Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyższością.
- To się określa na podstawie ciężaru dziecka.
- Lekki. Jak najlżejszy.
Przybrała oburzoną minę. Tymczasem Luc zaczął się śmiać tak
zarazliwie, że zanim się spostrzegła, też wybuchnęła śmiechem.
- Jesteśmy szaleni! - zawołała, nie mogąc powstrzymać wesołości.
- Bo to jest cudowne - powiedział Luc z zachwytem. - Mam bratanicę. To
naprawdę wspaniałe uczucie.
Objął Grace ramieniem i wspólnie przyglądali się Toni.
To było urocze. Zbyt urocze. Powinna od razu wycofać się z tego uścisku.
To z pewnością wykraczało poza służbowe obowiązki, łamało umowę z
Dominikiem Salvatore. Z lekkim westchnieniem Grace pomyślała sobie, że to
tylko taki kumpelski uścisk, a nie żadne sprawy damsko-męskie. I zapom-
37
R S
niawszy się na chwilę, przytuliła się do niego, opierając głowę o jego obojczyk.
Tylko przez chwilę nie kontrolowała swoich emocji, ciesząc się jego bliskością.
Wiedziała, że to po kumpelsku. Ale stało się teraz prawdą, że zapragnęła jego
dotyku i pieszczoty z niezwykłą pożądliwością. Wydało jej się to tak niezbędne
do życia jak jedzenie i picie. Albo jeszcze bardziej.
- Słuchaj - szepnął, przysuwając się jeszcze bliżej, o ile to było możliwe. -
Słuchaj, co ona teraz robi?
- Ona gaworzy - szepnęła Grace.
Musnął włosami jej policzek.
- Co to znaczy? Czy myślisz, że ona coś chce nam powiedzieć w swoim
własnym języku?
- To brzmi trochę, jakby uczyła się wymawiać poszczególne litery -
zastanowiła się Grace. - Myślę, że chce powiedzieć, że jest szczęśliwa.
- Szczęśliwa? To dobrze.
- Tak, wspaniale - potwierdziła Grace. Nagle spoważniała. - Luc!
Potrzebne nam są pieluszki.
- Co takiego?
- Pieluszki!
Miała wrażenie, że uczestniczy w pięknym śnie. Nie była panią swojej
woli. Zciskała kurczowo koszulę Luca, gniotąc ją niemiłosiernie. Potem niemal
podświadomie poprawiła mankiety koszuli. Wyczuła poprzez materiał silne
mięśnie...
Potrząsnął głową.
- Nie potrzebujemy pieluszek. Jest coś o wiele ważniejszego. Zapewniam
cię, że nie chodzi tu o pieluszki.
Zaczerwieniła się.
- Być może ty nie potrzebujesz pieluszek, ale pomyśl o Toni. Czy już
przestałeś opiekować się dzieckiem?
38
R S
- Bardzo wnikliwa uwaga. Ale jeśli nadal będziesz mnie tak słodko
obejmować, nie będę w stanie skoncentrować się na pieluszkach.
Odskoczyła nerwowo.
- Ja wcale nie chciałam. To... niechcący. Przypadkowo.
- Pozwól mi zgadnąć - zaśmiał się. - Pomyliłaś mnie z Willym-
Williamem.
Przeraziła się. Jak mogła być tak głupia? Stracić wszystko dla tej jednej
chwili? Przecież znała Luca. Wiedziała, że nie igra się z ogniem. Jak mogła po-
zwolić, żeby ją dotknął? Jak mogła odwzajemnić ten uścisk? O Boże!
- To się już więcej nie powtórzy, panie prezesie. Przepraszam.
Zbliżył się do niej.
- Co się nie powtórzy? Nie pomylisz mnie więcej z Willym-Williamem?
Czy nigdy więcej nie przytulisz się tak słodko?
- Dobrze pan wie, co mam na myśli. Ale przepraszam. - Nienawidziła go.
Nie cierpiała z całych sił, wściekła, że znalazła się w tak bezsensownej sytuacji.
- Nie miałam zamiaru pana dotykać. To stało się zupełnie przypadkowo. Poza
tym jest sprawą oczywistą, że nie mylę pana z Wi...lliamem.
Zmiał się teraz do rozpuku.
- Nawet nie potrafisz wypowiedzieć jego imienia, żeby się nie zająknąć.
To jakieś dziwne narzeczeństwo.
- William! William! William! Oczywiście, że potrafię. Czy teraz się panu
podoba? - krzyknęła z wściekłością.
Wzięła głęboki oddech, przymknęła oczy i policzyła w myślach do
dziesięciu. Czekała, aż złość minie. Powinna być bardzo ostrożna. W
przeciwnym bowiem razie może dojść do sytuacji, w której nie będzie w stanie
kontrolować emocji i wszystko się wyda.
- Czy moglibyśmy wrócić do sprawy pieluszek, panie prezesie? -
zapytała, opanowawszy się, chłodnym, oficjalnym tonem.
39
R S
Przestraszyła się nagle, że prezes zacznie ją znowu wypytywać o
Willy'ego. On stanowczo za bardzo interesował się jej fikcyjnym narzeczonym.
Trzeba za wszelką cenę unikać tego tematu.
- To był trudny dzień - dodała. - Oboje jesteśmy zdenerwowani.
- I możemy powiedzieć sobie jakieś niepotrzebne słowa, których potem
będziemy żałować. Czy to chciałaś powiedzieć?
- Tak - potwierdziła cicho.
- Zatem zajmijmy się pieluchami. Podszedł do Toni i wziął ją na ręce.
- Proszę ze mną. Zaraz to załatwimy.
Opuścił swój gabinet, z Tonią na ręku podszedł do windy. Po krótkim
wahaniu Grace podbiegła do niego. Przekręciła klucz w drzwiach gabinetu. No [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript