[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jednego z salonów. Niski sufit podtrzymywały starannie odrestaurowane grube belki. Jasnobrązowe skórzane sofy i bladofioletowe ściany dodawały wnętrzu lekkości. Francuskie drzwi prowadziły do oranżerii biegnącej przez całą długość budynku. Proszę usiąść, zorganizuję herbatę. Jak miło stwierdził Bryant, kiedy Croft wyszedł z pokoju. Zrobi nam herbaty. Powiedział, że zorganizuje herbatę. Nie sądzę, żeby zamierzał sam ją zaparzyć. Marta zaraz przyjdzie powiedział gospodarz, wchodząc do pokoju. Zdążył pozbyć się ręcznika. Rozczesał też włosy, przez co na skroniach widać było więcej siwizny. Pańska żona? Mężczyzna uśmiechnął się, odsłaniając nieco zbyt białe zęby. Skądże. Marta to nasza pomoc domowa. Mieszka z nami. Pomaga Ninie zajmować się chłopcami i domem. Dom jest przepiękny, panie radny. Proszę, mówcie mi Richard wspaniałomyślnie zaproponował gospodarz. Dom to oczko w głowie mojej żony. Ciężko pracuje i chce móc się zrelaksować w komfortowych warunkach. Czym się zajmuje? Jest adwokatem, specjalizuje się w prawach człowieka. Broni praw ludzi, z którymi niekoniecznie chcieliby się państwo zadawać. Kim natychmiast zrozumiała aluzję. Terrorystów. Bardziej poprawny politycznie termin to osoby oskarżone o działalność terrorystyczną . Stone starała się nie okazywać emocji, ale jej niesmak musiał być widoczny. Każdy powinien móc korzystać z pełni przysługujących mu praw. Zgodzi się pani ze mną, pani detektyw? Detektyw się nie odezwała. Nie była pewna, jak zareagować. Zwięcie wierzyła, że prawo obowiązuje wszystkich, musiała więc przyznać, że wszyscy mają też prawo do obrony. Zgadzała się więc z Croftem ale wcale jej się to nie podobało. Bardziej niż zawód żony gospodarza zaintrygował ją jego całkowity brak mimiki. Kiedy mówił, czoło i policzki w ogóle się nie poruszały. Dla Kim dobrowolne wstrzykiwanie sobie pochodnej najgrozniejszej znanej toksyny było niezrozumiałe, a w przypadku mężczyzny dobiegającego pięćdziesiątki wręcz nieprzyzwoite. Miała wrażenie, że patrzy nie na żywego człowieka, a na jego woskową figurę. Croft zrobił zamaszysty gest ręką. Nina lubi żyć na wysokim poziomie, a ja mam szczęście, że żona tak bardzo mnie kocha. Komentarz miał zapewne być odebrany jako skromny i uroczy, ale dla Kim świadczył o tym, że mówiący jest zadowolonym z siebie bufonem. Miała szczerą ochotę odpowiedzieć: Na pewno nie tak bardzo, jak ty sam siebie . Na szczęście przeszkodziła jej w tym młoda szczupła blondynka, która przyniosła tacę z herbatą. Stone rzuciła Bryantowi wymowne spojrzenie. Jezu, ani żona, ani mąż nie mają krzty przyzwoitości. Zaniepokoiła się o los dwóch zadbanych chłopców, których zdjęcie wisiało na ceglanej obudowie kominka. Po wyjściu Marty Richard nalał gorącego napoju ze srebrnego czajniczka do trzech małych filiżanek. Kim zauważyła, że gospodarz proponuje im jedynie zieloną herbatę i ruchem ręki podziękowała za poczęstunek. Chciałem się z państwem spotkać i zaoferować pomoc, ale byłem bardzo zajęty spotkaniami z wyborcami. Jasne, pomyślała policjantka. Pewnie właśnie wyborcy namówili go na schadzkę z pomocą domową w środku dnia. Nawet ton głosu radnego brzmiał nieszczerze. Kim zastanawiała się, czy Croft wypadłby bardziej wiarygodnie, gdyby rozmawiali w biurze. Tutaj, w luksusowym otoczeniu, wiedząc o jego grzeszkach, nie mogła powstrzymać wstrętu. Skoro nam udało się dotrzeć do pana, chcielibyśmy zadać kilka pytań. Nie zajmiemy wiele czasu. Oczywiście, proszę pytać. Usiadł na sofie naprzeciwko detektywów, oparł się i założył prawą stopę na lewe kolano. Kim zaczęła od początku. Czuła głęboką niechęć do tego mężczyzny, ale nie zamierzała pozwolić, żeby jej osobiste opinie zaważyły na pracy. Wie pan, że Teresa Wyatt została niedawno zamordowana? Straszna sprawa odpowiedział Croft, nie zmieniając wyrazu twarzy. Wysłałem kwiaty. Bardzo miło z pana strony. Chociaż tyle mogłem zrobić. Czy słyszał pan też o śmierci Toma Curtisa? Croft pokręcił głową. Bestialstwo. Kim była gotowa się założyć, że jego rodzinie Croft też posłał kwiaty. A czy zdawał pan sobie sprawę, że Mary Andrews również niedawno odeszła? Nie mężczyzna spojrzał w stronę biurka. Muszę wysłać& Kwiaty dokończyła za niego Kim. A czy pamięta pan pracownika nazwiskiem Arthur Connop? Croft zastanawiał się przez chwilę. Tak, tak. Był jednym ze stróżów. Kim zastanawiała się, jak radny zamierzał im pomóc, gdyby udało mu się dotrzeć na posterunek. Teraz wcale nie był zbyt rozmowny. Rozmawialiśmy z nim dzisiaj. Mam nadzieję, że dobrze się miewa. On nie życzył panu tego samego. Mężczyzna roześmiał się i sięgnął po filiżankę z zieloną herbatą. Zauważyłem, że mało kto ciepło wspomina przełożonych. Zwłaszcza w przypadku leniwych pracowników. Wiele razy byłem zmuszony udzielać panu Connopowi upomnień. Za co? Spanie w godzinach pracy, niestaranne wykonywanie obowiązków& Przerwał tak, jakby było coś jeszcze do dodania. I? Drobne codzienne problemy. A William Payne? Kim zauważyła błysk w oczach radnego. O co państwo pytają? Był drugim nocnym stróżem. Czy także otrzymywał upomnienia? Bynajmniej. William był wzorowym pracownikiem. Zakładam, że wiedzą państwo o jego sytuacji rodzinnej? Kim skinęła głową. William nigdy nie zaryzykowałby utraty pracy. Czy pana zdaniem William Payne był traktowany bardziej ulgowo niż Arthur Connop? naciskała Stone. Czuła, że ma to jakieś znaczenie. Szczerze mówiąc, zdarzyło nam się raz czy dwa przymknąć na coś oko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|