Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lodówkę z kanapkami i zimnymi napojami. Za trzy godziny mieli ich zastąpić
Maxie i Sowa.
Obserwację terenu rozpoczęli przed dwoma dniami. Z poczynionych notatek
wyłaniał się schemat aktywności w willi i wokół niej. Często pojawiał się czarny
Mercedes oraz otwarta furgonetka z żywymi rybami. Widać było pompę dostar-
czającą tlen do zbiornika, w którym pływały ryby. Równie często pojawiał się
samochód-chłodnia. W obrębie willi znajdowało się kilkadziesiąt osób i trzeba je
było karmić. Od czasu do czasu przybywali inni goście, prawie zawsze Mercede-
sami lub BMW, ale o bardzo różnych i nie do przewidzenia porach.
 Zapisuj!  powiedział nagle Tom.  Przyjechała śmieciarka.
Francuz spojrzał na zegarek i odnotował. Zmieciarka zatrzymała się przed ma-
sywną żelazną bramą. Brama się rozwarła, wóz wjechał do środka. Obserwujący
widzieli podwórzec. Nie działo się tam nic nadzwyczajnego. Wóz podjechał pod
zabudowania służby. Kierowca podniósł tylną klapę, trzej służący wrzucili kil-
kanaście wypełnionych worków. Po dziesięciu minutach wóz wyjechał z bramy,
kierując się ku wiosce Sai Kung.
Eric Laparte przerzucił kilka stron notatek.
 Są bardzo sprawni. Przez oba wieczory prawie dokładnie o tej samej porze,
o siódmej wieczorem.
Tom Sawyer obserwował przez lornetkę teren willi.
 I popełniają błąd, stosując w tym przypadku rutynę. Samochody z zaopa-
trzeniem przyjeżdżają o różnych porach dnia. Tylko ta jedna śmieciarka zawsze
o tej samej.
51
Tej nocy nie było księżyca. Creasy i Guido siedzieli w kucki między skałami,
wpatrzeni w czarne morze. Od pół godziny nie wymienili ani słowa. Rozumieli
się doskonale i słów nie potrzebowali. Poza tym czuli się dobrze w otulającej ich
ciszy.
Obaj dostrzegli je jednocześnie: króciutkie mignięcie światła. Guido podniósł
z ziemi wodoszczelną latarkę i dwukrotnie błysnął w odpowiedzi.
Po dziesięciu minutach gramolili się do gumowej łodzi, która bezszelestnie
przybiła do brzegu. W łodzi znajdował się tylko jeden człowiek. Powitał ich bez
słów, przez położenie dłoni na ramieniu.
Po pół godzinie siedzieli w wygodnej kabinie motorowej łodzi o nazwie  Tem-
pest , zatopieni w rozmowie z Tonym Copem i Damonem Broadem. Creasy i Gu-
ido popijali wodę mineralną. Obaj byli marynarze woleli dżin z grenadiną. Cre-
asy nie miał zamiaru ich upominać. Marynarka brytyjska odniosła połowę swoich
zwycięstw w pijanym widzie. Studiowano rozłożoną na stole mapę. Creasy opi-
sywał dokładnie położenie wyspy i wraz z marynarzami wybierał odpowiednie
miejsca kontaktowe.
 Powiedzcie mi teraz wszystko o tej krypie  poprosił.
  Tempest ma dwadzieścia metrów od rufy do dziobu, kompozytowy ka-
dłub, dwa silniki wysokoprężne z turbodoładowaniem, łącznie dziewięćset koni
mechanicznych. Maksymalna prędkość dwadzieścia osiem węzłów, ale optymal-
na dwadzieścia trzy. Przy prędkości optymalnej zasięg czterysta pięćdziesiąt mil
morskich, to znaczy sporo ponad sześćset kilometrów, ale zainstalowaliśmy po-
kładowe zbiorniki, co podwaja zasięg. Aprowizacja na trzydzieści dni dla dwuna-
stu ludzi.
Creasy uśmiechnął się porozumiewawczo do Guido i przyjmując służbowy
ton oficera spytał:  Sprzęt na pokładzie?
 Oczywiście  odparł Tony Cope.  Kontrola graniczna i celna odby-
ła się wczoraj o godzinie czternastej zero zero. O szesnastej zero zero dżentel-
men używający pseudonimu Korkociąg Dwa poprosił o zezwolenie wejścia na
pokład. Podał właściwe hasło. Kilka minut pózniej podjechała furgonetka z kilko-
ma skrzynkami części zapasowych do silników. Skrzynki miały stemple kontroli
196
celnej. Wewnątrz znajdowały się rozebrane dwa wielkokalibrowe karabiny ma-
szynowe Browning. Odbyliśmy przejażdżkę po porcie i w tym samym czasie pan
Korkociąg złożył karabiny i umocował je śrubami do pokładu. Jeden na dziobie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript