[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziewczyna (a była ona córką leśniczego) chodząc po domu w poszukiwaniu rozrywki zobaczyła wiszącą w hallu strzelbę i zdjęła ją, żeby przyjrzeć się grawerunkowi, a strzelba wypaliła, przez otwarte drzwi kuchenne trafiła w ów pakunek, z którego poczęła się sączyć ciemna nitka krwi... (Ach, jakże panna Pole delektowała się tą częścią opowieści, po prostu każdym słowem!) Pośpiesznie zrelacjonowała dalszą część świadczącą o odwadze dziewczyny i w rezultacie mam raczej mętne pojęcie o tym, w jaki sposób pokrzyżowała szyki napastnikom. Walczyła rozgrzanymi do czerwoności rurkami do włosów, które potem ochłodziła zanurzając je w tłuszczu. Rozeszłyśmy się na noc pełne strachu, a jednocześnie ciekawości, co też jutro rano usłyszymy a co do mnie, gorąco pragnęłam, by ta noc już się skończyła i minęła, bo bardzo się bałam, że rabusie z jakiejś ciemnej kryjówki mogli widzieć, jak panna Pole wynosiła swoje srebra, a wtedy mieliby podwójny powód do na- padu na nasz dom. Ale nazajutrz nie usłyszałyśmy nic niezwykłego, póki nie przyszła z wizytą lady Glenmire. Szczypce do węgla i pogrzebacz stały wsparte o drzwi kuchenne dokładnie w tej samej pozycji, w jakiej je na noc przemyślnie niczym bierki ułożyłam razem z Martą: upadłyby z przerażającym brzękiem, gdyby choć kot dotknął drzwi po drugiej stronie. Zastanawiałam się, co byśmy zrobiły, gdyby nas to obudziło i przeraziło; zaproponowałam pannie Matty, żebyśmy w takim wypadku zakryły twarze kołdrami, bo niebezpiecznie byłoby, gdyby rabusie pomyśleli, że potrafimy ich zidentyfikować; ale panna Matty, drżąc cała, odrzuciła ten pomysł i oświadczyła, że powinnością naszą wobec społeczeństwa jest ująć ich i że ona z pewnością zrobi wszystko, co w jej mocy, aby ich schwytać i trzymać pod kluczem na poddaszu aż do rana. Lady Glenmire niemal wzbudziła w nas zazdrość. Domowi pani Jamieson naprawdę zagrażał napad; w każdym razie znaleziono ślady męskich stóp na rabatkach pod kuchennymi oknami, gdzie nie miał powodu stąpać żaden mężczyzna ; a Carlo szczekał przez całą noc, jak gdyby w pobliżu kręcili się obcy ludzie. Lady Glenmire obudziła panią Jamieson i pociągnęły za dzwonek łączący ich pokój z pokojem pana Mullinera na drugim piętrze, a kiedy na skutek tego wezwania nad poręczą schodów ukazała się głowa w szlafmycy, powiedziały mu o swych obawach i ich przyczynach, na co on wycofał się do swego pokoju, zamknął drzwi na klucz (lękając się przeciągu, jak im to wytłumaczył nazajutrz), otworzył okno i walecznie pokrzykiwał, że jeżeli rzekomi rabusie przyjdą do niego, będzie z nimi walczyć. Ale lady Glenmire stwierdziła, że była to słaba pociecha, bo zanim by doszli do niego, musieliby wpierw przejść obok pokoju pani Jamieson i jej własnego i musieliby zaiste płonąć wielką ochotą do bitki, żeby nie skorzystać z takiej okazji do rabunku, jakiej dostarczały nie strzeżone niższe piętra, i iść wprost na poddasze i wyłamywać tam drzwi w celu spotkania się z obrońcą domu. Przez chwilę panie czekały nasłuchując w salonie, po czym lady Glenmire zaproponowała, żeby udać się na spoczynek, ale pani Jamieson odparła, że tylko siedząc i czuwając będzie się dobrze czuła; zatem opatuliła się ciepło na sofie i o szóstej rano pokojówka wszedłszy do salonu znalazła ją głęboko uśpioną; zaś lady Glenmire położyła się do łóżka i nie zmrużyła oka przez całą noc. Kiedy to usłyszała panna Pole pokiwała głową z wielkim ukontentowaniem. Była przecież pewna, że coś się zdarzy tej nocy w Cranford: no i zdarzyło się. Było jasne, że początkowo chciano napaść na jej dom, ale kiedy rabusie zobaczyli, że obie z Betty czuwają, że wyniosły srebra, zmienili plany i poszli do pani Jamieson, no i nie wiadomo, co by się stało, gdyby ten wierny pies, Carlo, nie szczekał. Biedny Carlo! Wkrótce już przestał szczekać. Może banda, grasująca w okolicy, obawiała się go, a może chciała się zemścić za to, że przeszkodził im w napadzie, i otruła go; może, jak myśleli pewni niewykształceni ludzie, dostał apopleksji z przejedzenia i braku ruchu. Jedno jest pewne, że w dwa dni po tej brzemiennej w wypadki nocy znaleziono Carla nieżywego, z nogami sztywno wyciągniętymi do biegu, jak gdyby chciał uciec przed tą, przed którą się uciec nie da: Zmiercią. Wszystkie żałowałyśmy Carla, starego przyjaciela, który warczał na nas przez tyle lat, i dręczyła nas bardzo zagadka jego śmierci. Czyżby krył się za tym Signor Brunoni? Widziałyśmy, jak jednym rozkazującym słowem zabił kanarka; w jego woli kryły się więc śmiercionośne moce: a kto wie, czy nie kręci się teraz w po- bliżu, pełen straszliwych zamysłów! Wieczorami zwierzałyśmy się sobie szeptem z tych urojeń, ale rano, wraz z blaskiem dnia, wracała nam odwaga i po tygodniu przeszłyśmy do porządku nad śmiercią Carla my wszystkie, ale nie pani Jamieson. Ona, biedactwo, przeżyła to silniej niż jakiekolwiek inne wydarzenie od śmierci męża, a nawet, powiedziała panna Pole, zważywszy, że czcigodny pan Jamieson pił dużo i sprawiał jej wiele kłopotów, nie jest wykluczone, że śmierć Carla dotknęła ją boleśniej. Co prawda w uwagach panny Pole tkwiła zawsze szczypta cynizmu. Jedna rzecz wszakże była jasna i pewna: pani Jamieson potrzebowała koniecznie zmiany otoczenia i pan Mulliner kładł na to wielki nacisk, potrząsał głową na nasze pytania o zdrowie jego pani i ze specjalnym naciskiem wspominał o jej utracie apetytu i bezsennych nocach; i nie bez podstaw tak mówił, bo co było dla niej najbardziej charakterystyczne w okresie zdrowia, to chęć do jedzenia i do spania. Skoro nie może ani jeść, ani spać, musi być w złym stanie ducha i zdrowia. Lady Glenmire (której widocznie Cranford przypadło do serca) wcale nie podobał się pomysł, żeby pani Jamieson jechała do Cheltenham, i niejeden raz napomykała całkiem niedwuznacznie, że to wszystko robota pana Mullinera, który bardzo się przeląkł w czasie napadu na dom i od. tej pory mówi, że ciąży na nim wielka odpowiedzialność, bo musi bronić tylu kobiet. Jakkolwiek to było, pani Jamieson udała się do Cheltenham pod strażą pana Mullinera, zaś dom pozostał pod opieką lady Glenmire, przy czym miała też podobno pilnować, by pokojówki nie chodziły z chłopakami. Bardzo była miła w roli smoka. Jak tylko zapadła decyzja, że pozostanie w Cranford, uznała, że wyjazd pani Jamieson do Cheltenham jest najlepszą rzeczą pod słońcem. Ponieważ poprzednio wynajęła swój dom w Edynburgu i nie miała gdzie mieszkać, opieka nad wygodnie urządzoną siedzibą szwagierki bardzo jej odpowiadała. Panna Pole chciała, żeby uważano ją za bohaterkę, a to z powodu zdecydowanych kroków, jakie podjęła uciekając od owych dwóch mężczyzn i kobiety, których nazywała bandą morderców . W jaskrawych barwach przedstawiała ich pojawienie się, a zauważyłam, że za każdym razem, gdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|