[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dzwoniłam do ciebie w zeszłym tygodniu, żeby pogratulować tego wspaniałego przyjęcia - powiedziała Elyse. - Jednak nie było cię w biurze. - Miło, że o tym pomyślałaś. - Mogę w czymś pomóc? - Chyba tak. Przyszłam tutaj z propozycją handlową, lecz zatrzymałam się przy ubraniach. Jeśli masz czas, mogłybyśmy porozmawiać teraz, a zakupy zrobię pózniej. - Dlaczego nie najpierw - powiedziała z entuzjazmem. - Szukasz czegoś specjalnego, czegoś modnego? - Sama nie wiem. I wszystkiego, i niczego. Jennifer przeszła przez sklep z zainteresowaniem. Próbowała zapomnieć, jak w poniedziałek, w przypływie wściekłości, wyrzucała z szuflad i szaf wszystko, co kupił jej Charles. Każdy drobiazg, który mu się podobał. Następnego dnia rano zwinęła wszystko dokładnie i oddała do opieki społecznej jak rzeczy kogoś, kto umarł. Elyse wprowadziła Jennifer do przymierzalni i przez godzinę zajmowała się tworzeniem całkiem nowej osoby. Jennifer nieświadomie wybierała najbardziej zmysłowe projekty Elyse - miękkie spodenki, luksusowe bluzki z jedwabiu opadające aż do pasa z plisami przy rękawach. Przyniosła nawet kilka obcisłych uniformów ze śliskich tkanin, które podkreślały jej kształty. Elyse stała z boku i przyglądała się Jennifer z szacunkiem dla jej wyczucia elegancji. Zachwycała się jej znajomością kolorów. Potrafiła po mistrzowsku łączyć purpurowy z czerwonym oraz trzy różne odcienie zieleni, uzyskując niesamowity efekt. Jedynym kolorem, którego Jennifer chyba nie lubiła był niebieski, lecz po długim wahaniu zdecydowała się na jeden niebieski sweter, tylko dlatego, że dobrze pasował do kremowego kostiumu. Gdy zostawiła wszystko przy kasie, Elyse poprowadziła Jennifer na zaplecze, gdzie zaproponowała jej kawę. - Zadziwiasz mnie - powiedziała Elyse, gdy obie wygodnie usiadły. - Uznałam, że jesteś elegancka na sposób klasyczny. Jennifer wciąż była rozbawiona swoimi zakupami. - Czas na zmianę. - Cóż, jestem zadowolona, że wybrałaś de Marco dla swojej metamorfozy. Jennifer uśmiechnęła się i obserwowała Elyse, gdy podeszła do szafki ze sprzętem stereo i nastawiła płytę. Nawet w bufiastych, tweedowych spodenkach, zamszowej koszuli i z włosami w koński ogon wyglądała wspaniale. Była energiczna, miała egzotyczną urodę i sex-appeal. Nagle Jennifer ogarnął smutek. Nie można było patrzeć na Elyse i nie myśleć o Joshu. Przez prawie tydzień dawała sobie jakoś radę. Teraz, na widok tak wystrzałowej kobiety, powróciły wspomnienia. Elyse usiadła koło Jennifer na sofie i podkurczyła nogi jak kot. - Co to za propozycja, o której mówiłaś? Jennifer przełknęła kawę, próbując zapomnieć o Joshu i zająć się interesami. - Jolie poświęca cały kwietniowy numer Hawajom. Wpadłam na pomysł, który przyniósłby zysk zarówno tobie jak i magazynowi. - To brzmi interesująco - powiedziała Elyse, unosząc brwi. - Chciałabym, żebyś zaprojektowała specjalną kolekcję dla Jolie. Coś nowego, kipiącego życiem i tropikalnego. - Pod nazwą de Marco? - Entuzjazm Elyse jakby opadł. - Nie, pod całkiem nową nazwą. - Jennifer zastanawiała się, dlaczego Elyse nagle zesztywniała. - Zamierzam wylansować pomysł i kolekcję jednocześnie. Wydanie będzie promować modę, a moda wydanie. - Josh cię do tego namówił. - Elyse zeszła z tapczanu i podeszła znów do stereo. - Być może będziemy musiały skorzystać z pieniędzy Josha, ale to tylko plan. Nie rozmawiałam z nim jeszcze. Jestem przekonana, że to dobry pomysł. Elyse wyłączyła muzykę. - Nie mogę - powiedziała. - Dlaczego? - Po prostu, Jennifer. Ale dziękuję za propozycję. - Podeszła do okna i oparła się o parapet. Jennifer zorientowała się, że coś ją męczy. - To dlatego, że Josh będzie finansował? - Nie chodzi tu o Josha ani o ciebie. Czy możemy zmienić temat? - Elyse stała tyłem do pokoju. - Nie mogę przestać, Elyse. Jest to dla mnie zbyt ważne i myślałam, że może być ważne również dla ciebie. Chciałam nawet cię poprosić, żebyś wystąpiła jako modelka. Wyglądasz świetnie, a nasi czytelnicy z chęcią zobaczyliby projektantkę w jej własnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|