Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powietrzem, zrozumiała, że kocha tego chłopaka z burzą ciemnych włosów i że to właśnie
on jej był pisany.
A teraz? Piętnaście lat pózniej? Gdzie byli? Co się stało? Pamiętała liczne imprezy, lubili
się bawić. Marcin zawsze szczycił się tym, że ma mocny łeb, wszyscy jego kumple po kolei
odpadali od stołu, a on zawsze wychodził na własnych nogach. Potem umarł mu ojciec,
widziała, że chłopak pochował go bez żalu. Po jego śmierci chodził pijany przez tydzień.
Kładła to na karb rozpaczy, bólu, chociaż nie rozumiała przywiązania do faceta, który
notorycznie robił domowe awantury. Trwała jednak przy swoim chłopaku, a potem mężu,
zawsze przy nim była. Gdy zaczął pracować we Fruteksie, a ona otworzyła salonik,
wierzyła, że teraz wszystko, co najlepsze, przed nimi. Lecz Marcin coraz częściej zaczął
przychodzić do domu pod wpływem alkoholu, a już wiadome było, że w dniu wypłaty nie
wróci przed północą i to na pewno nie z pełnym portfelem. Na szczęście nie był agresywny
po alkoholu, jednak męczący, bo chciał rozmawiać, mówił, jak bardzo ją kocha, że wkrótce
awansuje, że kupią nowy samochód. Chciał budzić dzieci, bawić się z nimi. Sylwia
niejednokrotnie siedziała z nim do trzeciej nad ranem, on  dopijał się, aby w końcu paść
na łóżko i zasnąć nieprzytomnym snem, a jej zostawały trzy godziny niespokojnej
drzemki, bo musiała rano wyszykować dzieci do szkoły, a sama być już przed dziewiątą
w saloniku. Lecz nie narzekała. Wiedziała tylko, że musi coś zrobić. Nie była jedną z tych,
co to cieszą się, że dobry jest, mało pije, a bije tylko czasami. Zdawała sobie sprawę, że
będzie coraz gorzej, że jego obiecanki są puste jak butelki, które po sobie zostawiał. Ale
ciągle go kochała. Ciągle widziała w nim tego cudownego chłopaka, całującego ją przed
kinem Zląsk. Ciągle była jego pierwszą dziewczyną, a on jej pierwszym facetem. I nie była
w stanie zrozumieć, dlaczego, mając ją, cudowne dzieci, dom, pracę, co innego dla niego
zaczyna być ważne i bez czego innego nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Za to
zaczynała go coraz mocniej nienawidzić, a jednocześnie cały czas go kochała, co sprawiało,
że czuła zamęt i nie mogła sobie z tymi sprzecznymi uczuciami poradzić. Dlatego zmusiła
go, aby się wyprowadził. Serce jej pękało, ale nie widziała innego wyjścia. Chciała chronić
dzieci przed przykrymi widokami, chociaż Iza już coraz więcej rozumiała i dostrzegała.
Chciała mieć normalny dom, o to zawsze walczyła, na to pracowała czasami po
dziesięćdwanaście
godzin na dobę. A on to wszystko zaprzepaszczał. I teraz zrozumiała, że to
wszystko na nic. Nie zamierzał naprawić tego, co zburzył, i wrócić do rodziny. Gdy
zadzwoniła komórka, wiedziała, że to znowu on. Zrezygnowana, odebrała.
 Halo?
 Sylwuniu, słońce mojeee  bełkotał.  Ja już naprawdę popracuję. Nie gniewaj się już,
proszę...
 Nie gniewam się.
 Czy... tego... mogę wrócić?
 Nie, Marcin. Nie możesz.
 Ale kocham cię, Sylwuniu.
 Ale ja ciebie nie.
 Co ty tam mówisz? Zliczna Sylwuniu?
 Nie kocham cię! Słyszysz! Ty kochasz wódę, a nie mnie! Nie chcę cię znać!  Zanim
wybuchła płaczem, zdążyła wyłączyć komórkę. Sama nie wiedziała, czy mówiła prawdę,
ale teraz jedyne, czego chciała, to spokój, a nie jego pijackie, bełkotliwe wyznania. Gdy
znowu zadzwoniła komórka, odebrała, nie patrząc nawet na wyświetlacz.
 Powiedziałam ci, żebyś do mnie nie dzwonił! Daj mi spokój!!!  warknęła do telefonu,
ocierając załzawione oczy. Już sama nie wiedziała, czy płacze z żalu, czy z wściekłości.
 Hm. Mówi Bernard Korczak, kolega Jarka Minca. Cholera, kobieto, zawsze tak
odbierasz telefon?  W komórce zagrzmiał czyjś basowy głos.
Sylwia usiadła wyprostowana jak struna.
 Och... Bardzo przepraszam, myślałam, że to ktoś... inny...  Przeklinała się w myśli
za bezmyślność i porywczość. Przypomniała sobie, że Monika informowała ją, że zadzwoni
do niej kolega Jarka.
 Nie chciałbym być na twojej czarnej liście. Mogę mówić ci po imieniu? Nieszczególny
ze mnie dżentelmen.
 Jasne, nie ma sprawy.  Uśmiechnęła się.
 Chciałem umówić się na rekonesans w twojej hacjendzie. Czy mogę przyjechać jutro?
Od poniedziałku moglibyśmy zacząć.
 Oczywiście. Możemy umówić się na popołudnie, zamknę szybciej salon, bo prowadzę
zakład fryzjerski  tłumaczyła.
 Wiem, wszystko wiem. Podaj mi tylko adres.
Sylwia podyktowała ulicę i numer domu i umówiła się na szesnastą.
 Okej, będę z kumplem.
 Dziękuję. I przepraszam za to... powitanie.
 Daj spokój. Jak facet jest dupkiem, to zasługuje na coś o wiele gorszego niż tylko to.
Do jutra, narwana kobieto!
 Do jutra.
Gdy wyłączyła komórkę, uśmiechnęła się. I na króciutką chwilę zapomniała
o wszystkich czarnych myślach mieszkających w jej głowie.
Jarek sprawdził na Google maps adres, który dostał od Lukasa, i wiedział, że wkrótce
będzie musiał tam pojechać. Zamierzał spotkać się z Czarniewskim i raz na zawsze
wszystko wyjaśnić. Często wspominał tamto zajście na imprezie w miasteczku i widział
błędny wzrok pijanego wówczas Grześka. Wierzył, że ten facet kocha Monikę, ale ani
myślał przejść nad tym do porządku dziennego. Dlatego dał sobie trochę czasu na zebranie
myśli i miał zamiar przeprowadzić z nim spokojną rozmowę, jak facet z facetem.
 Ta, stary. Spokojna rozmowa, już wiele takich przeprowadziłem.  Lukas się
uśmiechnął, gdy o tym rozmawiali.
 Nie będę gadał tak jak ty.  Jarek pokręcił głową.
 No jasne. Ja też zawsze najpierw mówiłem, dopiero potem biłem. A co do twojej
drugiej prośby, to jesteś gotowy?  Lukas oczywiście wiedział wszystko o wypadku sprzed
czterech lat. Mało co było w stanie ukryć się przed tym facetem.
 Nie wiem. Muszę być gotowy. Zaczynam nowy etap w życiu.
 Okej. Jak coś, to dzwoń. I nie szalej z tym Czarniewskim. On też nie ma łatwo.
 Będzie miał łatwiej, gdy odczepi się od mojej kobiety  burknął Jarek.
 Grozny doktorek, lubię to!  Lukas się roześmiał. Wyciągnął kluczyki i dokumenty
z kieszeni i podał Jarkowi.  Stoi na Nowym Targu. Na tym nowym parkingu
podziemnym. Znajdziesz. Powodzenia.
 Dziękuję, stary. Gdy tylko...
 Wyluzuj. Nie pali mi się. Strzała!
 Strzała!
Pojechał na wskazany parking. Trochę czasu zajęło mu odszukanie srebrnego bmw,
które pożyczył mu Lukas. Wsiadł do środka i wziął głęboki wdech. Prawie pięć lat nie
siedział za kierownicą samochodu. Czy da radę? Odpalił silnik, włączył muzykę.
W samochodzie rozległa się piosenka zespołu Within Temptation. Dobrze, że Lukas słucha [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript