[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się zwrotem bransoletki. - Skąd ci to przyszło do głowy? Pan Wendell mówił, że zależało im na oddaniu sprawy do sądu. - Mogą przecież zmienić zdanie i wycofać oskarżenie. Przestraszyłam się nie na żarty. - Nie wolno nakłaniać świadków do składania fałszywych zeznań. To straszne przestępstwo. - Fałszywe zeznania? Skąd ci to przyszło do głowy? - Przepraszam. Myślałam, że na tym polega twój pomysł. - Skądże znowu. Zresztą, wolę bardziej subtelne metody - powiedział, po czym szybko zmienił temat. - Co chcesz włożyć na przyjęcie? - Wciąż mam jedną z koktajlowych sukienek, które mi kupiłeś. - Pomyślałem, że... - Rozumiem, ale naprawdę nie ma takiej potrzeby. Dziękuję. - Nie chcesz przyjąć niczego ode mnie? O to chodzi, prawda? - Odniosłam wrażenie, że czuje się dotknięty. - Jak możesz tak mówić? Szczególnie teraz, gdy tyle mi dajesz? Uśmiechnął się z wyraznym trudem. - No tak... Nieważne. W dniu przyjęcia Jack wrócił do domu znacznie wcześniej. - Co się dzieje? - spytał, widząc, że siedzę sama. - Nie mam nic do roboty - poskarżyłam się. - Za to dziadek jest uszczęśliwiony. Jack przyglądał mi się z namysłem. - Zastanawiam się, jak długo zamierzasz podporządkowywać wszystko jego potrzebom. - Jack, jesteś niesprawiedliwy. To stary człowiek... RS 92 - Wcale nie chcę go krytykować. Boję się tylko, że ty nie masz nikogo, kto zaopiekowałby się tobą. Przebudz się, Delio. Dziadek rozumuje jak dziecko. Bardzo urocze dziecko, tyle że cały ciężar spoczywa na tobie. - To mój ciężar, więc będę musiała sobie z nim poradzić - rzuciłam ze złością, ale zaraz się opamiętałam i pospiesznie dodałam: - Doceniam, oczywiście, to, co dla mnie robisz. Naprawdę. Jack uśmiechnął się, widząc, jak się speszyłam, i na szczęście zakończył rozmowę. Wkrótce potem poszłam się przebrać. W jedwabnej niebieskiej sukience z Charliem na ramieniu prezentowałam się całkiem dobrze. W oczach Jacka dojrzałam błysk uznania. Sam był ubrany bardzo niezobowiązująco i znów wyglądał tak atrakcyjnie, jak pamiętałam go z jachtu. I nagle spostrzegłam spinki, które wpiął do mankietów. To były te same, które dostał od dziadka Nicka. Zupełnie jakby dziś wieczorem potrzebne mu było szczęście. Zauważył, że się im przyglądam, i z zakłopotaną miną obciągnął rękawy marynarki. - Zaraz tu będą - powiedział. - Wszystko gotowe? Przyszli bardzo punktualnie. Stawili się w komplecie i trzeba uczciwie przyznać, że tworzyli całkiem urodziwą paczkę. Bałam się, że mojego nastroju nic nie poprawi, a tymczasem okazało się, że niemal od samego początku przyjęcie stało się wielkim sukcesem. Po części było to zasługą Jacka, który flirtował z każdą obecną kobietą, poczynając od Penny, ponętnej córki Hetty, a kończąc na posępnej żonie Aleca, Lil. Lil nie miała wiele powodów do radości. Alec, chociaż bardzo oddany żonie, z natury był flirciarzem. Teraz też miał podbite oko, co świadczyło o tym, że znowu gdzieś pobłądził. Jack zajął się Lil z wielkim oddaniem. Widziałam, jak się rumieniła, kiedy głęboko zaglądał jej w oczy. Alec najwyrazniej też to zauważył. Zostawił mężczyzn, którzy raczyli się najlepszą whisky Jacka, i niedbałym krokiem ruszył przez pokój, aż stanął u boku żony. - Lil... Zdawała się go nie słyszeć. - Lil... - Dotknął jej ręki. Spojrzała na męża, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu. Alec osłupiał. Przywykł do tego, że był w centrum zainteresowania żony. - O co chodzi? - Lil wreszcie go dostrzegła. - Hm... Nie porozmawiałabyś z Billem? RS 93 Jednak Lil dobrze czuła się w towarzystwie czarującego gospodarza i nie zamierzała nigdzie odchodzić. Prawdę mówiąc, wcale jej nie winiłam. - Znam Billa od lat - odparła stanowczo. - Dlaczego właśnie teraz miałabym z nim rozmawiać? - Odwróciła się do Jacka. - Opowiadaj dalej. Alec, potraktowany tak lekceważąco, oddalił się z nieszczęśliwą miną. Takich zabawnych zdarzeń było tego wieczoru więcej. Ken, który najwyrazniej uważał, że każdy biznesmen musi być mniejszym lub większym oszustem, szczegółowo wyjaśnił Jackowi, w jaki sposób okradał firmę Callon Inc. - Bardzo sprytnie - orzekł Jack z poważną miną. - Nie przypuszczałem, że w systemie zabezpieczeń jest tyle słabych punktów. W poniedziałek natychmiast się tym zajmę. - Ty? - Jestem właścicielem również tej firmy. Nie mówiłem ci o tym? Ken wzdrygnął się nerwowo. Włączono już muzykę i rozpoczęły się tańce. Długo zastanawiałam się, co podkusiło Jacka, żeby zaprosić Lil do tańca. Przecież nie mógł wiedzieć, że w tym ciężkim ciele drzemie dziewczyna, która dwadzieścia lat temu szalała na dyskotekach. Wystarczyło kilka akordów, żeby ją obudzić i chwilę pózniej wśród wiwatów i oklasków wirowali z Jackiem po całym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|