Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rachunków bez odpowiednich środków na koncie. Głównie czekałam, aż Annie
i Zach do mnie zadzwonią. Callie leżała w nogach i chrapała, podrygując łapami,
jakby we śnie kopała w jamach świstaków. Próbowałam uporządkować myśli i
ułożyć w jakąś logiczną sekwencję, ale na próżno. Otworzyłam szufladę nocnego
stolika i grzebałam w nim, dopóki nie znalazłam notesu i długopisu. W notatniku
widniały zamieszczone przeze mnie słowa:  karma dla kur i  nasiona rabarbaru .
Tak, to prawda. Bujałam w obłokach. Moje życie wydawało się kiedyś tak proste
jak tytuł głupiej piosenki, którą śpiewa się podczas długich podróży samochodem:
 Och, mam karmę dla kur, nasiona rabarbaru i uśmiech długi na milę. Mam
chłopca, dziewczynkę i męża, prawdziwy skarb, i uśmiech długi na milę .
Joe robił zakupy, przed zamknięciem sklepu napełniając torby potrzebnymi
produktami. Poczta zaś sąsiadowała ze sklepem, więc zawsze sam odbierał
korespondencję. A kiedy w sklepie był mały ruch, zajmował się księgami. Miał
na to bardzo dużo czasu.
Wkroczyłam w jego życie, ale nie wniosłam w nie zbyt wiele. Czułam się wtedy
jak chodzący grób, z którego wszystko wykopano, więc zaraz się zapadnie. Nie
zostało we mnie wiele życia. Natknęłam się na Joego i dzieci  gotową rodzinę
z czekającą na wypełnienie luki rozmiarów mamy. Nigdy tego nie kwestionowałam.
Dlaczego kwestionować coś, co w sposób tak oczywisty jest przeznaczeniem?
Jednego dnia nie znaliśmy swoich imion, a następnego tworzyliśmy rodzinę.
Naszym udziałem nigdy nie były te chwile, które znali nasi przyjaciele, kiedy jedno
z partnerów wzdycha przeciągle, przewraca oczami i mówi:  Dobra, ja to zrobię .
Zgłaszałam się na ochotnika w każdej sprawie związanej z dziećmi, a po miesiącach
samotnego zmagania się ze wszystkim Joe mi na to pozwalał. Spędziliśmy wspólnie
trzy lata, ale jak dobrze się znaliśmy? Chyba nie tak dobrze, jak mi się wydawało.
Henry i ja byliśmy małżeństwem siedem lat i mimo tego, przez co przeszliśmy,
nigdy nie miałam wrażenia, że znam go lepiej niż otoczenie. Jego rozmowy ze mną
równie dobrze mogły być rozmowami z kolegami z pracy, kumplami od baseballu
albo matką  w zależności od tematu. Nic nie było zarezerwowane wyłącznie dla
nas, z wyjątkiem prób poczęcia dziecka. Ale kiedy doszliśmy do wniosku, że mamy
tego dość, i chciałam porozmawiać o adopcji, Henry zmienił temat. Wróciliśmy
do krótkich dyskusji o szczurach laboratoryjnych, drużynie Padres, przepuklinie
jego ojca.
Joe i ja uwielbialiśmy rozmawiać, a nasze dyskusje miały wiele zwrotów
i zakrętów. Zaczynały się od jakiegoś niewiarygodnego wyczynu jednego z dzieci,
potem przeskakiwały na rewelacyjne bakłażany, a kończyły na wierszu o czapli
modrej, który przeczytał w czasopiśmie. Uważałam go za jednego z najbardziej
interesujących ludzi, jakich w życiu spotkałam. Był zabawny, twórczy, miał intuicję
i talent artystyczny. Po śmierci Sergia rzucił college, żeby pomóc ojcu, bo czuł, że
jego obowiązkiem jest uszanować życzenie dziadka, który tak wiele przecierpiał.
Fotografia stała się jego hobby. Zawsze wybierał najpiękniejsze widoki, które
oferował świat, zawsze szukał najbardziej atrakcyjnych kątów i światła. Kochałam
go za to. Ale teraz zastanawiałam się nad tym wszystkim, na co nie chciał patrzeć,
i na łatwości, z jaką jego perspektywa uzupełniała moją.
Sięgnęłam po wizytówkę Paige. Callie się przeciągnęła, podniosła łeb, ale zaraz
opuściła go na materac i znowu zaczęła chrapać. Odchrząknęłam i przećwiczyłam
kwestię:  Halo? Paige? Mówi Ella? .
Za dużo pytajników. Za bardzo niepewnie.
 Halo, Paige. Mówi Ella. Chciałabym natychmiast rozmawiać z Annie .
Nie. Zbyt naglący ton. To musi brzmieć lekko, jakbym nie miała absolutnie
żadnych zmartwień.
 Cześć, Paige. (To ty, Paige, prawda?) Hej, mówi Ella. Jest tam gdzieś Annie? .
Dwa razy wybierałam numer i odkładałam słuchawkę, dopiero za trzecim
poczekałam na sygnał.
 Witam. Tu poczta głosowa Paige Capozzi. Proszę zostawić wiadomość
i pamiętać, że kiedy przychodzi pora na aranżację, trzeba zadzwonić do Paige...
Sygnał.
Już miałam się rozłączyć, ale pomyślałam, że pewnie ma wyświetlacz
z identyfikacją dzwoniących, więc zaczęłam mówić:
 Mm. Cześć, mówi Ella. Ella Beene? Wiesz... tak sobie myślałam... o Annie
i Zachu. Chciałam tylko powiedzieć im dobranoc. A niech to. Nie pamiętam, kiedy
ostatnio nie kładłam ich spać. Chyba... w naszą trzecią rocznicę? Pojechaliśmy
wtedy z Joem do Mendocino na...
Sygnał.
Zaraz. Czy ona przypadkiem nie ma w telefonie funkcji  naciśnij symbol funta
i usuń swoją wiadomość ? Nacisnęłam klawisze. Potrząsnęłam telefonem.
Powiedziałam:
 Halo? Halo?
Brak odpowiedzi. Rozłączyłam się.
Telefon zadzwonił. Przestraszyłam się, bo wciąż leżał na moich kolanach.
 Cześć, mamusiu.
To był Zach. Jego głos sprawił, że całe moje ciało zalała słodka fala ulgi. Nie
zdawałam sobie sprawy, jak byłam spięta, przerażona, że stało się coś strasznego.
Ten strach przed złymi wiadomościami był nowy.
 Cześć, skarbie! Dobrze się bawisz?
 Nie. Chcę wrócić do domu. TERAZ.
 Och, Zach, co się stało?
 ChcÄ™ CIEBIE.
Widziałam go tak wyraznie, jakby stał przede mną: telefon w obu rękach, Bubby
pod pachą, wypięty brzuszek, kolana przypuszczalnie zgięte, pięty razem, palce
rozstawione na boki jak w jakimÅ› niezdarnym i cudownym plié.
 Skarbie, posłuchaj, jutro będziesz w domu. Jest z tobą Annie. I Bubby. A hotel
jest super, prawda? I wiesz co? W twojej walizce jest niespodzianka. W wewnętrznej
kieszeni. Chcesz ją wziąć?
 Dobrze!  Odłożył telefon.
Zapakowałam nowego stegozaura dla niego, a dla Annie  ładne nowe skarpetki
do lakierek.
 Jak miło ze strony Elli  powiedziała w tle Paige.  Podziękuj jej, Zach.
Ella? Znowu? Mówi Zachowi, żeby mi podziękował? Zamknij się, kobieto. Po
prostu siÄ™ zamknij.
Zach podniósł telefon.
 Jest super, mamusiu!
 Nie będziesz więcej smutny?
 Uhu. Uhu, uhu, uhu, uhu. Idę się bawić. Annie chce porozmawiać.
Zach wydał przerażający warkot, a w słuchawce rozległ się głos Annie.
Zapytałam, czy dobrze się bawi.
 Całkiem dobrze.
 Tak?
 Tak... Powinnaś zobaczyć mój pokój!
O Boże. Gdzie oni są?
 To znaczy w hotelu?
 Nie. Mój pokój. Mama przywiozła zdjęcia. Wygląda na większy niż nasz nie tak
wielki pokój.  Roześmiała się.
 Fiu, fiu.
 Tak. Fiu, fiu.
 To pokój gościnny?
 Nie, mój. Na ścianach wielkimi błyszczącymi literami jest napisane  Annie .
I dużo w nim zielonego.
Skąd Paige wiedziała, że ulubionym kolorem Annie jest zielony? I jak zdołała tak
szybko pomalować i urządzić pokój?
 Inne kolory też są. Lawendowy, różowy i kremowy. I wielkie łóżko. Super. To
prawdziwy zamek!
Znowu się pociłam i nie potrafiłam złapać tchu.
 Mamusiu?
 Tak, skarbie?
 Tęsknię... za... tobą  szepnęła, robiąc przerwy między słowami.
Z głębokim wstydem uświadomiłam sobie, jak bardzo pragnęłam usłyszeć te
słowa, a także to, że po raz pierwszy emocjonalny ból moich dzieci jakimś
sposobem złagodził moje cierpienie.
Rozdział 17
W moje rozgorączkowane myśli wplatały się cienkie wstążki snu. Kiedy kogut [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript