Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zatrzeć złe wspomnienia o Markusie. Chciałaś sobie samej
udowodnić, że jesteś piękną, godną pożądania, normalną
dziewczyną. To swego rodzaju terapia, prawda?
- Puść mnie! - jęknęła rozpaczliwie i pokręciła głową na znak,
że nie odpowie na jego zarzuty. Wybuchnęła nerwowym
śmiechem, który przypominał szloch. Nie mogę się teraz
rozpłakać, powtarzała w duchu.
- Zgoda, ale najpierw wyjaśnij moje wątpliwości. Gina
gotowa była przyznać mu rację, byle tylko pozwolił jej odejść.
Wzięła się w garść i odparła cicho:
- Dobrze. - Znowu otoczyła się ochronnym murem, który
wcześniej udało mu się skruszyć. - Nie poszłabym do łóżka z
pierwszym lepszym. To bezpodstawne oskarżenie. Bardzo cię
lubię, Rune. Jesteś bardzo przystojny... Nie musze wymieniać
twoich zalet, bo dobrze je znasz. Wczorajsza noc to uroczy
epizod bez dalszego ciągu.
Masz rację: oboje szukaliśmy pociechy, ja z powodu
Markusa, ty przez Lottę. Przeżyliśmy cudowne chwile i
nabraliśmy dystansu do tamtych problemów, a teraz trzeba
wrócić do rzeczywistości. Zycie to nie bajka. Zachowamy
przyjemne wspomnienia i na tym koniec.
- Wykluczone! - Przytuli! ją mocno, nie zwracając uwagi na
głośne protesty. Zadrżała z radości, bo znalazła się w jego
ramionach, lecz mimo to próbowała się wyrwać, choć robiła to
bez większego przekonania. Gdy przesunął dłońmi po nagich
plecach, odruchowo uniosła ramiona, objęła go za szyję i
RS
86
wsunęła palce w jasne włosy. Natychmiast zapomniała o
skrupułach i bezwstydnie rozkoszowała się jego pieszczotami.
Wziął ją na ręce, ale zamiast wrócić do łóżka, ruszył ku
drzwiom łazienki. Gdy ostrożnie postawił ją na podłodze,
westchnęła głęboko, rozczarowana i trochę upokorzona.
- Słabo mnie znasz, kochanie, więc przyjmij do wiadomości,
że nie jestem głupcem i trudno mną manipulować, a namiętności
nie mają wpływu na mój sposób myślenia, chociaż mogłabyś
sądzić, że jest inaczej. Poza tym nie mam zwyczaju wzorować
się na wikingach z hollywoodzkich filmów klasy B, którzy przy
każdej sposobności wskakują z dziewczyną do łóżka, nie bacząc
na konsekwencje. Jestem człowiekiem myślącym i z natury
odpowiedzialnym. Czy wyrażam się dostatecznie jasno, min
skat?
- Oczywiście - mruknęła, rumieniąc się ze wstydu.
- Zwietnie. - Kiwnął głową. - Wierz mi, doceniam twoją
wielkoduszność i cieszę się, że chciałaś mi osłodzić przykre
rozstanie z Lotta, ale twój dobry uczynek jest nieco spózniony.
Powtarzam raz jeszcze, że od pół roku nic mnie z nią nie łączy.
Przez ten czas z własnej woli żyłem jak mnich, bo żadna z
dziewczyn, które robiły do mnie słodkie oczy, nie wzbudziła
mego zainteresowania.
Gina uważnie słuchała jego wyjaśnień. Ostatnie zdanie bardzo
ją zaniepokoiło. Czyżby chciał dać do zrozumienia, że to ona go
poderwała?
- Zawsze podziwiałam mężczyzn gotowych zdobyć się na
takie wyrzeczenie - odparła pół żartem, pół serio. - Niestety, z
mego doświadczenia wynika, że na dłuższą metę mało kto
potrafi zapanować nad swymi popędami.
- A jakież to doświadczenia, min skat? - spytał pobłażliwie.
- Przyglądam się znajomym i widzę, że ciągle zmieniają
partnerów. Każde z każdym! Istna karuzela! - odparła
wyzywającym tonem.
RS
87
- Aha! - Obrzucił ją taksującym spojrzeniem. - Pewnie
uważasz, że i ja tak żyję?
- Nie zastanawiałam się nad tym problemem - zbyła go
sprytnie.
- To dobrze, ponieważ ludzie wyciągający bezpodstawne
wnioski z niepewnych przesłanek działają mi na nerwy - odparł
mentorskim tonem. - A skoro w tej kwestii osiągnęliśmy zgodę,
proponuję, żebyś wzięła prysznic, ubrała się i zjadła śniadanie.
Nie musisz się spieszyć. Wstałem przed dwiema godzinami i
poszedłem do łazienki, więc możesz tam siedzieć, jak długo
zechcesz. Przygotuję kawę i kanapki, a potem zabierzemy się do
pracy.
Sama niedawno powiedziałaś, że trzeba jak najszybciej ustalić
szczegóły kontraktu.
Podszedł do rozsuwanych drzwi, za którymi była przestronna
garderoba. Sięgnął po jedwabny purpurowy szlafrok i podał go
jej z ponurą miną, a potem narzucił na ramiona drugi, bardzo
podobny. Z westchnieniem ulgi otuliła się delikatną tkaniną.
Czuła się zażenowana, stojąc przed nim całkiem nago.
Oficjalnym tonem, jakiego używał zapewne w czasie
posiedzeń zarządu swojej firmy, powiedział:
- Musimy rozważyć wszelkie zalety naszego klimatyzatora i
zaplanować kilka zmian konstrukcyjnych, żeby go dostosować
do potrzeb brytyjskiego klienta.
Gina nie mogła się doczekać, kiedy Rune pójdzie wreszcie do
kuchni, więc bez słowa kiwnęła głową, żeby nie przedłużać tej [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript