[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mnie? - zapytaÅ‚a szeptem dziewczyna. - Przecież jestem córkÄ… wodza. PamiÄ™tajcie, żeby siÄ™ nie odzywać. - Ale ja znam kilka słów w jÄ™zyku Masakinów - zaprotestowaÅ‚ Ryan. - Rób to, co ci mówi ta pani - mruknęła półgÅ‚osem Mattie. - Zamknij siÄ™, Ryan! - Lubisz rozkazywać, co? - Cicho - przerwaÅ‚a Meriam. - Teraz kolej na mnie. Strona 99 z 143 RS Wysunęła siÄ™ przed nich i rozpoczęła gÅ‚oÅ›ne przemówienie. Nieco senny wódz wyprostowaÅ‚ siÄ™ na krzeÅ›le. Na twarzy siedzÄ…cej u jego stóp kobiety pojawiÅ‚ siÄ™ ciepÅ‚y, wieloznaczny uÅ›miech. - Co ona mówi? - szepnęła Mattie do Ryana. - WÅ‚aÅ›nie robi z nas wielkie figury - odparÅ‚ cicho. - Opowiada o rodzie Latimore'ów, który pochodzi z wielkiego Teksasu - krainy obfitujÄ…cej w bydÅ‚o. A teraz dodaje parÄ™ kÅ‚amstw na temat tego, jak ogromne sÄ… nasze tereny, i że przebyliÅ›my tak dÅ‚ugÄ… drogÄ™, żeby siÄ™ pokÅ‚onić wodzowi Artafiemu. Mattie pomyÅ›laÅ‚a, że musiaÅ‚a to być wspaniaÅ‚a oracja. Wódz pomachaÅ‚ im rÄ™kÄ… w geÅ›cie uznania, a kobieta dwukrotnie zaklaskaÅ‚a, co natychmiast podchwyciÅ‚ tÅ‚um. Kiedy klaskanie ucichÅ‚o, wojownicy chwycili Ryana i Mattie za ramiona i pociÄ…gnÄ™li ich w stronÄ™ zgromadzenia. Po wydostaniu siÄ™ z tÅ‚umu wojownicy puÅ›cili ich, jak gdyby przestali siÄ™ nimi interesować. JakiÅ› starszy czÅ‚owiek szepnÄ…Å‚ Meriam kilka słów. Dziewczyna zaÅ›miaÅ‚a siÄ™. - Co? - zapytaÅ‚ z niepokojem Ryan. - Prezentacja byÅ‚a wielkim sukcesem - oznajmiÅ‚a. - MiaÅ‚am was zaprowadzić do obozowiska w pobliżu wioski. Teraz moja matka nakazuje ci pójść do chaty w zagrodzie wodza. A jeÅ›li chodzi o ciebie, Mattie, moja matka przyjmie ciÄ™ w swojej chacie dziÅ› wieczo- rem, wraz z innymi kobietami. - Ho, ho - westchnÄ…Å‚ Ryan. - Cóż, ostrzegaÅ‚em ciÄ™, Kopciuszku. A teraz masz audiencjÄ™ u królowej! - Wielkie nieba -jÄ™knęła Mattie. - Co ja powiem? - Nie martw siÄ™ - poradziÅ‚ jej. - Nie martw siÄ™? - przedrzezniaÅ‚a go. - Nie martw siÄ™? Niech ciÄ™ diabli, Ryani Quinn. Jak zechcÄ™, to bÄ™dÄ™ siÄ™ martwić! Strona 100 z 143 RS ROZDZIAA ÓSMY ak wyglÄ…dam? Mattie obróciÅ‚a siÄ™ przed Ryanem. Spódnica i bluzka, które J zniknęły z chaty w poÅ‚udnie, zostaÅ‚y przyniesione o zmierzchu. ByÅ‚y znakomicie uprane i starannie zÅ‚ożone. - Bardzo apetycznie - stwierdziÅ‚ Ryan, siedzÄ…c ze skrzyżowanymi nogami na twardym klepisku. - Na pewno zwalisz ich z nóg. Denerwujesz siÄ™? - Jeszcze jak! - wyznaÅ‚a. - Co ja mogÄ™ powiedzieć? - Cholera, nie wiem. Pomogliby nam chyba tylko wówczas, gdyby stali siÄ™ wÅ‚aÅ›cicielami tej kolei. WÅ‚aÅ›cicielami kolei? Mattie usiÅ‚owaÅ‚a oswoić siÄ™ z tÄ… myÅ›lÄ…. - Ale kolej jest wÅ‚asnoÅ›ciÄ… rzÄ…du - odparÅ‚a cicho, próbujÄ…c coÅ› wymyÅ›lić. - Tak - odrzekÅ‚. - Ale rzÄ…d twierdzi również, że posiada caÅ‚Ä… ziemiÄ™, a jednak nie powstrzymuje to ludzi przed jej wykorzystywaniem. Zrób jeszcze jeden obrót. LubiÄ™ go oglÄ…dać. - W ten sposób? - zagadnęła z uÅ›miechem. Stanęła na palcach, obróciÅ‚a siÄ™ dwukrotnie. PomyÅ›laÅ‚a, że lekcje baletu, do których zmuszaÅ‚a jÄ… matka, przyniosÅ‚y przynajmniej tÄ™ korzyść, i zapragnęła powtórzyć ewolucjÄ™. I natychmiast tego pożaÅ‚owaÅ‚a. PoÅ›lizgnęła siÄ™ przy trzecim piruecie, bezskutecznie usiÅ‚owaÅ‚a odzyskać równowagÄ™ i zatoczyÅ‚a siÄ™ na Ryana. Zadarta spódnica odsÅ‚oniÅ‚a jej dÅ‚ugie, szczupÅ‚e nogi. - No, proszÄ™ - powiedziaÅ‚. - Manna z nieba! Strona 101 z 143 RS - Nie bÄ…dz gÅ‚upi - odparÅ‚a zadyszana. Zaczęła siÄ™ podnosić, ale on przytrzymywaÅ‚ jÄ… w uÅ›cisku. ZwidrowaÅ‚ jÄ… nieprzyjemnym spojrzeniem. Przez chwilÄ™ walczyÅ‚a ze sobÄ…, a potem rozluzniÅ‚a siÄ™, jak gdyby opór byÅ‚ tylko formalnoÅ›ciÄ…. - MyÅ›laÅ‚em, że ciÄ™ rozumiem - mruknÄ…Å‚. - WidzÄ™, jaka jesteÅ› na zewnÄ…trz, ale nie mam pojÄ™cia, co siÄ™ dzieje w tej twojej gÅ‚owie. - Ja chyba też siebie nie rozumiem - odparÅ‚a z westchnieniem. - Dotychczas byÅ‚o inaczej. Od momentu, gdy skoÅ„czyÅ‚am trzynaÅ›cie lat, moje życie przebiegaÅ‚o wedÅ‚ug planu. Nie byÅ‚o w nim miejsca na kogoÅ›, kto nazwa siÄ™ Ryan Quinn. Nie byÅ‚o. Co ty ze mnÄ… zrobiÅ‚eÅ›? - To ja powinienem zadać takie pytanie. - Wtedy, na placu, mówiÅ‚eÅ› poważnie? - Co powiedziaÅ‚em? - PowiedziaÅ‚eÅ›... ja... ByÅ‚a zbyt zakÅ‚opotana, żeby przytoczyć jego sÅ‚owa. ZresztÄ…, skoro ich nie pamiÄ™taÅ‚, nie mógÅ‚ traktować ich serio. Ot, kolejne niewinne kÅ‚amstewko. Pragnęła zdobyć siÄ™ na odwagÄ™. Zacisnęła wargi. - JeÅ›li chodzi ci o sÅ‚owa kocham ciÄ™" - szepnÄ…Å‚ - to mówiÅ‚em wtedy zupeÅ‚nie poważnie. - Wtedy tak? To znaczy, że teraz już nie? - Czas już iść. Przez otwarte drzwi weszÅ‚a Meriam. GwaÅ‚townie siÄ™ zatrzymaÅ‚a. - Och - powiedziaÅ‚a. - Nie chiaÅ‚am wam przeszkadzać. ProszÄ™, wybaczcie mi. - W niczym nie przeszkodziÅ‚aÅ› - odrzekÅ‚a cierpko Mattie. - W niczym. Mój... eee... mężczyzna cierpiaÅ‚ na niedowÅ‚ad w buzi. Jestem gotowa. - To brzmi okropnie - stwierdziÅ‚a ze smutkiem mÅ‚oda Masakinka. - Czy ta choroba wpÅ‚ywa również na bydÅ‚o? - Nigdy - odparÅ‚a Mattie. - Dotyka tylko mężczyzn. Kiedy wychodzili, usÅ‚yszaÅ‚a za plecami, jak Ryan usiÅ‚uje stÅ‚umić przekleÅ„stwa. PoczuÅ‚a odrobinÄ™ satysfakcji. Strona 102 z 143 RS W centrum wioski zapÅ‚onęły pochodnie. Meriam wzięła jÄ… za rÄ™kÄ™ i zaprowadziÅ‚a do jednego z dwóch pomieszczeÅ„, które caÅ‚kowicie siÄ™ różniÅ‚y od chat z wieżyczkami. ByÅ‚ to dÅ‚ugi, niski budynek ze sÅ‚omianym dachem, który piÄ…Å‚ siÄ™ na wysokość kilkunastu metrów. - W tym domu zbierajÄ… siÄ™ mężczyzni - powiedziaÅ‚a Meriam pokazujÄ…c im drugi, wiÄ™kszy budynek, liczÄ…cy sobie ponad trzydzieÅ›ci metrów dÅ‚ugoÅ›ci. - Pochyl gÅ‚owÄ™. Mówi siÄ™, że wejÅ›cie jest niskie, żeby zaakcentować pokorÄ™. - Kobiety nigdy nie wchodzÄ… do tamtego budynku? - Nigdy. Chodz. ZnajdowaÅ‚y siÄ™ w maÅ‚ym pomieszczeniu zewnÄ™trznym. W korytarzu zwisaÅ‚a przed nimi płócienna pÅ‚achta. ByÅ‚o to jedyne zakryte przejÅ›cie, jakie zobaczyÅ‚a Mattie w wiosce Masakinów. Po obu stronach wejÅ›cia siedziaÅ‚y, niczym strażniczki, dwie kobiety pykajÄ…ce z maÅ‚ych fajek. Meriam przystanęła, by zdjąć bluzkÄ™, po czym, nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ na Mattie, ruszyÅ‚a wzdÅ‚uż płóciennej pÅ‚achty. Powietrze w Å›rodku byÅ‚o rozgrzane. Pod strzechÄ… gromadziÅ‚y siÄ™ kÅ‚Ä™by dymu. Pokój wypeÅ‚niaÅ‚y kobiety różnego wzrostu i sylwetki. WiÄ™kszość z nich paliÅ‚a fajki. PoÅ›rodku pÅ‚onÄ…Å‚ malutki ogieÅ„. Na stercie poduszek, siedziaÅ‚a ta sama tÄ™ga, peÅ‚na wdziÄ™ku kobieta, którÄ… widzieli u stóp wodza podczas uroczystoÅ›ci. - Chodz - ponaglaÅ‚a Meriam. - Rób to, co ja. Kiedy przechodziÅ‚y wokół ogniska na oczach licznej i zaintrygowanej widowni, Mattie poczuÅ‚a, że rumieni siÄ™ z zakÅ‚opotania. Z tÅ‚umu dawaÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć syk dezaprobaty. Meriam zatrzymaÅ‚a siÄ™ na kilka kroków przed żonÄ… wodza, padÅ‚a na kolana i schyliÅ‚a gÅ‚owÄ™. Mattie poszÅ‚a niezdarnie w jej Å›lady. ByÅ‚a dość zwinna, ale nie przywykÅ‚a do takiej pozycji. UkÅ‚on przyszedÅ‚ jej z Å‚atwoÅ›ciÄ… - pragnęła uniknąć tych Å›widrujÄ…cych oczu. Po chwili milczenia Meriam powiedziaÅ‚a coÅ› szybko w jÄ™zyku Masakin. Znowu nastÄ…piÅ‚a cisza, nastÄ™pnie zaÅ› żona wodza udzieliÅ‚a krótkiej i ostrej odpowiedzi. TÅ‚um ożywiÅ‚ siÄ™. Meriam obróciÅ‚a siÄ™ i Strona 103 z 143 RS spojrzaÅ‚a na Mattie. - To moja wina - stwierdziÅ‚a. - Powinnam byÅ‚a to zauważyć. Wielka WÅ‚adczyni zapytuje, dlaczego jÄ… obrażasz przybywajÄ…c w ubraniu, które zakrywa serce? - Chodzi ci o to, że ja... - Rozejrzyj siÄ™ - poradziÅ‚a Meriam. Wszystkie kobiety w chacie, chyba ponad sto, byÅ‚y nagie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|