Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pomógł jej nie stracić równowagi, obejmując ją w talii dużymi, ciepłymi dłońmi.
Z wrażenia zachłysnęła się powietrzem. Uniosła brodę i spojrzała w jego oczy.
Błękitne niczym bezchmurne letnie niebo, lecz zarazem czujne i przenikliwe.
 Happy birthday...  wyszeptała, podrabiając zmysłowy ton Marilyn Monroe
śpiewającej dla prezydenta Kennedyego. Nachyliła się i musnęła wargami jego po-
liczek, wciągając w nozdrza przyjemny zapach. Nagle mężczyzna obrócił głowę i
przywarł wargami do jej ust. Trwało to dwie, może trzy sekundy  odrobinę zbyt
długo, aby uznać ten gest za niewinny, przypadkowy pocałunek. Chloe gwałtownie
odchyliła głowę. Ten facet mnie pocałował!  pomyślała oszołomiona. Na oczach
wszystkich... w tym swojej żony!
 To nie ja jestem jubilatem  oświadczył szeptem, który połaskotał jej ucho. 
Ale zrobiłaś to z pełną premedytacją, prawda?
Co!?  krzyknął jej osłupiały umysł.
 To Sadikowi należy się urodzinowy całus.  Nieznajomy kciukiem wskazał
siedzącego obok niego mężczyznę.
Gdy pomocnik techniczny odpiął jej uprząż, Chloe natychmiast zeskoczyła na
ziemię, lecz zakołysała się na miękkich jak galareta nogach.
 Hej, to ty pocałowałeś mnie  wyszeptała, nie przestając się uśmiechać. W
środku jednak gotowała się ze złości. Była wściekła na tego faceta. I na siebie, że
popełniła tak głupi błąd, tylko dlatego, że akurat ten człowiek pierwszy rzucił jej
się w oczy.
I wpadł jej w oko...
Przeniosła spojrzenie na prawdziwego jubilata, przystojnego mężczyznę z
ciemnymi włosami i oczami. Przemknęło jej przez myśl, że zapewne tak
czytelniczki romansów wyobrażają sobie bohaterów historii miłosnych
rozgrywających się w egzotycznych, pustynnych krajobrazach. Spoglądał na nią z
rozbawioną, przyjazną miną.
 Sadik  odezwała się ze słodkim uśmiechem i pocałowała go w policzek. Salę
wypełnił entuzjastyczny aplauz. %7łyczyła mu przyjemnego wieczoru, lecz myślami
powróciła do tego, co się stało minutę temu.
 Zrobiłaś to z pełną premedytacją, prawda? . Te słowa dotknęły ją do żywego.
Jak, do diabła, ten facet  kimkolwiek jest  śmiał insynuować, że rozmyślnie się
pomyliła, żeby... właściwie co? Zwrócić na siebie jego uwagę? Spróbować go
poderwać?
Oburzenie ustąpiło miejsca obawie, że nieznajomy pójdzie ze skargą do jej
szefowej. Jej umysł wypełniła straszliwa wizja, jak Dana, słysząc z jego ust
oskarżenie o  molestowanie seksualne , bez chwili wahania wyrzuca ją z pracy.
Chloe zadrżała przerażona.
Jordan Blackstone obserwował, jak policzki tej ślicznej, drobnej blondynki
pokrywają się rumieńcem, a jej piersi wraz z każdym oddechem rozkosznie unoszą
się i opadają. Widać było, że jest zdenerwowana. Cóż, on również nie pozostał
obojętny na to, co zaszło. Gdyby kilka chwil dłużej posiedziała na jego kolanach,
przywierając do jego nóg tymi miękkimi, kształtnymi pośladkami, trzeba by było
wezwać straż pożarną, by ugasiła jego pożądanie. Już tamtych kilka sekund Wy-
starczyło, żeby jego uśpione libido w okamgnieniu się obudziło.
Kobiety często obmyślały sprytne i zabawne sposoby, jak zwrócić na siebie jego
uwagę, lecz musiał przyznać, że ten numer był naprawdę wyjątkowy.
Nie odrywał od niej wzroku. Pospiesznie cmoknęła Sadika w policzek, a potem
rozpłynęła się w ciemności. Jej jasne włosy i brokatowy kostium pozostawiły za
sobą lśniącą smugę, która dopiero po chwili zgasła. Jordan pokręcił głową. Co
prawda dziewczyna wyglądała na autentycznie zmieszaną, lecz wiedział, że była to
tylko świetnie odegrana rola. Z premedytacją wylądowała na jego kolanach, udając
potem, że zrobiła to przez przypadek. Ocenił ją jako cyniczną, wyrachowaną, łasą
na forsę kobietę  dokładnie taką, jakich unikał jak ognia. Wdzianko, które miała
na sobie, było tak skąpe, że już bardziej nie mogło być. Pasowałoby raczej tancerce
z klubu nocnego, a nie artystce, która miała uatrakcyjnić eleganckie przyjęcie
urodzinowe.
Chwycił szklankę z wodą mineralną i wypił całą jej zawartość, ponieważ nagle
poczuł, że zupełnie zaschło mu w gardle. Sadik zdołał zdmuchnąć wszystkie
trzydzieści świeczek wetkniętych w urodzinowy tort, po czym kelnerka zaczęła
kroić ciasto na równe kawałeczki, aby zaserwować je zebranym gościom. Orkiestra
z zapałem zabrała się do grania jakiegoś wesołego, skocznego numeru.
Wypolerowany na błysk parkiet, przyozdobiony balonikami i serpentynami,
zapełnił się tańczącymi parami. Jordan patrzył, jak ponad jego głową ukryty w
cieniu pomocnik techniczny wciąga linę, która po chwili zniknęła za balustradą
jednego z balkoników.
 Cóż. To było... interesujące  mruknął Jordan.
Sadik zachichotał pod nosem.
 Nie tak interesujące jak twoja mina, kiedy ta dziewczyna wylądowała na
twoich kolanach. No i ten pocałunek... Co cię do tego skłoniło?
 Chwilowe zaćmienie umysłu.
Na szczęście Sadik nie pozwolił na przybycie żadnym przedstawicielom
mediów. Nikt nie uwiecznił tej kompromitującej sceny. Gdyby przypałętał się tu
jakiś paparazzi, jutro o całej tej historii trąbiłyby wszystkie australijskie brukowce.
 Wpadła ci w oko?  zapytał Sadik.
Jordan ujrzał oczami wyobrazni, jak zdziera z niej ten skąpy kostium, aby
odsłonić kształtne, ponętne ciało. Gwałtownie odsunął od siebie ten obraz.
 Nie jest w moim typie  mruknął.
Jego przyjaciel znowu zaśmiał się pod nosem.
 A ty masz jakiś typ? Myślałem, że każda babka, która...
 Nie każda  uciął dyskusję.
Pewna część męskiej anatomii zadała kłam jego zapewnieniom. Z irytacją
założył nogę na nogę i po brzegi napełnił szklankę zimną wodą, która, niestety, nie
ostudziła jego ciała. Owszem, ta dziewczyna jest cholernie atrakcyjna, skapitulował
w myślach. A czyż nie tego wymagał od kobiet? Wystarczyło, żeby były seksowne,
z nikim się nie spotykały i rozumiały zasady gry: przelotny romans, nic więcej.
Zrobiło mu się gorąco. Rozpiął guzik przy kołnierzyku. Wciąż czuł jej zapach,
zmysłowy, kobiecy, ale z dziwną, ostrą nutą. Tak pachniała jej skóra czy perfumy?
Znowu jego umysł wypełniły erotyczne fantazje. Jej nagie ciało, ułożone na
dywaniku przy kominku w jego apartamencie, gotowe do skonsumowania...
Poluzował krawat i sapnął głośno.
Przypomniał sobie jej brązowe, lśniące oczy, w których przez kilka sekund
dostrzegł płomień, gdy ich ciała się zetknęły. Z drugiej strony, po pocałunku i
komentarzu, który wyszeptał jej do ucha, w jej spojrzeniu ujrzał szczere oburzenie.
Czuł, że gdyby byli sami, uraczyłaby go siarczystym policzkiem. Doszedł do
wniosku, że w sumie mu się należało. Nie zachował się tak, jak przystało na
dżentelmena.
Zerknął na zegarek i dzwignął się z krzesła.
 Muszę lecieć  rzucił do Sadika.  Mam za godzinę telekonferencję z
Dubajem.
 Powodzenia. Ciągle jesteśmy umówieniu jutro na lunch?
 Jasne.  Jordan złożył lekki pocałunek na policzku małżonki przyjaciela. 
Dobranoc, Zahiro. To była świetna impreza. Spodobała mi się twoja niespodzianka.
 Czyż ta dziewczyna nie była rozkoszna?  W jej ciemnych, egzotycznych [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript