[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I wtedy stanie się pan bogaty? Na pewno bogatszy niż dzisiaj. Ale i teraz nie jestem biedny. Jak pan przeważnie spędza czas? Podróżuję, doglądam interesów w Londynie. Mam tam galerię. Nawiasem mó- wiąc, jestem pośrednikiem w handlu dziełami sztuki. Te wszystkie zajęcia są ciekawe, zabijają czas& aż do chwili, gdy poczuje się na ramieniu dotyk ręki, oznaczający: W drogę! . Nie, nie& proszę przestać. Od takich słów ciarki mi chodzą po plecach. Niepotrzebnie. Myślę, pani Beresford, że czeka panią długie i szczęśliwe życie. Cóż, właściwie i teraz czuję się szczęśliwa. Przypuszczam, że nie ominie mnie ża- den ból i kłopot starości. Zlepota, głuchota, artretyzm i inne rozkosze. Na pewno, kiedy już panią dosięgną, nie będzie się pani tak bardzo nimi przejmo- wać jak teraz. Jeśli to nie bezczelność z mojej strony, pozwolę sobie zauważyć, że wyglą- dają państwo na idealnie szczęśliwą parę. Och, bo tak jest przyznała Tuppence. I naprawdę uważam, że w życiu nie ma to jak szczęśliwe małżeństwo. Chwilę pózniej pożałowała tych słów. Patrząc na człowieka, który cierpiał od wielu lat z powodu straty ukochanej żony, miała chęć ugryzć się w język. Rozdział XVI Następnego dnia rano 1 Był ranek, następnego dnia po przyjęciu. Ivor Smith i Tommy przerwali rozmowę, popatrzyli na siebie, a potem na Tuppence, która siedziała, zapatrzona w palenisko. Najwyrazniej błądziła myślą gdzieś daleko. No więc na czym stoimy? spytał Tommy. Tuppence z ciężkim westchnieniem wróciła do rzeczywistości i spojrzała na obu pa- nów. Dla mnie nadal nic nie jest jasne. Na przykład wczorajsze zebranie& Po co je urządzono? Co to wszystko znaczy? Zerknęła na Smitha. Może dla was coś jednak znaczy. Wiecie, gdzie jesteśmy? Nie posuwałbym się aż tak daleko odparł Ivor Smith. Przecież nie chodzi nam o to samo, prawda? Niezupełnie przyznała Tuppence. Obaj mężczyzni spojrzeli na nią pytająco. No dobrze powiedziała. Mam obsesję: chcę znalezć panią Lancaster. Chcę się upewnić, że nic jej nie grozi. Ale najpierw chcesz odszukać panią Johnson zauważył Tommy. Bez niej nie dotrzesz do pani Lancaster. Pani Johnson& No tak. Zastanawiam się, czy& Ale nie sądzę, by coś z tego was interesowało. Ależ pani Tommy! Interesuje nas, i to bardzo. A co z panem Ecclesem? Myślę rzekł Ivor Smith z uśmiechem że ręka sprawiedliwości może nieba- 149 wem go dosięgnąć. Ale nie dałbym za to głowy. Ten człowiek potrafi niemal genialnie zacierać za sobą ślady. Do tego stopnia, że można mieć wątpliwości, czy w ogóle istniały jakieś ślady. I mruknął do siebie pod nosem: Wielki organizator. I wielki taktyk. Wczoraj wieczorem& zaczęła Tuppence i urwała. Czy mogę zadawać pyta- nia? Możesz, czemu nie? odparł Tommy. Ale nie spodziewaj się od starego Ivora satysfakcjonujących odpowiedzi. Co ma do tego wszystkiego sir Filip Starke? Nie wygląda mi na kryminalistę& Chyba że takiego, który& Umilkła, nie chcąc wyjawiać podejrzeń pani Copleigh co do mordercy dzieci. Sir Filip Starke to bardzo cenne zródło informacji stwierdził Ivor Smith. Jest największym właścicielem ziemskim w tej okolicy, a także w innych regionach Anglii. W Cumberland? Ivor Smith spojrzał na nią podejrzliwie. Cumberland? Czemu pani to mówi? Co pani wie o Cumberland, pani Tommy? Nic. Tak jakoś przyszło mi to do głowy. Spłoszyła się nieco. I róża w biało- czerwone prążki na ścianie domu& Taka staroświecka róża. Pokręciła głową. Czy Dom Nad Kanałem należy do Filipa Starke a? Ziemia do niego należy. Jest właścicielem większości okolicznych gruntów. Tak, powiedział mi to wczoraj. Dowiedzieliśmy się od niego sporo na temat dzierżaw i wynajmów, sprytnie za- maskowanych przez kruczki prawne. A te agencje, które odwiedziłam w rynku? Czy jest w nich coś podejrzanego, czy też to moje wymysły? To nie są żadne wymysły. Zamierzamy jeszcze dziś złożyć im wizytę i zadać kilka kłopotliwych pytań. Zwietnie! Całkiem niezle nam idzie. Wyjaśniliśmy już sprawę wielkiego napadu na pocztę w roku 1965 i kradzieży przy Albury Cross, i jeszcze napadu na pociąg pocztowy z Ir- landii. Odnalezliśmy część łupów. Sprytne schowki porobili w tych domach. W jednym zainstalowano nową łazienkę, w drugim urządzono mieszkanie dla służby, przy czym kilka pokojów okazało się mniejszych niż powinny być, bo miały zamurowane wnęki. O tak, znalezliśmy naprawdę sporo. A co z ludzmi? To znaczy, z ludzmi, którzy to wymyślili i kierowali akcjami? Poza oczywiście panem Ecclesem. Przecież musieli być także inni wtajemniczeni? A tak. Znalazło się kilka osób. Jeden pan nazywano go Hamish Szczęściarz prowadził nocny klub tuż pod nosem M 1. Zliski jak węgorz. I kobieta zwana Zabój- czą Kate& ale to już dawno temu, jedna z bardziej interesujących zbrodniarek. Zlicz- 150 na dziewczyna, ale o nieco rozchwianej równowadze psychicznej. Zrezygnowali z niej zresztą, mogła być dla nich niebezpieczna. Im bowiem chodziło wyłącznie o pieniądze, nie chcieli zabijać. I Dom Nad Kanałem był jedną z ich kryjówek? Przez pewien czas. Nazywano go wtedy Nad Aąką, zresztą często zmieniał nazwy. Chyba tylko po to, by utrudnić rozpoznanie. Nad Aąką& Zastanawiam się, czy ma to związek z pewną szczególną sprawą. Z czym mianowicie? Nie, to raczej niemożliwe. Po prostu wypuściłam kolejnego zająca, jeśli pan wie, co mam na myśli. Cały kłopot w tym, że sama nie wiem, o co tak naprawdę mi cho- dzi. Albo ten obraz. Namalował go Boscowan, a potem ktoś dopacykował łódkę. Aód- kę o nazwie& Lilia Tygrysia . Nie, Wodna . Wdowa twierdzi stanowczo, że pierwotnie jej nie było. A może to wiedzieć? Chyba tak. Jeśli się jest żoną malarza, i do tego artystką, można odróżnić inny styl. Ona jest dość przerażająca. Kto, pani Boscowan? Tak. Taka& władcza. Przytłaczająca. Może i tak. Ona wie różne rzeczy, ale nie jestem pewna, czy dlatego, że je zna. Rozumiecie, o co mi chodzi? Ja nie rozumiem powiedział zdecydowanie Tommy. No& są różne sposoby poznawania. Jeden zwykły, a drugi& jakby przez wyczu- cie. To raczej twój sposób, moja droga. Mówcie sobie, co chcecie! zdenerwowała się Tuppence, która wyraznie podąża-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|