[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i zdobywając serce księżnej, zaciągnął wobec niej szczególne zobowiązania. Była to więc także sprawa honoru. Marco dostrzegł nagle, że po raz pierwszy od chwili, gdy wraz z Paolem uciekł z Italii, zaczął przed kładać czyjeś życzenia nad swoje własne. Elena wsunęła rękę w jego dłoń, po czym przemówiła: - Mości Beltraffio, messer de Grimaldi. Chcę, żeby ście obaj wysłuchali uważnie tego, co mam do powie dzenia. Całym sercem przychylam się do propozycji mego kanclerza, nie tylko ze względu na własne uczu cia, ale i dobro księstwa Reggiano. Niezwłocznie poin formuję Radę Sześciu, że zleciłam przygotowanie do kumentów, na mocy których Marco Rinaldi będzie nie tylko mym mężem, ale i współrządcą, uprawnionym do tytułowania się księciem. Elena mówiła pełnym powagi i dostojeństwa tonem, którego zawsze używała, gdy wypełniała swe monarsze obowiązki. Jej słowa wzbudziły w Marcu niezwykłą reakcję, chociaż ani Elena, ani Beltraffio nie zdawali sobie z te go sprawy. Ogarnęły go tak silne uczucia miłości i po dziwu, jakich nie zaznał przedtem. Z wyjątkiem Paola, wszystkich ludzi traktował jak narzędzia, które miały mu służyć, jednak Elena stała się dla niego kimś abso lutnie wyjątkowym. Oto rezygnowała z czegoś niezwykle ważnego na je go rzecz, a czyniła to z taką godnością i wdziękiem, że obudziła w nim najwyższy szacunek. Nie zastanawiając się wiele, przyklęknął przed nią na kolano i włożył swe ręce w jej dłonie, jakby był jej wasalem, a ona jego su- werenem, któremu składał przysięgę lojalności. - To dla mnie najwyższy honor, pani, tym bardziej że tak niewiele mogę ci dać w zamian. Elena gestem nakazała, by wstał. - Już dałeś mi samego siebie, a to dla mnie prawdzi wy zaszczyt. A teraz musimy stawić czoło zagrożeniu i zdecydować, jak zareagować na podłość hrabiego. - Słusznie, pani - poparł ją Beltraffio. - Miejmy tyl ko nadzieję, że Rada Sześciu okaże się ugodowa, gdy oznajmimy im nasze postanowienie. Kierując się zdro wym rozsądkiem, powinni natychmiast przychylić się do naszej propozycji, obawiam się jednak, że zdrowy rozsądek stał się rzadkim towarem na posiedzeniach starszyzny księstwa. Tego ranka Rada Sześciu okazała się niespodziewa nie radą pięciu, Orsini bowiem nie stawił się na naradę. Nie było go w komnacie i nikt nie wiedział, gdzie mógł przebywać. Jego służący twierdził podczas przesłucha nia, że gdy o świcie wszedł do sypialni swego pana, już go tam nie zastał. Nie podejrzewał jednak niczego złe go, nie było bowiem szat, które poprzedniego wieczoru dla niego przygotował. Przyjął więc, że jego pan wstał wcześniej niż zwykle, sam się odział i poszedł na jakieś spotkanie albo udał się na przechadzkę, co często czy nił, bo świeże powietrze rozjaśnia mu umysł. Te wieści przekazał Marcowi, Elenie i Beltraffiowi porucznik Luca de Grimaldi. - To istne brednie - zakończył Luca. - Najpewniej Orsini był opłacany przez hrabiego Giovanniego i ra zem z nim umknął z miasta. Z drugiej strony jego słu żący twierdzi, że wszystkie szaty i cenne przedmioty wciąż znajdują się w komnacie, a konie nadal stoją w pałacowej stajni, - Gdzie więc się podziewa? - zapytał zdenerwowa ny Beltraffio. - To posiedzenie Rady ma dotyczyć spraw niezwykłej wagi, powinni więc znalezć się na nim wszyscy członkowie, by ktoś pózniej nie próbował podważać podjętych decyzji. - Racja - przyznała Elena, a Marco przybrał minę sfinksa. Jednak po szybkiej naradzie uznano, że nie można tra cić czasu i należy rozpocząć posiedzenie bez Orsiniego, a Luca natychmiast wyruszył na jego poszukiwania. - Nawet jeśli nie uciekł z Ubertim, niewykluczone, że jest zdrajcą. Pozostając na miejscu, miałby szansę znacz nie lepiej przysłużyć się swemu nowemu panu - skomen tował ponuro Beltraffio, nakazując szambelanowi, by wprowadził pięciu członków Rady do sali tronowej. Oczywiście Graziani już od progu wykrzykiwał, że z powodu nieobecności Orsiniego wszystkie ustalenia będą nieważne, ale Elena odparła, że kiedy wysłuchają listu hrabiego Giovanniego, stanie się jasne, że nie moż na czekać, aż Orsini raczy wychynąć z miejsca, w któ rym się zaszył z bliżej niewyjaśnionych przyczyn. - To do niego całkiem niepodobne - mruknął pod nosem któryś z doradców. - Nigdy nie opuszczał żad nych narad. - Tym razem nie wiedział, że będziemy musieli się zebrać - wtrącił inny. - W rzeczy samej - zgodziła się Elena - A skoro już to ustaliliśmy, zajmijmy się wreszcie sprawami państwa. Po przeczytaniu listu hrabiego w sali podniosła się wrzawa. - Od początku sprzeciwiałem się temu małżeństwu - zagrzmiał. Graziani. -I teraz jasno widać, że miałem rację. Niepotrzebnie obraziliśmy hrabiego Giovannie go. Byłoby o wiele lepiej, gdyby księżna przyjęła jego matrymonialną ofertę. - Lecz tego nie zrobiłam - ucięła Elena. -I teraz je stem żoną kapitana Rinaldiego. Porzućmy więc próżne żale i jałowe dyskusje, tylko wysłuchajmy, co ma nam do zaproponowania szacowny Beltraffio. Graziani już otwierał usta, by zgłaszać kolejne skar gi, ale milczący dotąd Marco pochylił się i z wysokości swego tronu powiedział cichym, lecz nieznoszącym sprzeciwu głosem: - Zamilcz, człowieku. Twoja księżna udzieliła teraz głosu kanclerzowi. Nic jednak nie mogło uciszyć Grazianiego, gdy Bel traffio poprosił Elenę o uzasadnienie Radzie konieczno ści nadania Marcowi książęcego tytułu, co też uczyniła z niezwykłą godnością, a zakończyła słowami: - Dzięki temu zyskujemy nie tylko księcia, ale i wspaniałego wojownika, sławnego i podziwianego w całej Italii, o czym hrabia Giovanni zdaje się zapo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|