdę wyjątkowa. Nie tylko obudziła w nim istne zwierzę, ale powoli stawała się jego obsesją. Była inna niż wszystkie kobiety, z którymi do tej pory się zadawał. Idealne piękności, bywalczynie salonów, miłośniczki łatwego życia i dużych pieniędzy. Nie mogło być mowy o żadnym związku; były jedynie układy. W gruncie rzeczy znajomości z tymi kobietami nie różniły się tak bardzo od interesów, które Dante prowadził. W obu przypadkach nie było miejsca na uczucia czy szczerość. Jenny Kent najwyrazniej naprawdę nie interesowały pieniądze Dantego. Była artystką. Kobietą młodą, piękną i., dobrą. Dante był przekonany, że to wymarły gatunek! Największe wrażenie robiła na nim jej wrażliwość. Martwiła się tym, że oszukuje jego dziadka 114 EMMA DARCY oraz Lucię. Martwiła się tym, że ukradła Belli tożsamość. Mówiła, że zrobiła to w chwili słabości, że kierował nią instynkt samozachowawczy. Uwierzył jej. Pewnie sam na jej miejscu by tak samo postąpił. Nie on jeden! Teraz mówiła, że nie chce zranić jego - człowieka, który de facto w to wszystko ją w wpakował. Chciała wziąć całą winę na siebie. Przyznać się do oszustwa twierdząc, że Dante o niczym nie wie- dział. Nie rozumiała jednak, że takim wyznaniem nie osiągnie nic dobrego. Dla Marco byłby to cios. Był już w takim stanie, że jego serce mogłoby tego po prostu nie wytrzymać. Z kolei dla Lucii byłby to wielki triumf! Zatroszczyłaby się o to, by jak najwięcej zyskać na pomyłce Dantego. Nie przeszłaby żadnej wewnętrznej przemiany. Nie zaczęłaby kochać dziadka, zamiast go sekretnie nienawidzić. Skutki szczerości byłyby opłakane. Dante skompromitowany, Marco rozczarowany, Lucia triumfująca, a Jenny... na pewno nie chciałaby zostać po tym, jak rozpętałaby się burza. A Dante nie chciał się z nią rozstawać. Dopiero zaczął się w niej rozsmakowywać. Zmiech Jenny przerwał jego rozmyślania. - Co cię tak rozbawiło? - zapytał. - To czyste szaleństwo! No wiesz, ty i ja... - Dlaczego? - zapytał Dante poważnym tonem. - Przecież to nie może się udać. To było... jednorazowe. Prawda? WIZYTA NA CAPRI 115 - Nieprawda! - zaprotestował Dante, muskając palcem jej usta. - Chcę, żeby to trwało. Jenny westchnęła głęboko, odtrąciła jego rękę i powiedziała z dumą: - Być może jestem nikim, ale nie myśl sobie, że będę twoją... sekretną nałożnicą! O nie, Dante. Zrobiłam to z tobą, ponieważ sama tego chciałam. Ale to wszystko. Dante był zdumiony jej wybuchem. - Dlaczego mówisz takie okropne rzeczy? - zapytał. - Bo oboj e wiemy, że nie j estem częścią twoj ego świata. - To ja o tym decyduję! - powiedział podniesionym głosem. -1 już uczyniłem cię częścią mojego świata. I życia. Jenny nie pozwoliła by jego słowa ją wzruszyły. - Tak, w charakterze twojej kuzynki! Belli Rossini. To wszystko jest oparte na fikcji, Dante. Poza tym chyba wiesz, że bliskie stosunki między kuzynami nie są mile widziane. Chyba nawet we Włoszech...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|