Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Za ich plecami rozległ się hałas i zza drzew wyłonili się
Catherina i James.
- Dziękuję, że mnie pani wysłuchała -powiedział oficjalnie
Alexander. - Zazwyczaj nie poruszam tego tematu. Och, idzie
Catherina. Czas ruszać dalej.
115
- Uszanuję pana wyznanie - przyrzekła Decima. Wstała,
poprawiła suknię i zawołała: - Odpoczęłaś, Catherino?!
Bob i Hugh zjawili się w Peverell Park dzień przed Alexan-
drem. Hugh jechaÅ‚ konno na Stanhopie, bardzo mÄ…drym wierz­
chowcu, którego jego przyjaciel trzymał w swoich stajniach
i wypożyczał, kiedy tylko Hugh go potrzebował. Jako dziecko,
będąc w Indiach, Hugh był nieśmiały, bojazliwy i konie go
przerażały. To Sikander pomógł mu przezwyciężyć strach
i w końcu Hugh stał się wyśmienitym jezdzcem. Od czasu
rozmowy z Alexandrem Sikander kilka razy przychodził mu
na myśl. Teraz jednak Hugh odepchnął od siebie wspomnienie
Hindusa i popędził z niecierpliwością konia. Dlaczego, do
diabła, ma myśleć o jakimś brudnym Patańczyku?
Zamiast tego postanowił jeszcze raz omówić z Bobem plan
działania. Bob chciał poznać rozkład posiadłości i porozmawiać
z Collinsem, jednym z chłopców stajennych, który miał im
pomóc. Nic nie powiedział Hugh, ale Springer zatrzymał się
w Guildford w Old Grey MarÄ™, w tawernie o bardzo niechlubnej
reputacji. SzykowaÅ‚ siÄ™ naprawdÄ™ duży napad; jeÅ›li siÄ™ powie­
dzie, przyniesie ogromny zysk... Będzie z tego dużo forsy,
bardzo dużo, myślał z radością Bob.
Zadaniem Hugh było odbić w wosku klucz do sejfu. Bob
pokazał mu, jak to się robi: bierze się kulkę zmiękczonego
wosku i przyciska siÄ™ jednÄ… stronÄ™ woskowej kulki do jednej
strony klucza, potem drugÄ… stronÄ™ kulki do drugiej strony
klucza. Springer miał następnie odebrać odcisk, zawiezć go do
Londynu i kazać dorobić duplikat.
- Niedobrze się składa, że przyjeżdża mój brat- po raz
116
dwudziesty powtórzył Hugh. - Dlaczego akurat teraz ojciec
chce zobaczyć swoją, córkę, bękarta? - Ta kobieta musi mieć
ponad czterdzieści lat, myślał. Jeśli ojciec chciał ją poznać,
powinien o to zadbać wiele lat temu.
- Niech pan spojrzy na to w ten sposób, sir - powiedział
Bob. - Goście zajmą uwagę pańskiego ojca.
Hugh odchrzÄ…knÄ…Å‚.
- Tak czy inaczej, nie podoba mi siÄ™ taki poczÄ…tek.
Teraz, kiedy jego pomysł przybierał realne kształty, Hugh
czuł coraz większy strach. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że
Bob jedzie z nim także po to, żeby go pilnować. Gdyby tylko
nie te jego długi. Gdyby nie poszedł na ten przeklęty turniej
karciany i nie stracił na nim ponad tysiąc funtów. Czasami
nienawidził gry, ale z drugiej strony uważał, że pociąg do
hazardu ma we krwi. Zresztą jest już za pózno na żale.
Bob i Springer zdradzili Hugh tylko część swojego planu.
Bob bał się, że panna Wells go rozpozna.
- Pilnowałem, żeby nie miała okazji dobrze mi się przyjrzeć,
i wiem, że nic nie mówiła o mnie Georgii. Ale dobrze by było
się jej pozbyć. Może zrobić tak, że zginie jakaś biżuteria i ona
będzie główną podejrzaną? Nie znają jej jeszcze w Peverell
Park, więc mogą się na to nabrać.
- Daj spokój, Springer. A co z reszta, sreber i w ogóle? - Na
tym właśnie polegał problem ze Springerem, że był nienasycony,
myślał Bob.
- Kogo to obchodzi? Kiedy w Peverell Park zorientujÄ… siÄ™,
że pomylili się co do panny Wells, my z łupem będziemy już
daleko.
117
Bob czuł lekkie wyrzuty sumienia, że chce zaszkodzić
pannie Wells, która z takÄ… dobrociÄ… potraktowaÅ‚a jego przyja­
ciela Joego. Poza tym miał plany związane z Georgią, o których
nie wspominał Springerowi. Nie chciał jej od siebie odstraszyć.
Jeśli dobrze rozegra swoje karty, Georgia pozwoli mu na wiele
więcej, niż pozwoliła do tej pory.
Dojechali w końcu do Peverell Park. Hugh wysiadł, a jego
bagażem zajął się jeden z lokajów. Boba wysłano do stajni.
- Nie będę cię już dzisiaj potrzebował - zwolnił go Hugh.
- Dobrze, sir - odparł Bob, dotykając czapki. Sukinsyn,
pomyślał.
Bob odprowadził Stanhope'a do stajni i na miejscu zapoznał
się z Simmondsem, który zarządzał stajniami. Potem zamierzał
zamienić słówko z Collinsem. Springer powiedział, że to fajny
chłop, ale Bob wolał sam się o tym przekonać. Akcja jest
poważna i wszystko musi chodzić jak w zegarku. Collins
będzie odpowiedzialny za wózek, którym przewiezie łup do
powozu. Potem odstawi wózek i kucyka do stajni i jeśli wykona
swoje zadanie, jak należy, nikt niczego nie zauważy, a Collins
przez jedną noc wzbogaci się o pięć funtów. To powinno go
zadowolić.
Stajnie otoczone murem znajdowały się za domem i małym
sadem peÅ‚nym jabÅ‚onek. PoÅ›rodku zabudowaÅ„ staÅ‚a maÅ‚a wie­
życzka z zegarem, który wybijał każdy mijający kwadrans.
- Wkrótce się do tego przyzwyczaisz - powiedział Collins,
niespokojny młody chłopak o nerwowym spojrzeniu. - Ja już
go nie słyszę.
W skład budynków stajennych wchodziły powozownia,
stajnie i pomieszczenie do siodłania koni, a nad nim składzik
na siano oraz pokoje dla służby. Bob miał zamieszkać z Col-
118
linsem: Simmonds zajmował kilka pokoi na piętrze na tyłach
stajni. Pracownicy stajni jadali w kuchni, ale, nie liczÄ…c
Simmondsa, podawano im przy innym stole niż sÅ‚użbie do­
mowej. Nieważne, jak liberalni byli państwo, wśród służby
panowały ścisłe podziały. Georgia, jak się Bob przekonał,
miała jadać ze służbą domową, na co pozwalał jej nowy
status. Bob odczuł ulgę.
- MuszÄ™ poznać rozkÅ‚ad posiadÅ‚oÅ›ci - powiedziaÅ‚ do Col­
linsa, kiedy się już rozpakował. - Oprowadzisz mnie?
Ale Simmonds miał dla Collinsa jakieś zadania, więc Bob [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript