[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powoli. Nie miaÅ‚a pojÄ™cia, że takie sÅ‚owa mogÄ… przejść jej przez gardÅ‚o. - Musisz myÅ›leć, że jestem... - zaczęła, ale zamknÄ…Å‚ jej usta pocaÅ‚unkiem. - MyÅ›lÄ™, że jesteÅ› wspaniaÅ‚a. ZostaÅ„ tu ze mnÄ…, Jenny. Pragnęła tego równie mocno, jak on. - I co bÄ™dziemy robić? - uÅ›miechnęła siÄ™. - CoÅ› wymyÅ›limy. Czy to jest miÅ‚ość, zastanawiaÅ‚a siÄ™. Prawdziwa miÅ‚ość? Czy to możliwe, że Dave czuje coÅ› podobnego? Nie chciaÅ‚a pytać. ByÅ‚o jeszcze za wczeÅ›nie. Nie chciaÅ‚a go przestraszyć. Oboje potrzebowali czasu, żeby zrozumieć prawdziwÄ… naturÄ™ pożądania, które ich zÅ‚Ä…czyÅ‚o. Dave otoczyÅ‚ jÄ… ramionami. Krople wody z jego wÅ‚osów spadaÅ‚y jej na szyjÄ™. 99 R S - Pierwszy raz widzÄ™ ciÄ™ z mokrÄ… gÅ‚owÄ…. Zawsze jesteÅ› taki... taki schludny. - Schludny! Aadne rzeczy. - Pieszczotliwie pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… za wÅ‚osy. - Jaki jeszcze jestem wedÅ‚ug ciebie? ByÅ‚ najwspanialszym mężczyznÄ…, jakiego dotÄ…d poznaÅ‚a. CzuÅ‚ym, dobrym i opiekuÅ„czym. - Nie kuÅ› losu. Uznaj, że jesteÅ› schludny i już, drogi panie Latawcu - zaÅ›miaÅ‚a siÄ™. - Pan Latawiec, tak? - WciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… pod wodÄ™ i lekko poÅ‚askotaÅ‚. A kiedy wynurzyÅ‚a siÄ™ na powierzchniÄ™, prychajÄ…c jak kot, objÄ…Å‚ jÄ… mocno i gÅ‚oÅ›no pocaÅ‚owaÅ‚. - No wiesz! - obruszyÅ‚a siÄ™ żartobliwie. - Wykorzystujesz przewagÄ™ fizycznÄ…. Tak nie wolno. - A czy to wolno? - ZaczÄ…Å‚ powoli przyciÄ…gać jÄ… do siebie. Po chwili zapomniaÅ‚a o wszystkim. LiczyÅ‚ siÄ™ tylko spazm, który czuÅ‚a wewnÄ…trz, w najgÅ‚Ä™bszych zakÄ…tkach swego ciaÅ‚a. 100 R S ROZDZIAA ÓSMY - Nie patrz tak na mnie - prychnęła Księżniczka. - WÅ‚aÅ›nie, że bÄ™dÄ™. - Jake z gÅ‚owÄ… miÄ™dzy Å‚apami spoglÄ…daÅ‚ na niÄ… ponuro. - Jestem wÅ›ciekÅ‚y, że przez ciebie wylÄ…dowaÅ‚em u rakarza. - Nie mam nic wspólnego z twoim uwiÄ™zieniem. - Pudliczka westchnęła ciężko. - Nie rozmawiaÅ‚eÅ› ze mnÄ… od czasu powrotu. Czy byÅ‚o tam bardzo strasznie? - Cóż... Nie byÅ‚ to pensjonat. - Czy oni... ciÄ™... skrzywdzili? - Nie. Boli mnie tylko szyja. TrochÄ™ boli. Czy miaÅ‚ siÄ™ jej przyznać, że byÅ‚ tam tylko przez godzinÄ™? Nie, lepiej nie. - Znowu na mnie patrzysz. PrzestaÅ„. - Po prostu myÅ›lÄ™. UsiÅ‚ujÄ™ dociec, co dzieje siÄ™ w kobiecej gÅ‚owie. Albo zabraniasz mi na siebie patrzeć, albo narzekasz, że nie zwracam na ciebie uwagi. Zdecyduj siÄ™ na coÅ›. - Patrzcie, patrzcie. - Księżniczka zatrzepotaÅ‚a rzÄ™sami najpiÄ™kniej, jak umiaÅ‚a. - Okazuje siÄ™, że myÅ›lisz! A wydawaÅ‚o siÄ™, że umiesz tylko ryć doÅ‚y w ziemi. - Nie zaczynaj ze mnÄ…, siostrzyczko. RadzÄ™ ci, żebyÅ› przyzwyczaiÅ‚a siÄ™ do mojej obecnoÅ›ci. - Nie rozumiem pana, monsieur. - Postaraj siÄ™ lepiej. Chyba widzisz, że mój pan i twoja pani bardzo siÄ™ do siebie zbliżyli. Ten ich wzrok dzisiaj rano... CoÅ› mi siÄ™ wydaje, że niedÅ‚ugo bÄ™dziemy jeść z jednej miski. 101 R S - Nigdy! - Księżniczka odrzuciÅ‚a gÅ‚owÄ™ z oburzeniem. - MyÅ›l sobie, co chcesz, a ja i tak wiem swoje. Kto wie, czy nie zamieszkamy razem, Francuzeczko. I to niedÅ‚ugo. - Moja pani jest zbyt zapracowana i nie ma czasu na bzdury. - Bzdury? - No wiesz, romanse. Jake podniósÅ‚ siÄ™ oburzony i obszedÅ‚ KsiężniczkÄ™ dookoÅ‚a. - Tam, skÄ…d pochodzÄ™, mówiÄ…, że jeÅ›li nie masz czasu na romanse, lepiej zamknij nad sobÄ… wieko trumny, bo i tak już nie żyjesz. - Jasne. - Księżniczka pacnęła go Å‚apÄ… po mordzie i z gracjÄ… usadowiÅ‚a siÄ™ na poduszce. - Czegóż innego można spodziewać siÄ™ po prymitywnych buldogach. Ja uważam, że nasi ludzie niezbyt siÄ™ lubiÄ…. Tyle razy siÄ™ kłócili. Sam widziaÅ‚eÅ›. Pomagali sobie tylko ze wzglÄ™du na dziecko. - Nie wiem, czy zauważyÅ‚aÅ›, że dziecka już nie ma, a oni wciąż siÄ™ spotykajÄ…, ha ha. Zamieszkamy razem, maÅ‚a. To pewne jak pchÅ‚a na psim ogonie, pomyÅ›laÅ‚. Jenny z ciężkim westchnieniem spojrzaÅ‚a w lustro. Jak na inteligentnÄ… kobietÄ™, zachowuje siÄ™ jak idiotka. %7Å‚eby iść do łóżka z mężczyznÄ…, który musi pozostać tylko przyjacielem! NaÅ‚ożyÅ‚a podkÅ‚ad na ciemne siÅ„ce pod oczami i przypudrowaÅ‚a twarz. Przecież ich zwiÄ…zek nie ma przyszÅ‚oÅ›ci. Widać to jak na dÅ‚oni. Od kiedy odjechaÅ‚a Dori, Dave prawie nie przychodzi do cukierni. Ale z drugiej strony, może jest zajÄ™ty planowaniem przeprowadzki... Dlaczego przytrafiÅ‚o siÄ™ to wÅ‚aÅ›nie jej? I dlaczego wÅ‚aÅ›nie teraz? Dzwonek telefonu wyrwaÅ‚ jÄ… z tych bezprzedmiotowych rozmyÅ›laÅ„. 102 R S - DzieÅ„ dobry, Jenny. Tu Mark. - Cześć. DostaÅ‚eÅ› moje sprawozdanie finansowe? - Dlatego dzwoniÄ™. Komisja zebraÅ‚a siÄ™ dziÅ› rano. ZdecydowaÅ‚a, że dostaniesz pożyczkÄ™. Podpisz tylko kilka papierów i pieniÄ…dze sÄ… twoje. Jenny oparÅ‚a siÄ™ o krzesÅ‚o. Mimo że liczyÅ‚a na pożyczkÄ™, nic nie byÅ‚o pewne. Teraz może umawiać siÄ™ z murarzami i kupić nowe gabloty. Ciekawe, kiedy Dave ma zamiar siÄ™ przenieść? Chyba nie ustaliÅ‚ jeszcze, żadnej konkretnej daty. Przynajmniej nic jej o tym nie wspominaÅ‚. TrochÄ™ przykro bÄ™dzie stracić takiego sÄ…siada! - To fantastycznie, Mark. Bardzo siÄ™ cieszÄ™. PrzyjadÄ™ do banku w czwartek rano, dobrze? MuszÄ™ lecieć, bo już pózno. Do zobaczenia. Pod stoÅ‚em zauważyÅ‚a zapomnianÄ… grzechotkÄ™ Dori. PodniosÅ‚a jÄ… i chwilÄ™ przytrzymaÅ‚a w dÅ‚oni. To już trzy tygodnie. Czy Rob i Teensy dojechali szczęśliwie do Nowego Jorku? Jak czuje siÄ™ maÅ‚a? Powinni byli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|