[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ludzi w Montwright muszę wiedzieć, gdzie ona jest. Nieustannie. Chcesz ochronić ją przed Belwainem, panie powiedział Roger, kiwając głową. I Belwaina przed nią dodał Geoffrey z lekkim uśmiechem. Pewnie będzie próbowała go zabić. I coś mi się zdaje, że mogłaby się okazać do tego zdolna. Roger jeszcze raz skinął głową, starannie powściągając uśmiech. Dość długo trwało, nim Elizabeth zdołała się opanować i pozbierać. W tym czasie na zmianę przytrzymywała wyrywającego się malca i czule go przytulała, usiłując mu wytłumaczyć, co się jej przydarzyło. Mały Thomas niczego nie pamiętał. Nawet gry w warcaby, którą z upodobaniem zajmowali się w przeszłości. Elizabeth pomyślała, że to nawet lepiej, bo nie miała głowy do gier. Gdy Geoffrey otworzył drzwi sypialni, zastał Elizabeth przy oknie. Stała tam, trzymając brata za rękę. Malec wydawał się oszołomiony. Idz do Rogera, chłopcze. Czeka na ciebie przy schodach. Rozkaz Geoffreya wyraznie ulżył Thomasowi. Wyrwał się z uścisku Elizabeth i pobiegł do drzwi. Zatrzymała go ręka Geoffreya. Posłuchaj mnie, Thomas. Nie wolno ci oddalać się od Rogera. Rozumiesz mnie? spytał stanowczo. Chłopiec wyczuł powagę tego rozkazu. Nie będę się oddalał zapewnił, marszcząc czoło. Widząc skinienie głowy Geoffreya, chłopiec w pośpiechu opuścił komnatę. Geoffrey wolno zamknął za nim drzwi, zbierając tymczasem myśli i rozważając, ile z tego, co wie, ma powiedzieć żonie. Odwróciwszy się do Elizabeth, przeżył zaskoczenie, stała bowiem o centymetry od niego. Z pozoru wydawała się odprężona, ale z jej oczu natychmiast poznał prawdę. Wyrażały cierpienie i trwogę. Niezgrabnie położył dłonie na ramionach żony. Nie był przyzwyczajony do pocieszania. Cichym głosem powiedział: Daj mi słowo, Elizabeth, że wysłuchasz tego, co mam ci do powiedzenia. Wysłuchasz i podporządkujesz się mojej decyzji. Elizabeth zmarszczyła czoło. Domagał się od niej niemożliwości. Nie mogę dać ci słowa, milordzie! Nie mogę! Nie wymagaj tego ode mnie. Chciała zapanować nad drżeniem głosu, ale bez powodzenia. A czy mnie wysłuchasz? Uznałeś, że Belwain jest niewinny. Geoffrey czuł, jak ramiona żony kulą się pod jego dłońmi. Tego nie powiedziałem. Czy wobec tego jest twoim zdaniem winny? Tego też nie powiedziałem burknął, czując rosnącą irytację. Ale... Przestań! Prosiłem, żebyś mnie wysłuchała zaczął od początku. I nie życzę sobie przerywania, póki nie skończę. Czy tyle możesz dla mnie zrobić, żono? Elizabeth widziała, że zirytowała męża i niełatwo mu wykrzesać z siebie niezbędną cierpliwość. Poza tym nie rozumiała jego zachowania. Nie będę ci przerywać, mężu. Trudno, obiecała, musi dotrzymać obietnicy. Zacznijmy od tego, że nie muszę ci mówić wszystkiego powiedział Geoffrey łagodniejąc. Czy to rozumiesz? Elizabeth skinęła głową, niecierpliwie oczekując dalszego ciągu. Jesteś moją żoną. Nie muszę ci mówić niczego. I w przyszłości najprawdopodobniej nie będę. Nie jest twoją rzeczą to, co myślę i robię. Czy to również rozumiesz? Prawdę mówiąc, Elizabeth nie rozumiała. Jej ojciec dzielił z matką wszystkie swoje radości i zmartwienia. Tak jak powinno być. Czemu jej mąż tego nie rozumie? Czyżby jego i jej rodzice tak bardzo się różnili? Postanowiła spytać go o to pózniej, a tymczasem się nie sprzeciwiać. Kiwnęła twierdząco głową i splotła dłonie. Geoffrey puścił jej ramiona i odwrócił się w bok. Podszedł do dwóch krzeseł, poprawił miecz u pasa i usiadł. Oparłszy stopy na krawędzi łoża, znowu spojrzał na żonę. Twój stryj w niczym nie przypomina ojca zaczął. Aż trudno mi uwierzyć, że byli rodzonymi braćmi. Urwał i spojrzał gdzieś za plecy Elizabeth. Takie rozwiązanie jest za proste powiedział po chwili bardziej do siebie niż do zdezorientowanej żony. Elizabeth bardzo chciała mu przerwać i prosić o wyjaśnienie ostatnich słów, ale milczała zgodnie z daną obietnicą. Nie sądzę, żeby to Belwain krył się za tą masakrą. No, powiedział, co miał powiedzieć. Bacznie teraz obserwował reakcję żony. Elizabeth spojrzała mu w oczy i czekała, co nastąpi. Wyczuwała, że mąż poddaje ją próbie, ale nie rozumiała jego pobudek. Czyżby nie wiedział, na jaką mękę ją naraża? Opanowanie żony spodobało się rycerzowi. Powiedz mi, Elizabeth, czy uważasz, że twój stryj jest inteligentny. Na ile znasz jego charakter? Elizabeth przeczuwała, że odpowiedz ma duże znaczenie, chociaż nadal nie rozumiała zachowania męża. Moim zdaniem jest egoistą, zainteresowanym wyłącznie własnymi przyjemnościami. Na jakiej podstawie tak sądzisz? spytał Geoffrey. Nie zdarzyło się, żeby podczas wizyty poświęcił choć trochę czasu mojemu rodzeństwu albo mnie. Rodzina go nie interesowała. Gdy tylko ojciec przychodził do domu, Belwain zaczynał go nękać swoimi zachciankami i potrzebami. Zawsze chciał więcej i więcej, ale nigdy nic nie dawał. Podeszła do łoża i usiadła, po czym podjęła wątek: W Belwainie nigdy nie było miłości, właśnie dlatego uważam, że byłby w pełni zdolny do popełnienia takiej zbrodni. Ponadto lojalność była mu całkiem obca. Nie mogę dać w tej chwili żadnego przykładu, ale jestem o tym głęboko przeświadczona. A dla mnie nie ma nic gorszego niż brak lojalności. Co zaś do inteligencji, to nie sądzę, żeby Belwain przeciążał umysł. Inaczej od dawna wiedziałby, jak należy postępować z moim ojcem. Zmieniłby podejście i łatwiej byłoby mu osiągnąć to, czego chciał. Czy zgodzisz się, że Belwain jest miękkim człowiekiem? Owszem potwierdziła Elizabeth. Ale w dodatku jeszcze złym. Nie powiem nie" stwierdził Geoffrey. Jego zachowanie bardzo mi się nie podoba. Podsłuchałam kiedyś, jak matka powiedziała ojcu, że Belwain cierpi na królewską, chorobę. Królewską chorobę? Geoffrey nigdy nie słyszał tego wyrażenia. Elizabeth spąsowiała na policzkach, ale dzielnie odpowiedziała mężowi na pytanie. No, jak się woli mężczyzn niż kobiety... Geoffrey jednym skokiem zerwał się z krzesła. Wilhelm obciąłby ci język, gdyby usłyszał to bluznierstwo ryknął. A więc to nieprawda? spytała Elizabeth, jawnie nic sobie nie robiąc z gniewu męża. Nieprawda burknął Geoffrey. Nigdy więcej nie powtarzaj tych słów, żono. Są równoznaczne ze zdradą stanu. Dobrze, mężu zgodziła się Elizabeth. Cieszę się, że to nie jest prawda. Wilhelm jest żonaty uciął Geoffrey. Zresztą nie wypada rozmawiać... Ale czy nie można być żonatym, a mimo to woleć towarzystwo mężczyzn? Powiedziałem, przestań! Boże, ona potrafi doprowadzić człowieka do białej gorączki! %7łeby mówić na taki temat jak o codziennych domowych sprawach. Bardzo to Geoffreya złościło, ale jednocześnie bawiło. Elizabeth miała przed sobą wiele nauki. Dobrze, mężu. W głosie Elizabeth dała się słyszeć skrucha, Geoffrey zastanawiał się jednak, na ile jest ona szczera. Bardzo przepraszam. Odwiodłam cię od tematu. Hmmm. Geoffrey dzwięcznie odchrząknął. Z powrotem usiadł i pokręcił głową, chcąc odzyskać jasność myśli. Powiem ci, żono, do jakich wniosków tymczasem doszedłem. Twój stryj jest miękkim człowiekiem. Miękkim i głupim. Czy mogę zadać ci pytanie, mężu? spytała potulnie Elizabeth. Możesz. Zabijesz go, czy ja muszę to zrobić? To spokojnie wypowiedziane pytanie wstrząsnęło Geoffreyem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|