Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

utrzymać się na wodzie. Modliła się o to.
Kolanami ponagliła konia, trzymając jednocześnie lejce. Trochę za pózno schyliła
głowę i uderzyła czołem o framugę. Pokład był mokry od wody rozbryzgującej się o burty
barki, która sunęła w stronę tamy. Dostrzegła teraz wyraznie wyrwę powstała od dynamitu albo
wskutek bombardowania w trakcie Nocy Wojny. Dokładnej przyczyny nie znała.
- Michael, przetnij szybko liny!
- W porządku, mamo! - Chłopiec, a właściwie nie chłopiec, pomyślała znowu, odwrócił
się do relingu, waląc w sznur.
- Tnij go, Michael! Tnij go nożem!
Najwyższa linę już przeciął i teraz wziął się za następna. Sarah spięła Tildie. Sam
wierzgał i rżał, bo ciągle znajdował się w środku. Ledwie mogła utrzymać cugle.
- Szybciej Michael! Szybciej! Nie utrzymam dłużej konia!
Druga lina już przecięta. Chłopiec spojrzał w kierunku matki, po czym ignorując jej
radę, zaczął walić ciężkim ostrzem w ostatnia linę. I raz... i drugi... aż nóż odskakiwał mu w
pobliże twarzy.
- Michael - krzyknęła, ale sznur był już przecięty. Wiedziała, że nie zdąży już
wyprowadzić Sama. Ruszyła do przodu, w kierunku Michaela, który chował właśnie nóż do po-
chwy.
- Siądz z tyłu i nie puszczaj mnie! - usłyszała swój wrzask. Michael chwycił się jej lewej
ręki, z której wypuściła lejce i usiadł za nią.
- Naprzód! - krzyknęła kopiąc piętami przerażoną klacz. Koń skoczył pomiędzy
słupkami barierki do wody. Głowa konia na chwilę zniknęła pod powierzchnią wody, ale zaraz
się ukazała. Woda była lodowata. Annie krzyczała. Sarah zachwiała się. Usłyszała głos
Michaela:
- Trzymam cię, mamo!
Spojrzała za siebie. Sam skoczył, ale straciła go z oczu w następnej chwili. Barka
pędziła w kierunku wyrwy, kręcąc się jak liść, który wpadł w wir.
- Tildie, ratuj nas! Tildie! - krzyczała bojąc się kopać piętami zanurzającą się klacz.
- Tildie! - wrzasnęła, gdy nagle głowa konia zniknęła pod powierzchnią.
- Musimy zeskoczyć, mamo! - krzyknął do niej Michael. Sarah ugryzła się w dolną
wargę i trzymając mocno Annie, krzyknęła głośno, aby syn mógł ją usłyszeć poprzez szum
wody.
- Michael, nie odpływaj daleko! Jeśli zatonę, ratuj Annie! Zeskoczyła z konia. Lewe
strzemię wstrzymało na chwilę jej stopę, ale puściło, gdy koń odpłynął z prądem na bok.
- Tildie! - krzyknęła, ale klacz zniknęła jej z oczu. Michael trzymał ją za szyję. Chciała
mu powiedzieć, aby poluzował koniowi duszący uchwyt, ale bała się, że zatonie.
Torby były wypełnione wodą, AR-15 został stracony wraz z jedzeniem i ubraniami, z
wyjątkiem tego, co miała w woreczkach. Walczyła z prądem. Usta Annie zanurzały się. Chciała
je utrzymać nad powierzchnią, ale traciła oddech i siły. Michaela nie było w pobliżu.
- Michael!
- Tutaj - odpowiedział zjawiając się nagle obok niej. Pomógł Sarah podtrzymać Annie.
- Mamo, już blisko brzegu.
Kobieta spojrzała przed siebie. Fale rozpryskiwały się jej na twarzy, smagając ją i
zadając ból, jakby nie były cieczą, lecz ciałem stałym. Ujrzała błotnisty brzeg. Wyciągnęła
dalej prawą rękę, omalże nie wypuszczając Annie. Dziewczynka zdołała wykrztusić:
- Mamo, boję się.
- Ja też! - krzyknęła Sarah widząc, jak szybko przesuwa się brzeg.
Spojrzała na prawo, gdzie zobaczyła coraz większą wyrwę w tamie. Barka nie mieściła
się w dziurze. Zatrzymała się na chwilę, po czym prąd wessał ją do środka. Sarah znów
machnęła mocno prawą ręką. Michael próbował ją holować. Chciała mu powiedzieć, aby
ratował siebie. Przynajmniej on by przeżył.
- Michael!
- Jeszcze tylko trochę! - krzyknął i fala uderzyła go w twarz. Zachłysnął się i zakrztusił.
Sarah machała rękami, ciągnęła, szarpała. Prąd znosił ją, a brzeg umykał szybko.
Jednak wydawał się być odrobinę bliżej.
Michael ciągnął ją, ciągnął Annie. Nie mogła zrozumieć, skąd miał tyle sił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript