[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A teraz ty mnie posłuchaj. Jeśli uważasz, że nie wyraziłem się dość jasno, to powtórzę ci to jeszcze raz. Wypchaj się. Ted, są sądy. Mogę wnieść sprawę do sądu. Nie chcę dłużej rozmawiać na ten temat. Jedyna rzecz, która mnie teraz interesuje, to kto zapłaci za drinki. Co ty wygadujesz? Chcę wiedzieć, kto płaci za te drinki. Ja? Znowu ja mam płacić za wszystko? Zapraszasz mnie na drinka po to, żebym wysłuchał, czego sobie życzysz ode mnie, i jeszcze mam za to płacić? To, czy ty zapłacisz, czy ja, nie ma znaczenia. Ja zapłacę. To dobrze. Tak powinno być. Kelner! Kelner stał niedaleko nie chcąc nic uronić z tej scenki. Jeszcze jedną. Szybko. Tak jest, proszę pana. Ty płacisz, ja piję. Ted, zachowujesz się skandalicznie. Co mi jeszcze zafundujesz? Może sandwicza? Mogę? Czy płacisz tylko za drinki? Zamów sobie, co chcesz. Widzę, że masz szeroki gest. Wysłuchaj mnie, Ted. Chcę z tym skończyć. Miałam czas, żeby przemyśleć wiele spraw. Zmieniłam się. Zrozumiałam wiele rzeczy, lepiej siebie samą poznałam. Chciałbym naprawdę wiedzieć, czegoś się nauczyła, co zrozumiałaś? Nic szczególnego. Wymień choćby jedną rzecz, którą zrozumiałaś, oczywiście moim kosztem. Zrozumiałam, że nigdy nie powinnam była wyjść za ciebie. Powiedziała to cicho, bez żadnego okrucieństwa w głosie, tak jakby stwierdzała coś zupełnie oczywistego zarówno dla siebie, jak i dla niego. Ted był tak zdruzgotany ostatecznością jej oświadczenia, że na chwilę opuściła go cała złość, która w nim wezbrała. Do stolika zbliżył się kelner i postawił przed nim pełny kieliszek. Ted siedział nieruchomo patrząc przed siebie. Proszę to doliczyć do rachunku tej pani rzekł. Ona płaci. Po czym wstał i wyszedł z baru pozostawiając Joannę samą. Tego wieczoru najmniejsze przewinienie Billy ego doprowadzało Teda do szału. Położył go wcześnie do łóżka i nie miał nawet cierpliwości, żeby mu poczytać przed zaśnięciem. Jesteś w złym humorze oświadczył Billy. Miałem ciężki dzień tłumaczył się Ted. %7łyczyłbym sobie, żeby ten dzień skończył się jak najszybciej, a ty mi w tym pomożesz zasypiając od razu. Ona chce, żebym jej zwrócił Billy ego! Ted żałował, że nie chlusnął jej drinkiem w twarz. Zadzwonił telefon. Telefonowała Vivian w sprawie biletów na balet, o które miała się postarać. Przez chwilę nie wiedział, z kim rozmawia ani o co chodzi. Okazało się, że z biletów nici, proponowała mu więc kino. Kino, balet, Tedowi było wszystko jedno. Nie troszczył się o to, co będzie robić w piątek o ósmej wieczór. Dobrze, chcesz iść do kina, to pójdziemy do kina. Nic ci nie jest? Skłamałbym twierdząc, że czuję się wspaniale. Co się stało? Nic takiego. Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Ted, powiedz, o co chodzi. Nic ważnego. No powiedzże wreszcie. Moja eks-żona zjawiła się właśnie w Nowym Jorku i zażądała zwrotu syna. Och! Vivian zadowoliłaby się chyba, gdyby jej powiedział, że nabawił się grypy albo że ma u siebie gości. Ale czegoś podobnego na pewno się nie spodziewała. Co chcesz zrobić? W tej chwili jeszcze nie wiem. A co ja mogłabym zrobić? Mogłabyś ją wyekspediować w moim imieniu na drugi świat. Ted wyjął z barku butelkę koniaku i kieliszek. Przez chwilę obracał kieliszek w dłoni, potem nagle z całej siły grzmotnął nim w ścianę, rozbijając go w drobny mak. Coś takiego zdarzyło mu się po raz pierwszy w życiu. Przez kilka sekund poczuł nawet ulgę. Przed pójściem spać zebrał starannie z podłogi wszystkie kawałki szkła. Przynajmniej nie musiał siedzieć bezczynnie. Nazajutrz rano zadzwoniła do biura Joanna, ale Ted nie odebrał telefonu. Zadzwoniła ponownie w ciągu dnia, ale Ted i tym razem nie chciał z nią rozmawiać. Proszę przekazać panu Kramerowi, że nic nie zostało jeszcze zadecydowane powiedziała sekretarce. Ted przypomniał sobie, co mu powiedziała w barze: że są sądy i że może dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Uświadomił sobie, że odmawianie rozmów nie wzmacnia jego pozycji z punktu widzenia prawa. Umówił się ze swoim adwokatem, Johnem Shaunessy. Ten spisał wszystko, co uważał za istotne, upewnił się co do niektórych dat: chciał wiedzieć, jak długo Joanna pozostawała poza domem i kiedy była ostatnio w Nowym Jorku. Jak widzę, ona lubi przenosić się z miejsca na miejsce rzekł. Potem kazał sobie powtórzyć dokładnie to, co powiedziała Tedowi, i zrobił kilka notatek. A teraz proszę mi powiedzieć, jakie jest pańskie stanowisko w tej sprawie. Chciałbym znać sytuację prawną. Mówi pan jak prawdziwy adwokat. Ale w tym wypadku nie chodzi o prawo. Liczy się to, co pan chce zrobić. Czy chce pan zatrzymać dziecko i żyć jak do tej pory, czy też chce pan oddać dziecko i żyć po nowemu. Mówi pan nie jak adwokat, ale prawie jak sędzia. Nic podobnego. W tej grze nie ma żadnych zasad. Ale przedtem musi pan wiedzieć dokładnie, czy chce pan grać. Nie rozstanę się z moim synem i nie życzę sobie, by ona go dostała. To jest przynajmniej jasna odpowiedz. Ona nie ma do niego prawa. A to już nie jest odpowiedz. Ona działa zgodnie z prawem. Wie pan o tym. Są sądy, panie Kramer. Jak dotąd nie możemy jej nic zarzucić. Jak pan może tak mówić?! Mam na myśli jej taktykę. Ona rozgrywa to w dokładnie przemyślany sposób. Zapewne ma kogoś, kto jej w tym doradza. Do tej pory nie popełniła żadnej nieostrożności, nie próbowała pana podejść. Przyjechała do Nowego Jorku, zamieszkała tu na stałe, w tej samej dzielnicy, co pan. Powiedziała, że nie zamierza pozbawiać pana kontaktu z synem. To wszystko jest bardzo starannie wykalkulowane. Co mam zrobić, jeśli znów zadzwoni? Proszę jej powiedzieć, że potrzebuje pan trochę czasu do namysłu. Ona najprawdopodobniej wolałaby nie oddawać sprawy do sądu. Ja nie zamierzam ustąpić. Proszę grać na zwłokę. Jak mam skomplikowaną sprawę, zawsze tak robię. Bardzo mi to pomaga. Zestawiam wszystkie za i przeciw. Spisuję je na kartce i przypatruję się im. Radzę zrobić to samo. Nie muszę. Wiem dokładnie, czego chcę. Proszę zrobić to dla mnie i zestawić wszystkie za i przeciw. Jeśli potem będzie pan całkowicie pewny, że chce pan w dalszym ciągu opiekować się dzieckiem, to ja nie będę miał żadnych wątpliwości, przystąpimy do sprawy i pokażemy im, gdzie raki zimują. Wprawdzie Ted darzył zaufaniem Shaunessy ego, ale chciał dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Wiedział, że Jim O Connor ma kuzyna, który pracuje w sądownictwie. Poprosił więc przyjaciela, żeby zebrał trochę dodatkowych informacji o swoim adwokacie za pośrednictwem tego kuzyna. Telefonów Joanny nie odbierał. Sam do niej zadzwonił i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|