[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odprowadził ją do drzwi. - Dlaczego pani nie zadzwoniła, tylko fatygowała się do mnie osobiście? - Czułam, że nasza rodzina powinna się jakoś zrehabilitować - mruknęła wymijająco. - Postąpiliśmy z panem bardzo niesprawiedliwie. - Ale czemu pani, a nie któryś z pani kuzynów? - upierał się Sam. Lekceważąco machnęła ręką. - Och, muszą pełnić honory domu wobec tych gości, którzy zostali w pałacu. Dobranoc, panie Gallagher. Calum oczywiście wiedział o wizycie Tiffany, zaproszonej przez kuzynkę na godzinę trzecią. Jedynie Chris nie miał o niczym pojęcia. Francesca nie uprzedziła go, ale tak wszystko zaaranżowała, by przed trzecią siedzieli we trójkę w bibliotece. Ku jej niezadowoleniu Tiffany przybyła wcześniej niż Sam, Francesca siedziała więc jak na rozżarzonych węglach. Z każdą chwilą utwierdzała się w przekonaniu, że słusznie postąpiła, planując dzisiejszą konfrontację. Tiffany wdzięczyła się do Caluma tak wyraznie, że robiło się niedobrze. Jednak Calum był tym zachwycony, skakał koło niej. nalewał jej kawy. a Francesca czuła, jak zaczyna ją ponosić... Na szczęście pokojówka zaanonsowała następnego gościa i Francesca zerwała się z miejsca. - Dziękuję za przyjście, panie Gallagher. Chcieliśmy... Nagle Amerykanin ujrzał pobladłą twarz Tiffany i zmarszczył brwi. - Chwila, co tu jest grane? - przerwał bezceremonialnie. - Właśnie - podchwycił wyraznie oburzony Calum. - Francesco, co ten pan robi w tym domu? Poczekała, aż pokojówka zamknie za sobą drzwi i powiodła spojrzeniem po całej czwórce. - Zaprosiłam go, ponieważ jesteśmy mu winni przeprosiny - oznajmiła z satysfakcją. - Jak to? - zaoponował Sam. - Przecież wcale nie po to tu przyszedłem... Calum, wciąż nie spuszczając ponurego spojrzenia ze swojej kuzynki, uciszył ich gestem. - Odnoszę wrażenie, że to raczej on powinien przepraszać, gdyż obraził naszego gościa. Tiffany wyglądała jak skazaniec przed egzekucją. Francescę nagle ogarnęło współczucie dla tej dziewczyny, ale szybko przypomniała sobie, że bliższa koszula ciału i że ma bronić swego kuzyna. Dlatego już bez wahania powiedziała wszystko, co wiedziała na temat oszustw Tiffany. - Dość tego - przerwał jej w pewnym momencie Chris dziwnie surowym tonem. - Zapomnijmy o tym i już do tego nie wracajmy. - Nie ma mowy! Tiffany okazała się oszustką, bezprawnie wślizgnęła się na nasze przyjęcie, oszkalowała pana Gallaghera i starała się wkraść w nasze łaski. Udało mi się wczoraj ustalić miejsce pobytu pana Gallaghera, który podczas rozmowy przyznał, że niczemu nie jest winien, ale nie zdemaskował Tiffany, gdyż chciał oszczędzić jej wstydu. - Hola, moment! - W głosie Sama brzmiał nie skrywany gniew. - Po pierwsze, o ile mnie pamięć nie myli to nasza rozmowa wyglądała trochę inaczej. Po drugie, uznałem tę sprawę za zamkniętą i nie mam ochoty rozgrzebywać jej od nowa. Po trzecie, cholernie mi się nie podoba sposób, w jaki pani postępuje. - Odwrócił się gniewnie i chciał wyjść, lecz Calum go powstrzymał. - Chwileczkę, trzeba to wszystko wyjaśnić do końca - zwrócił się do Tiffany i w tym momencie nastąpiła miedzy nimi nieunikniona wymiana zdań. Ku zaskoczeniu wszystkich Tiffany śmiało przyznała się do wszystkiego, nie wykazując śladu skruchy. Było jej głupio jedynie w stosunku do Amerykanina, którego serdecznie przeprosiła, ale nikogo poza tym. Wyjaśniła spokojnie Cal urnowi, że była to dla niej jedyna okazja, żeby spotkać takiego mężczyznę jak on. Francesca musiała przyznać, że ta dziewczyna zachowywała się z zadziwiającą godnością. Inna osoba na jej miejscu próbowałaby się przed nimi płaszczyć lub obrzuciłaby ich inwektywami, albo wybuchnęła histerycznym płaczem. Tiffany zaś opanowanym głosem wyjaśniała im swoje racje. Francesce nagle przyszła do głowy przerażająca myśl, że być może nie postąpiła słusznie, z premedytacją zastawiając pułapkę na tę dziewczynę. Fakty niby świadczyły przeciw niej, ale kryło się za tym coś, czego Francesca nie rozumiała. Calum jednak najwyrazniej nie miał żadnych wątpliwości, skoro zbywał wyjaśnienia Tiffany nieprzyjemnymi uwagami. Po kolejnej zjadliwej wypowiedzi Caluma. dziewczyna wreszcie nie wytrzymała i wygarnęła im prosto w oczy. co o nich myśli. - Potraficie tylko brać, korzystać, używać i z wysokości waszych pałaców wydawać sądy o innych ludziach! A zwłaszcza ty! - Wycelowała palec we Francescę. - Jesteś po prostu zepsutym bachorem. Mam nadzieję, że hrabia ma dość oleju w głowie, żeby się z tobą nie żenić, bo nie zasługujesz na niego. Tak samo jak ty nie zasługujesz na mnie. - Tu spojrzała na Caluma. - To ja jestem za dobra dla ciebie, a nie na odwrót! On jednak zignorował swoją przeciwniczkę kompletnie, odwrócił się do Amerykanina i zaczął go przepraszać. - Gwiżdżę na pańskie przeprosiny - warknął Sam. po czym dodał nieoczekiwanie: - Tiffany, poczekaj na mnie na zewnątrz, odwiozę cię do domu. Ale najpierw zamienię parę słów z naszą księżną. - Bezceremonialnie chwycił zaskoczoną Francescę za rękę i pociągnął ją za sobą na taras, a następnie przez trawnik w głąb ogrodu. - Co pan robi! - Bezskutecznie próbowała mu się wyrwać, lecz on wlókł ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|