[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cassaundra, gdy była dzieckiem. Strona nr 80 TEN PRAWDZIWY M%7łCZYZNA Podoba mi się to opowiadanie rzekła zadumana Amy. A ciebie lubimy bardziej niż tę poprzednią. Poprzednią? Poprzednią dziewczynę wujka Chucka. Elizabeth wyjaśniła Robyn, marszcząc nos lekceważąco. Nie była tak miła jak ty. Robyn! upomniała siostrę Amy. Tata mówił, że jest snobką ciągnęła Robyn, nie zwracając uwagi na siostrę. I nie była też miła dla wujka Chucka. Hej, cóż to za ploteczki na dobranoc sobie opowiadacie? spytał Chuck, stając w drzwiach pokoju. Czas gasić światło dodał, najwyrazniej poirytowany. Dziewczynki zostały zapakowane do łóżek, światło zgaszone. Chuck objął Cassaundrę wpół i poszli razem do salonu. Usiedli na kanapie. Chuck milczał ponuro. Ja też ciebie bardziej lubię niż poprzednią odezwał się po dłuższej chwili niezręcznej ciszy. Słyszałeś całą rozmowę? Każde okrutne słowo. To przecież tylko dzieci. Bardzo spostrzegawcze dzieci odrzekł, przyciągając jej twarz ku sobie. Oczy ich się spotkały. Nie była miła tak jak ty. Tak to chyba określiły dziewczynki? Nie musisz mi przecież niczego wyjaśniać. Być może. Ale nie chciałbym, by ona siedziała tu na kanapie między nami albo wracała z nami samochodem do domu. Chuck westchnął ze znużeniem. Nie miała dla mnie takiego znaczenia jak ty. Ona... to był tylko taki układ. Chuck, naprawdę nie chcę... Dziewczynki mówiły tak, jakbym tu stale przyprowadzał jakieś kobiety, by rodzina mogła się im przyjrzeć i ocenić. Chyba zazwyczaj każda rodzina tak postępuje? Ale nie ta rodzina oświadczył Chuck. Posłuchaj, to było tak. Elizabeth organizowała aukcję na cele dobroczynne. Spotkałem ją na przyjęciu i chciała, żebym opisał całe Strona nr 81 Glenda Sanders przedsięwzięcie w gazecie. Marcia dopiero co otworzyła swą pracownię, więc zasugerowałem jej, żeby zrobiła coś dla tej aukcji. Pomogłoby to mojej siostrze zdobyć rozgłos we właściwych kręgach. Przyprowadziłem tu Elizabeth, by omówić całe przedsięwzięcie. Traktowała Amy i Robyn, jakby miały jakąś zakazną chorobę ciągnął Chuck, przeczesując palcami włosy. Włączyła wprawdzie w końcu firmę Marcii do programu aukcji, ale dawała do zrozumienia, że robi jej wielką łaskę. Ale przecież twoja siostra poświęcała swój czas. Tak, ale Marcia jest kobietą pracującą. Popełnia nietakt, że pracuje i zarabia pieniądze. Elizabeth pochodzi z bogatej rodziny i chociaż spełnia moralny obowiązek organizując aukcję dobroczynną, nic ją jednak nie może łączyć z nami, robolami. To okropne, że ktoś może być taki ograniczony. Nie wszyscy są tacy jak ty odparł Chuck. I nagle Cassaundra uświadomiła sobie, że jest już za pózno, że Chuck jest w niej zakochany. Powinno ją to ekscytować, ale przez głowę błyskawicznie przebiegły jej wszystkie konsekwencje tego faktu: oboje zmierzali do katastrofy. Nie każdy ma taką jak ty zdolność odczuwania powiedział, a potem impulsywnie przykrył wargami jej usta. Zdolność odczuwania . W czasie tego pocałunku Cassaundra czuła wszystko: wzruszenie, dreszcz, nieuniknioną tragedię, która czekała ich oboje. Czuła radość, przerażenie i uniesienie, smak łez i przemożne poczucie winy, że dopuściła do tego, by sprawy zabrnęły tak daleko. Usta Chucka zaczęły powoli wędrować wzdłuż policzka Cassaundry, na szyję, na kark. Gdy dotarły do zagłębienia między obojczykami, Cassaundra zastygła i odsunęła się. Nie torturujmy się tak powiedziała cicho. Widziała pożądanie na twarzy Chucka, w jego płonących oczach, na rozgrzanych pocałunkami ustach, w rozognionym wzroku. Na ten widok ją samą ogarniało podniecenie. Normalny dreszcz rozkoszy, jaką odczuwa każda kobieta, widząc, że mężczyzna patrzy na nią z takim pożądaniem. Dreszcz normalny, Strona nr 82 TEN PRAWDZIWY M%7łCZYZNA a jednak również samolubny. To nie było fair z jej strony, że wdała się w tę całą historię i jeszcze ją podsycała. Masz rację powiedział, biorąc głęboki oddech. Pokoje dzieci są niedaleko, a Marcia i Larry mogą wkrótce wrócić. Trudno uważać to za intymne warunki, prawda? Opadł na miękkie poduszki kanapy. Najprawdopodobniej minie co najmniej godzina, zanim usiądę za kierownicą. Może wypijemy kieliszek wina, żeby lepiej nam się patrzyło na wieczorne wiadomości? Wino byłoby w sam raz odparła Cassaundra. Wszystko, co Chuck Granger robił, by wywrzeć wrażenie na kobiecie, robił w dużym stylu. Wino zostało nalane do wysokich kielichów, a butelka wstawiona do srebrnego wiaderka z lodem. Wspaniałe stwierdził Chuck, kosztując wina. Kalifornia zrobiła duże postępy zgodziła się Cassaundra. Niektóre z naszych win mogą rywalizować z najlepszymi rocznikami europejskimi. Chuck odsłonił fragment nalepki rzeczywiście, wino było amerykańskie. Dziwne, że Cassaundra poznała się na tym. Może jest amatorką i wytrawną znawczynią win? Przez kilka minut siedzieli w napiętym milczeniu dość sztywno obok siebie i sączyli wino. Powoli zaczęli się odprężać. Chuck usiadł w rogu kanapy, a Cassaundra oparła barki o jego pierś i wyciągnęła przed siebie nogi. Po poprzednim gwałtownym pocałunku zapanowało między nimi przyjazne ciepło. Na razie wystarczało im, że są blisko siebie. Cassaundra odczuwała głębokie zadowolenie, że jest tu razem z Chuckiem i wiedziała, że tego uczucia nie może przypisać wyłącznie działaniu wina. Doznawała kojącego poczucia bezpieczeństwa, oparta o mocne męskie ciało. Złożyła głowę na ramieniu Chucka, westchnęła i przymknęła oczy. Przed północą wrócili gospodarze. Jeszcze pięć minut, a zmieniłabyś się w ducha zażartował Chuck, patrząc na ścienny zegar. O, widzę, że popijaliście sobie winko, czekając na nas Strona nr 83 Glenda Sanders powiedziała Marcia, wyjmując butelkę z kostek lodu. Na dnie zostało może z pół kieliszka. Ktoś tu balował stwierdziła, żartobliwie patrząc na Chucka. Dzieci doprowadziły nas do tego odparował Chuck. Tak zle się zachowywały? spytała Marcia. Były grzeczne jak anioły rzekła Cassaundra. Dziewczynki polubiły kanapki z motylem Jeremiasza Rybaka dodała z uśmiechem. Pokrewna dusza, miłośniczka Beatrix Potter! powiedziała Marcia. Chuck, ta mi się podoba. Chuck zaklął niewyraznie. Przestań, Marcia. Dzieci już jej wszystko powiedziały. Chyba nie wspomniały o tej... Elizabeth! Marcia wypowiedziała to imię z teatralną przesadą, wciągając policzki. Ta głupia gęś. Gęś to zbyt łagodne określenie. To kurza gęś, o ile coś takiego istnieje. W drodze powrotnej Cassaundra i Chuck rozmawiali niewiele. Cassaundra, zatopiona w myślach, patrzyła przez szybę. Chuck pomknął autostradą, a potem jechał ulicami miasta, które miały w sobie coś niesamowitego teraz, gdy nie było na nich zwykłego w godzinach szczytu tłoku. Dojechali do osiedla, gdzie mieszkała Cassaundra, i wysiedli z samochodu. Nocna cisza wzmacniała zwykłe o tej porze odgłosy: cykanie świerszczy, szurgot przestraszonych jaszczurek w krzakach. Każdy dzwięk głośniejszy od szeptu byłby brutalnym zakłóceniem tej wszechogarniającej ciszy. Przez dłuższą chwilę Cassaundra i Chuck nie odzywali się do siebie, tylko patrzyli na swe twarze oświetlone jasnymi promieniami księżyca i słabym światłem latarni. Cassaundra odezwała się pierwsza, wymawiając imię Chucka błagalnie i tak cicho, że można by to poczytać za westchnienie. Nie zaprosisz mnie do środka stwierdził Chuck. Przez całą drogę myślałaś o tym, w jaki sposób mnie spławić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|