[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiły się na karku, gdzie skóra była ogorzała od wiosennego słońca i wiatru. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywa ły, że przyjdzie jej walczyć z niebezpieczną fascynacją. Czy Lukas był nią równie zauroczony? W tej samej chwili kątem oka spostrzegła popielaty kape lusz, który dawno uznała za stracony. Wisiał tuż obok nakry cia głowy należącego do Lukasa. - Kelsey Marie Gates - mruknęła, spoglądając z niedo wierzaniem na dwa kapelusze umieszczone na sąsiednich koł kach, rondo przy rondzie. - W co ty się znowu wpakowałaś? Caldwell stał pod prysznicem znacznie dłużej, niż to było konieczne. Nie powinien tego robić. Był zmęczony, a także nieco osłabiony z powodu upływu krwi. Potrzebował jednak czasu. Musiał odzyskać jasność myśli, spłukać kuszącą woń perfum, która przylgnęła do jego skóry, gdy Kelsey dotykała jej, oczyszczając ranę. W łazience unosił się delikatny zapach kosmetyków dziewczyny, która niedawno się tu kąpała. Lukas miał nadzieję, że spływająca woda uniesie ze sobą zwodni cze wonie. Potrzebował samotności, by odzyskać równowagę ducha. Co się z tobą dzieje, Caldwell? Z uporem zadawał sobie to pytanie. Wsunął twarz pod strumień ciepłej wody i stwierdził ponuro, że ma nie lada problem do rozwiązania. Irytowała go niespodziewana wizyta dziennikarki z Los Angeles, ale naj gorsze było to, że ta dziewczyna ogromnie mu się podobała. Bardzo jej pragnął. Dość tego. Stało się; nie zareagował w porę i pozwolił, by sytuacja wymknęła się spod kontroli. Pora uświadomić sobie, że to kobieta jak każda inna. Wcale nie jest ładna. Po chwili przyznał niechętnie, że trochę przesadził. Kelsey miała dziwny urok. Przypomniał sobie, jak stali ramię w ra mię przy zlewie. Nie przypuszczał, że jest taka krucha i deli katna. Z drugiej strony jednak okazała się wyjątkowo pew na siebie i zdecydowana; nie sądził, że odważy się nim ko menderować. Powoli odzyskiwał spokój. Zakręcił kurki, wytarł się do sucha, owinął biodra ręcznikiem i wyszedł z łazienki. Nie chciał być niewolnikiem swoich szalejących hormonów. Nie zamierzał przemykać się ukradkiem we własnym domu. Nie do pomyślenia jest, żeby... postawiła na swoim, uznał ponuro, gdy stanął w drzwiach kuchni i ujrzał Kelsey pochy loną nad zlewem. Miała na sobie jedynie beżowy stanik i dżinsy. Światło lampy rzucało delikatne refleksy na gładką, jasną skórę. Na widok Lukasa z ust Kelsey wyrwał się stłumiony okrzyk. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma przera żonej sarny. Był w nich lęk... i coś jeszcze. Zażenowanie? Być może, pomyślał Lukas nie odwracając wzroku. Po chwili Kelsey dumnie podniosła głowę. Nie po zwoliła, by ogarnął ją wstyd. Serce Caldwella zabiło mocniej; oboje daremnie starali się ukryć, że coś ciągnie ich ku sobie. Kelsey była równie pod niecona i zakłopotana jak on. - Sądziłam, że... - zaczęła niepewnie. Przerwała i wes tchnęła spazmatycznie. Okryte koronką piersi uniosły się w rytm oddechu. Lukas mógł podziwiać ich kształt i jasny odcień skóry; beżowa tkanina niewiele ukrywała. - Byłam pewna, że poszedłeś spać. Mówiła z trudem. Odwróciła się w stronę Caldwella i spo strzegła, że jest prawie nagi. Ręcznik luźno okręcony wokół bioder mógł lada chwila opaść na podłogę. - Chciałam... spłukać krew - wyjąkała z rumieńcem na twarzy. Podniosła wzrok, spojrzała Lukasowi prosto w oczy i szybko zerknęła na różową bluzkę, która ociekała wodą. - Nie chciałam, by zostały plamy... Zamilkła świadoma, że oboje z trudem nad sobą panują. Ledwo się znali, byli sobie niemal zupełnie obcy, a mimo to kapryśny los sprawił, że stali teraz naprzeciw siebie prawie nadzy - on w niedbale zawiązanym na biodrach ręczniku, ona w obcisłych dżinsach i koronkowym staniku, który niewiele ukrywał, podkreślając za to wdzięk smukłej postaci tak wy raziście, że Lukas po prostu oniemiał. Ciemne otoczki sutek widoczne były przez cienką koron kę. Lukas westchnął, gdy pod wpływem jego zachłannego spojrzenia sutki i piersi Kelsey nabrzmiały, zdradzając jej podniecenie. Wyobraził sobie, że ich dotyka, obejmuje dłońmi i wargami. Po chwili zorientował się, że Kelsey umilkła. Mimo woli zrobił kilka kroków w jej stronę. Odwróciła się i pochyliła głowę. Drżącą ręką wsunęła za ucho kosmyk rudych włosów. Lukas widział ciemny rumieniec na gładkim policzku. Kto by przypuszczał, że kobieta z pozoru tak odważna i śmiała ukry wa przed światem ogromną wrażliwość? Lukas wiedział, że postępuje głupio, ale nie potrafił od wrócić wzroku. Im dłużej patrzył na Kelsey, tym bardziej jej pragnął. Przygryzł wargę aż do bólu i zacisnął pięści z obawy, że dotknie piersi dziewczyny, nie bacząc na konsekwencje. Gdyby to zrobił, mógłby całkiem stracić panowanie nad sobą i zapomnieć, że i ona ma w tej sytuacji coś do powiedzenia. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby, kierowany żądzą, spra wił jej ból. - Pójdę... włożyć sweter- powiedziała pospiesznie. Mówiła przyciszonym głosem, jakby chciała ukryć, że brak jej tchu. Odwróciła się, minęła Lukasa i ruszyła ku drzwiom kuchni. - Ubiorę się i zaraz wrócę. Trzeba zabandażować ranę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|