Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdawało się nierealne.
Spoglądał w dół na mieszkańców niezwykłego grodu. Niektórzy wyglądali jak odziani
w skóry łowcy, których śledził, ale bynajmniej nie wszyscy. Po chwili nie zdołał
powstrzymać cichego okrzyku zaskoczenia, gdy z jednego z domów wyszedł człowiek z jego
ludu!
To miejsce było dziwne, na tyle dziwne, że czuł się nieswojo, mimo iż nie wyczuwał
żadnego bezpośredniego niebezpieczeństwa. Uniósł się na kolana, by dojrzeć dalsze
szczegóły, gdy nagle w powietrzu świsnął rzucony arkan. Lina opasała go na wysokości piersi
i pociągnęła potężnym szarpnięciem, które nie tylko pozbawiło jego płuca powietrza, ale też
unieruchomiło ręce.
10
Murdock poddał się szybciej, niż się spodziewał. Jeszcze trzy tygodnie temu, gdy
został pojmany, nie spodziewał się, że tak łatwo można ukorzyć jego buntowniczą naturę.
Teraz zaś stał pokornie, przyglądając się przesłuchującemu go mężczyznie. Ten, choć ubrany
jak handlarz z jego ludu, używał języka, którego Ross nie znał.
- Nie będziemy się tu bawić - wreszcie zabrzmiały słowa, które Murdock zrozumiał. -
Odpowiesz na moje pytania albo zada ci je ktoś inny w znacznie mniej uprzejmy sposób.
Więc się staraj. Po pierwsze, kim jesteś i skąd przybywasz?
Przez moment Ross patrzył mu hardo w oczy. Czuł wyraznie, jak narasta w nim
wrodzony sprzeciw wobec wszelkiego przymusu i władzy, zwyciężył jednak zdrowy
rozsądek. Już wstępne przyjęcie, jakie zgotowano mu w tej wiosce, pozostawiło wiele śladów
na jego ciele. Nie ma sensu dać się katować bez potrzeby, bo jeśli zbytnio go zmasakrują, nie
będzie w stanie uciec, gdy nadarzy się sposobność.
- Jestem Rossa z handlarzy - odpowiedział, mierząc uważnym spojrzeniem swego
rozmówcę. - Przybyłem tu w poszukiwaniu moich krewnych, którzy zostali w nocy
zaatakowani przez wrogów.
Człowiek siedzący za stołem uśmiechnął się i rzekł coś do pozostałych w dziwnym
języku. Mówił tak gniewnym tonem, że Ross, mimo iż nie rozumiał ani słowa, odruchowo
cofnął się o krok.
Jeden z siedzących obok mężczyzn przerwał ten potok stów i zwrócił się do Murdocka
w języku ludu pucharu:
- Skąd przybyłeś?
Wyglądał na spokojniejszego i znacznie inteligentniejszego, był też drobniejszej
budowy niż człowiek, który schwytał Murdocka na arkan i w ciągu następnych paru dni
pracował nad jego uległością.
- Przybyłem z południa - odpowiedział Ross. Ta ziemia obfituje w futra i inne
bogactwa, które można zebrać i kupić. Handlarze podróżują w pokoju i nie chcą z nikim
walczyć. A jednak w nocy przyszli ludzie, którzy zabijali nie z chęci zysku. Powód ich ataku
jest mi nieznany.
Padły dalsze pytania. Ross opowiadał historię Rossy, kupca z ludu pucharu. Tak,
pochodzi z południa. Jego ojcem był Gurdi, który miał faktorię handlową w ciepłych krajach
nad brzegiem wielkiej rzeki. To była pierwsza podróż Rossy na nowe tereny. Przybył tu z
bratem krwi swego ojca, Asshą, który jest znanym podróżnikiem. Z Asshą podróżował też
Makna, także sławny, choć nie tak bardzo.
Oczywiście, że Asshą jest z naszego ludu! - Ross zdumiał się słysząc to stwierdzenie.
Wystarczyło przecież na niego spojrzeć, by być pewnym, że płynie w nim krew handlarzy, a
nie dzikich leśnych ludzi. Jak długo zna Asshę? Ross wzruszył ramionami. Asshą przyszedł
do faktorii ojca zeszłej zimy i pozostał tam przez porę mrozów. Gurdi i Asshą zmieszali swą
krew, gdy Asshą uratował Gurdiego z wiosennej powodzi. Podczas akcji ratunkowej Asshą
utracił swą łódz i towary, toteż Gurdi wynagrodził mu te straty.
Ross opowiedział ze szczegółami także historię ich ostatniej ucieczki. Jednocześnie
nie mógł się pozbyć uczucia, że mówi o sprawach, które wydarzyły się w dalekiej przeszłości
i to komuś innemu. Może ten ból głowy, pamiątka po uderzeniu, powodował, że przeszłość
zdawała mu się obojętna i odległa.
- Sądzę - cichy mężczyzna zwrócił się do tego, który siedział za stołem - że to
naprawdę Rossa, handlarz z ludu pucharu.
Jednak mężczyzna za stołem wciąż był rozdrażniony. Na gest jego dłoni ktoś obrócił
brutalnie Rossa o sto osiemdziesiąt stopni i pchnął silnie w stronę drzwi wyjściowych. [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript