[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z krótkiego, uspokajającego snu. - Czy już umarłam? - spytałam cicho. Yannik roześmiał się. - Nie! Ale w ostatniej sekundzie wymknęłaś się śmierci spod kosy! Dziewczyno, z tobą nie można narzekać na brak stresów! Przywołałam na twarz zmęczony uśmiech. - Sorry - wymruczałam, znów zapadając w sen. - Już tego więcej nie zrobię... Gdy obudziłam się następnym razem, Yannik powiedział mi, że Roberta wyrzuciło na trochę dalszą plażę. - Dotarł do schroniska, kiedy Nils stracił nadzieję i przekazał poszukiwania policji wodnej. Totalnie wyczerpany upadł przed wejściem. Nikt nie mógł z niego niczego wydobyć, poza twoim imieniem, które ciągle mamrotał. Bardzo powoli docierało do niego, że już dawno cię odnaleziono i byłaś w bezpiecznym miejscu. - Gdzie on teraz jest? - spytałam. - Jego również przewiezli do szpitala, przypuszczam, że zatrzymają go tutaj na obserwację przynajmniej na dzisiejszą noc. Następnego ranka grupa zgodnie z planem miała wracać do domu. Jednak beze mnie i Roberta. Wypogodziło się, więc pożegnanie wypadło dość sympatycznie. Yannik, Nils i Lena odwiedzili mnie jeszcze raz w szpitalu i przynieśli ogromny bukiet róż, coś do czytania i trochę słodyczy - Biada ci, jeśli opuścisz łóżko albo zrobisz jakieś inne głupstwo, zanim nie odbiorą cię rodzice! - ostrzegła mnie Lena. - A gdyby Robert się ważył choćby wetknąć głowę do twojego pokoju, dzwoń natychmiast po pielęgniarkę! Rozdział 15 Grzechy ojców Gdy obudziłam się po raz kolejny, moja pierwsza myśl dotyczyła Roberta. Zastanawiałam się, co tak naprawdę mogło go popchnąć do tego rozpaczliwego czynu. Chciałam przynajmniej go zrozumieć i kiedy przyszła do mnie pielęgniarka, spytałam, gdzie go znajdę. - Na oddziale prywatnym - odparła. - Leży na sali jednoosobowej. Trafił więc lepiej ode mnie, a ponieważ chciałam porozmawiać z nim w cztery oczy i bez asysty innych pacjentów, zarzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam z sali. Chodzenie sprawiało mi dziwną trudność, ponieważ piekielnie bolały mnie wszystkie kości i mięśnie. Skręcając w korytarz prowadzący na oddział prywatny, zawahałam się. Czy nie powinnam raczej zawrócić? Nagle usłyszałam gwałtowną wymianę zdań zza drzwi, które były niedomknięte. Przystanęłam, nasłuchując ciekawie, i zajrzałam przez szparę. Robert siedział w piżamie na łóżku, podczas gdy wysoki mężczyzna, zwrócony do mnie plecami, stał przy oknie. - Jak mogłeś wystawić tę dziewczynę na takie niebezpieczeństwo! - powiedział właśnie i gdy odwrócił się przy tych słowach, byłam przekonana, że mógł to być tylko ojciec Roberta. - Myślałem, że jesteś wystarczająco doświadczonym żeglarzem, żeby nie podejmować takiego ryzyka! Robert miał opuszczoną głowę. - W normalnych warunkach nigdy bym tego nie zrobił - powiedział zrozpaczonym tonem. - Kochałem ją, a kiedy dziadek wszystko mi opowiedział, zrozumiałem, że jego zbrodnia już na zawsze zostanie pomiędzy nią a mną. Ojciec Roberta zrobił dwa kroki w kierunku swojego syna. Zatrzymał się jednak przy łóżku i dużymi, żylastymi dłońmi objął barierki na jego końcu. - Jaka zbrodnia? - spytał. - Dziadek nie rozmawiał z tobą o tym? - Z tonu Roberta przebijało niedowierzanie. - Naprawdę nie wiedziałeś, że ma na sumieniu Wilhelma i Constanze? I że zrobił to tylko dlatego, żeby zawładnąć majątkiem Constanze i firmą? Zauważyłam, jak na dłoniach mężczyzny aż pobielały kości, tak mocno ścisnął barierkę. - Trzymaj swój język na wodzy, Robercie! Nie myśl, że odwrócisz moją uwagę od swojego lekkomyślnego zachowania, obwiniając innych. Twój dziadek całe życie poświęcił firmie. - Och tak, i aby znalezć się w jej posiadaniu, szedł dosłownie po trupach! - Robert podniósł głowę i przekornie spojrzał ojcu w twarz. - Postarał się o to, żeby Wilhelma wysłano na front wschodni, a potem z pomocą swoich podejrzanych przyjaciół politycznych usunął Constanze, a kiedy Wilhelm wrócił i zażądał wyjaśnień, zastrzelił go z zimną krwią! - To ciężkie oskarżenia, mój chłopcze, jakie wytaczasz przeciwko swojemu dziadkowi, a mojemu ojcu. Skąd masz wiedzę i dowody na to? Czy twoja przyjaciółeczka zaraziła cię bujną fantazją? Byłam zdecydowana wkroczyć do sali, aby stanąć po stronie Roberta, kiedy ten zeskoczył energicznie z łóżka, stanął oko w oko z ojcem i wykrzyczał mu prawdę prosto w twarz. - Fantazja? O nie, Conny niczego nie zmyśliła. Ale była bardzo blisko prawdy i wkrótce na pewno by ją odkryła! Mimo moich prób zastraszenia jej i odciągnięcia od poszukiwań. Nie, tato! Wieczorem, w dniu waszego powrotu z Ameryki, zanim jeszcze przyjechałem tu z grupą żeglarską, dziadek sam mi wszystko wyznał. - Ale dlaczego? Co było tego powodem i dlaczego zrobił to teraz, po tylu latach? - Ojciec Roberta puścił barierki i, unikając wzroku syna, podszedł z powrotem do okna. - Dziadek bał się, że prawda wyjdzie na jaw. Z powodu planowanego wprowadzenia firmy na giełdę obawiał się przede wszystkim skandalu. Miałem mu pomóc, aby jakiekolwiek odkrycia Conny i Yannika nie przedostały się do opinii publicznej. Już przed paroma tygodniami zaczął wywierać na mnie presję, wiedząc doskonale, czego można się doszukać w archiwach. Ojciec Roberta odwrócił się i ujrzałam twarz, na której malował się wstrząs i ból. Schowałam się w załomie korytarza, gdy ojciec zwrócił się nagle do Roberta: - Przygotuj się, a ja w tym czasie załatwię formalności na izbie przyjęć - i wybiegł z pokoju. Szybkim krokiem skręcił w następny korytarz. Ostrożnie włożyłam głowę do pokoju. - Robert? Podniósł wzrok. Uśmiech, z jakim zazwyczaj mnie witał, kompletnie mu nie wyszedł. Zupełnie zdumiony powiedział: - Po tym wszystkim jeszcze do mnie przychodzisz? Sama tego nie rozumiałam, ponieważ po wczorajszym zdarzeniu przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie znajdę się w jego pobliżu. Tymczasem jednak zaczynałam rozumieć, a im więcej rozumiałam, tym mniej uważałam go za winnego. - Nie jesteś odpowiedzialny za grzechy swojej rodziny - powiedziałam cicho. - Wina twojego dziadka nie musi przecież ciążyć na tobie. - Ale omal cię nie zabiłem podczas tego szaleńczego rejsu. Zanim przeżyty koszmar zdążył powrócić, zdławiłam go dzielnie i powiedziałam: - Byłeś zrozpaczony... ty... nie byłeś sobą... - To było jak przekleństwo - powiedział zamyślony. - Chciałem tylko uwolnić się od rodziny, a w szczególności od dziadka. - Kiedy z nim rozmawiałeś? - spytałam. - Opowiedz mi, co ci powiedział. Robert zawahał się, widziałam, że sporo go kosztowało, aby wyjawić przede mną ciemny rozdział historii rodzinnej. Nie wiedział, że podsłuchiwałam jego rozmowę z ojcem i najgorsze już znałam. - Rozmowa z ciocią Luisą zostawiła wiele otwartych kwestii, dlatego wieczorem przed naszym wyjazdem nad Bałtyk poprosiłem o rozmowę dziadka. Natychmiast zrozumiałam, dlaczego w trakcie jazdy był tak dziwnie rozdrażniony. Po chwili milczenia podjął opowieść z głęboką konsternacją w głosie. - Constanze nie straciła życia w nalocie bombowym. Zniknęła zaraz po wyjezdzie Wilhelma na front. Ciocia Luisa dała mi jeszcze po naszej rozmowie paczkę listów wysłanych pocztą polową przez Wilhelma. Wszystkie były listami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|