[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Karol patrzył, jak palec Chrestomanciego kieruje się w jego stronę. Tak mnie nie dostaniesz! - pomyślał. - Zwięty Franciszek - powiedział. Palec Chrestomanciego po prostu przesunął się do Dana Smi-tha. Dan się zaciął. - Proszę pana, żołądek mnie boli. Nie mogę myśleć. Palec nadal wskazywał. - Och - stęknął Dan. - Ee... Dick Turpin. To wywołało westchnienie grozy w II y i niemal jęk rozczarowania, kiedy palec Chrestomanciego przesunął się na drugą stronę przejścia i wskazał Estellę. Estella zdążyła już podnieść swoją ławkę i pozbierać większość książek, ale kłębek wełny potoczył się kilka ławek dalej i rozwinął po drodze. Estella na kolanach zwijała wełnę, coraz bardziej szarą, więc nie zauważyła palca. Nan pochyliła się i szturchnęła ją. Estella podskoczyła. - Teraz moja kolej? Przepraszam. Guy Fawkes... czy ktoś już wymienił Guya Fawkesa? Wróciła do zwijania wełny. - Chwileczkę - powiedział Chrestomanci. Dziwna cisza zapadła w klasie. - Czy możesz mi opowiedzieć o Guyu Fawkesie? Estella ponownie podniosła wzrok. Wszyscy patrzyli na nią, zastanawiając się, czy jest czarownicą, ale Estella myślała tylko o swojej wełnie. - Guy Fawkes? Spalili go na stosie za wysadzenie w powietrze Parlamentu. 93 - Wysadził w powietrze? - powtórzył Chrestomanci. Simon otworzył usta, żeby powiedzieć, że Estella ma rację, 1 szybko je zamknął. Estella przytaknęła. Kilka osób zawołało: - Tak, proszę pana! Wysadził, proszę pana! Chrestomanci spojrzał na pana Wentwortha. Pan Wentworth powiedział: - W 1605 roku Guy Fawkes został przeszmuglowany do piwnic Parlamentu z kilkoma beczkami prochu strzelniczego, żeby wysadzić w powietrze Parlament oraz króla. Ale chyba popełnił błąd. Proch wybuchł w nocy i zniszczył oba budynki Parlamentu, nikogo nie zabijając. Guy Fawkes wyszedł z tego bez szwanku, ale prawie natychmiast go schwytano. To brzmiało podobnie do innych fragmentów historii, które pan Wentworth przekazywał Chrestomanciemu, ale jakoś' się różniło. Oczy Chrestomanciego błyszczały nietypowo, bardzo czarne i bystre. Spojrzał prosto na Nan i powiedział: - Błąd, hę? To mnie nie dziwi. Ten Fawkes nigdy nie potrafił niczego zrobić, jak należy. Wskazał Nan. - Ryszard Lwie Serce - powiedziała Nan. I pomyślała: znalazł! Guy Fawkes sprawił, że nasz świat potoczył się inaczej. Ale dlaczego? Będzie chciał, żebym to opisała, a ja nie wiem, dlaczego. Myślała i myślała, podczas gdy Chrestomanci zbierał od II y nazwiska, których już nikt nie potrzebował. Piąty listopada 1605 roku. Nan pamiętała tylko, co powiedziała jej matka kiedyś, dawno temu, zanim zabrali ją inkwizytorzy. Mama mówiła, że piąty listopada to był ostatni dzień Tygodnia Czarów. Tydzień Czarów zaczyna się w Halloween, a dzisiaj jest Halloween. Czy to pomoże? Musi pomóc, chociaż Nan nie wiedziała, w jaki sposób. Ale wiedziała, że ma rację i że Chrestomanci jednak znalazł odpowiedz, ponieważ miał taką spokojną, zadowoloną minę, kiedy stał obok pana Wentwortha. - Teraz - oznajmił - zdemaskujemy czarownicę. Znowu przybrał roztargniony wyraz twarzy. Powoli wyjmował wąską złotą kasetkę z kieszeni gołębioszarej marynarki i jeśli teraz na kogoś patrzył, to na Karola. Dobrze, pomyślała Nan. Daje mi czas do namysłu. A Karol pomyślał: No więc dobrze. Zdemaskuj mnie. Ale i tak ci nie pomogę. Chrestomanci podniósł do góry płaskie złote pudełeczko, żeby wszyscy je zobaczyli. - To - oznajmił -jest najnowszy nowoczesny wykrywacz czarownic. Patrzcie uważnie. Karol patrzył. Był niemal pewien, że wykrywacz czarownic to złota papierośnica. - Kiedy wypuszczę z ręki tę maszynę - ciągnął Chrestomanci - sama uniesie się w powietrze i wskaże wszystkich po kolei z wyjątkiem Simona. Jest tak zaprogramowana, że kiedy wskaże czarownicę, zabrzęczy. Chcę, żeby wskazana czarownica podeszła i stanęła obok mnie. Uczniowie zagapili się na złoty prostokącik, przejęci i podnieceni. Rozległy się achy i ochy. Złoty przedmiot drgnął w dłoni Chre-stomanciego. Chrestomanci puścił go, a przedmiot zawisł w powietrzu, kołysząc się lekko. Karol spiorunował go wzrokiem. Zrozumiał. Brian. Niewidzialny Brian miał nosić przedmiot po klasie. Tego już za wiele! Jeśli Chrestomanci myślał, że pominie Karola i zostawi całą zabawę dla Briana, to się ciężko rozczaruje. Podrygująca kasetka przekręciła się do góry nogami. Karol zobaczył, że rozchyliła się lekko wzdłuż górnej krawędzi, jakby Brian zaglądał do środka, żeby sprawdzić, czy to naprawdę papierośnica. Naprawdę. Karol dostrzegł w środku białe papierosy. - Ruszaj - powiedział Chrestomanci do pudełeczka. Złote pudełeczko zatrzasnęło się tak głośno, że wszyscy podskoczyli, i szybko podpłynęło do pierwszej ławki. Zatrzymało się na wysokości głowy Ronalda Westa. Wydało przenikliwy pisk. Wszyscy znowu podskoczyli, włącznie z Ronaldem i złotym pudełeczkiem. - Podejdz tutaj - rozkazał Chrestomanci. Ronald, całkiem ogłupiały, wstał z ławki i chwiejnie poczłapał do Chrestomanciego. - Ja nigdy...! - próbował protestować. - Sam wiesz, że tak - uciął Chrestomanci. I zwrócił się do złotego pudełka: - Dalej. Pudełeczko trochę niepewnie popłynęło do Geoffreya Bainesa. Znowu zapiszczało. Chrestomanci skinął ręką. Geoffrey wyszedł z ławki, blady, lecz nie protestujący. 94 - Skąd wiedziało? - zapytał lękliwie. - Nowoczesna technologia - wyjaśnił Chrestomanci. Tym razem złote pudełko ruszyło dalej bez ponaglania. Piszczało, przesuwało się i znowu piszczało. Jeden po drugim nieszczęśni uczniowie wstawali i wychodzili przed front klasy. Karol pomyślał, że to brzydka sztuczka. Chrestomanci próbował wyprowadzić go z równowagi. Pudełko zrównało się teraz z Lance'em Osgoodem. Wszyscy czekali, żeby zapiszczało. Czekali i czekali. Papierośnica wisiała obok Lance'a, aż dostał zeza od patrzenia na nią. Ale nic się nie stało.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|