Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Och  powiedziała  to pan.
 Czy mogę wejść i porozmawiać z panią?
 Och& cóż, tak, chyba tak.
Wprowadziła go do małej, ciemnej bawialni, w której poprzednim razem
czekał. Na kominku rozpoznał starszego brata małego dzbanka Maureen.
Miało się wrażenie, że jego wielki zakrzywiony dziób dominuje nad tym
niewielkim zachodnim pokojem z jakąś wschodnią drapieżnością.
 Obawiam się  powiedziała Deirdre przepraszającym tonem  że
jesteśmy dzisiaj wytrąceni z równowagi. Nasza pomoc, ta Niemka& odchodzi.
Była u nas zaledwie miesiąc. Wygląda na to, że przyjęła tę pracę tylko po to,
żeby przyjechać do naszego kraju, bo ma tu kogoś, za kogo chce wyjść.
Dogadali się już i odchodzi dziś wieczór bez wypowiedzenia. Poirot cmoknął.
 Doprawdy, żeby tak się z nikim nie liczyć.
 Prawda? Ojczym mówi, że to nielegalne. Ale nawet jeżeli to nielegalne,
że rzuca pracę i wychodzi za mąż, nie wiem, co można na to poradzić. Nawet
byśmy nie wiedzieli, że odchodzi, gdybym jej nie przyłapała na pakowaniu.
Po prostu wyszłaby z domu bez słowa.
 Niestety, w tych czasach nikt się z nikim nie liczy.
 Tak  przytaknęła tępo Deirdre.  Chyba tak. Otarła czoło grzbietem
dłoni.
 Jestem zmęczona  powiedziała.  Bardzo zmęczona.
 Tak  powiedział Poirot łagodnie.  Sądzę, że może pani być bardzo
zmęczona.
 Czego pan sobie Tyczy, monsieur Poirot?
 Chciałem panią zapytać o toporek do cukru.
 Toporek do cukru?
Twarz miała bez wyrazu, nie zrozumiała.
 Takie narzędzie z brązu, z ptaszkiem u góry, wysadzane niebieskimi,
czerwonymi i zielonymi kamieniami  opisał Poirot starannie,
 Ach tak, wiem.
Ton jej głosu nie zdradzał najmniejszego zainteresowania czy ożywienia.
 Jeżeli dobrze rozumiem, pochodzi z tego domu?
 Tak. Matka kupiła go na bazarze w Bagdadzie. To jedna z rzeczy, jakie
zanieśliśmy na kiermasz na plebanii.
 Na wyprzedaż Przynieś i Kup, czy tak?
 Tak, mamy ich tu mnóstwo. Trudno kogoś namówić na kupno, ale
zwykle znajdzie się coś do oddania.
 Więc znajdował się tu, w tym domu, aż do świąt Bożego Narodzenia, a
potem oddała go pani na wyprzedaż Przynieś i Kup? Zgadza się?
Deirdre zmarszczyła czoło.
 Nie na bożonarodzeniowe Przynieś i Kup. Na to wcześniejsze.
Dożynkowe.
 Dożynkowe& to by było& kiedy? Pazdziernik? Wrzesień?
 Koniec września.
W niewielkim pokoju było bardzo cicho. Poirot spojrzał na dziewczynę, a
ona na niego. Twarz miała spokojną, bez wyrazu, nie zdradzającą
zainteresowania. Próbował się domyślić, co się dzieje za tą ślepą ścianą jej
apatii. Pewno nic. Może, tak jak powiedziała, jest po prostu zmęczona&
Powiedział cichym głosem, z naciskiem:
 Jest pani całkowicie pewna, że to była wyprzedaż dożynkowa? Nie
bożonarodzeniowa?
 Zupełnie pewna.
Jej oczy były spokojne, nawet nie mrugnęła. Herkules Poirot zaczekał. I
czekał dalej& Ale to, na co czekał, nie nastąpiło. Powiedział formalnym
tonem:
 Nie mogę pani dłużej zatrzymywać, mademoiselle. Odprowadziła go do
frontowych drzwi. Wkrótce znów odchodził podjazdem.
Dwa sprzeczne zeznania& zeznania, których w żaden sposób nic da się
pogodzić.
Kto ma rację? Maureen Summerhayes czy Deirdre Henderson?
Jeżeli toporkiem do cukru posłużono się do tego, do czego, jak sądził, się
posłużono, była to sprawa o żywotnym znaczeniu. Dożynki odbyły się pod
koniec września. Pomiędzy tą datą a Bożym Narodzeniem, dwudziestego
drugiego listopada, zginęła pani McGinty. Do kogo wtedy należał toporek do
cukru?
Poszedł na pocztę. Pani Sweetiman zawsze służyła pomocą, i to najlepiej,
jak potrafiła. Była na obu wyprzedażach, powiedziała. Zawsze na nie chodzi.
I tyle ładnych rzeczy tam się trafia. Pomagała je przedtem ułożyć. Na ogół
jednak każdy przynosi je ze sobą, nie przysyłał ich wcześniej.
Tłuczek z brązu podobniejszy do toporka, z kolorowymi kamykami i
ptaszkiem? Nie, dokładnie sobie nie przypomina. Było takich mnóstwo rzeczy
i tyle zamieszania, i niektóre rzeczy ludzie rozdrapali od razu. No, może coś
takiego sobie przypomina, wycenione na pięć szylingów, i to razem z
miedzianym dzbankiem na kawę, ale dzbanek miał dziurę w dnie& nie
nadawał się do użytku, chyba jako ozdoba. Ale nie mogła sobie przypomnieć,
kiedy to było& już jakiś czas temu. Może na Boże Narodzenie, może
wcześniej. Nie zapamiętała&
Przyjęła paczkę Poirota. Polecona? Tak.
Spisała adres, zauważył tylko bystry błysk zainteresowania w jej
przenikliwych czarnych oczach, kiedy mu podawała dowód nadania.
Hercules Poirot powoli ruszył pod górę, zastanawiając się w duchu.
Z nich dwu Maureen Summerhayes, roztrzepana, wesoła, niedokładna,
prędzej mogła się mylić. Dożynki czy Boże Narodzenie, nie robiłoby to dla niej
różnicy.
Jest bardziej prawdopodobne, że Deirdre Henderson, powolna, niezręczna,
potrafiła ściślej określić czas i datę.
Ale zostawało to niepokojące pytanie.
Dlaczego po wysłuchaniu jego pytań nie zainteresowała się, dlaczego chce
wiedzieć? Z pewnością byłoby to naturalne, nieuniknione pytanie.
Ale Deirdre Henderson go nie zadała.
ROZDZIAA PITNASTY
I
Ktoś do pana dzwonił!  zawołała Maureen z kuchni, kiedy Poirot wszedł
do domu.
 Ktoś dzwonił? Kto? Był z lekka zdziwiony.
 Nie wiem, ale zapisałam numer na bloczku żywnościowym.
 Dziękuję, madame.
Wszedł do pokoju stołowego i podszedł do biurka. Wśród nieporządnie
porozrzucanych papierów znalazł przy telefonie bloczek żywnościowy z
notatką:  Kilchester 350 .
Podniósłszy słuchawkę, wykręcił numer.
Natychmiast się odezwał kobiecy głos:  Breather i Scuttle.
Poirot szybko się domyślił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript