Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I nagle przypomniały jej się wydarzenia minionego
dnia: choroba Danny'ego, wymuszony przyjazd na
Korfii, a w końcu długa noc spędzona na kołysaniu
niespokojnego dziecka.
Gdzie Danny?!
Przerażona zerwała się na równe nogi, rozejrzała
się po pokoju. Danny'ego nie było. Ani w jej dużym
łóżku, ani w dziecięcym łóżeczku. Nigdzie!
Nikos go porwał! Pewnie jest już w połowie drogi
do Aten, czy gdzie tam ma swój dom!
Opanowała się z największym trudem, ale nie mog-
ła sobie pozwolić na panikę. Należało się najpierw
rozejrzeć po domu, wypytać służbę...
Mimo najlepszych chęci podbiegła do zamkniętych
drzwi, z duszą na ramieniu chwyciła klamkę, otworzy-
ła...
Stanęła jak wryta w progu.
W sąsiednim pokoju roiło się od ludzi. Kręcili się
S
R
wokół kanapy, na której leżał Danny. Starsza pani
zmieniała mu pieluchę. Uśmiechała się do niego ciepło
i ani przez chwilę nie przestawała mówić.
Dopiero teraz Carrie przypomniała sobie, że Nikos
wspominał o jakiejś niani, która miałaby się zająć
Dannym.
- Już nie śpisz? - powiedział Nikos. Popatrzył na
nią przelotnie, po czym znów odwrócił się do niani,
która skończyła zmieniać dziecku pieluchę i ubierała
Danny'ego w kolorową piżamkę. -Każę przynieść coś
do jedzenia.
Powiedział coś po grecku i młoda kobieta, stojąca
tuż przy drzwiach pośpiesznie wyszła z pokoju. Tym-
czasem starsza pani skończyła przebierać Danny'ego,
wzięła go na ręce, podała dziecko Carrie i zostawiła
ich samych.
Carrie przytuliła malca do siebie. Dopiero teraz
naprawdę się uspokoiła. Tym bardziej że Danny nie
był już taki rozpalony jak w nocy, poza tym czyściutki,
wykąpany i w znacznie lepszym nastroju.
- Ależ mnie wystraszyłeś - odezwała się Carrie.
- czemu mi go zabrałeś? Dlaczego mnie nie obu-
dziłeś?
- Ledwo zamknęłaś oczy, kiedy znów się obudził.
- Poradziłabym sobie. - Carrie wtuliła twarz
w mięciutkie włoski Danny'ego. - Tak właśnie wy-
gląda opieka nad chorym dzieckiem. Nie możesz sobie
pozwolić na sen, kiedy dziecko cię potrzebuje.
- Nie chcę, żebyś się przewróciła ze zmęczenia,
ryzykując tym zdrowie mego bratanka - powiedział na
S
R
to Nik. - Zwłaszcza że nie jesteś już zdana tylko na
siebie.
Carrie była na niego zła, ale nic nie powiedziała.
Nie chciała zaczynać awantury zaraz pierwszego dnia
i to jeszcze w obecności Danny'ego.
- Niemniej bardzo cię proszę, żebyś już nigdy
więcej nie zabierał Danny'ego, kiedy śpię - powie-
działa, zmusiwszy się do zachowania spokoju.
- To była zupełnie wyjątkowa sytuacja - usprawied-
liwiał się Nik. - Mam nadzieję, że mały nieprędko
znów będzie marudził przez całą noc.
Obojętny ton, jakim Nikos zbył to straszne dla niej
wydarzenie, doprowadzał Carrie do rozpaczy, ale
i tym razem zmilczała, bo do pokoju wróciła młoda
kobieta z tacą wypełnioną jedzeniem.
- O, jest twoje śniadanie - powiedział Nikos, gdy
pokojówka ustawiła tacę na stoliku stojącym na tara-
sie. - Danny już zjadł i wypił trochę mleka. Wybacz, że
zostawiam cię samą, ale mam mnóstwo zaległej pracy.
Wyszedł, zostawiając ją w towarzystwie Dan-
ny'ego i młodej Greczynki, która w wyczekującej
pozie stała przy stoliku.
- Czy życzy pani sobie kawy? - spytała, kiedy
Carrie wyszła na balkon. - A może jeszcze coś do
jedzenia?
- O, nie. Bardzo dziękuję - odparła Carrie. - Tu
i tak jest więcej, niż dam radę zjeść.
Dopiero kiedy zobaczyła oszroniony dzbanek ze
schłodzonym sokiem pomarańczowym, poczuła, jak
bardzo jest spragniona.
S
R
- Może potrzymać dziecko, kiedy pani będzie się
posilała? - pokojówka była pełna dobrych chęci.
- Nie trzeba - Carrie się uśmiechnęła. - Dziękuję
bardzo. Na pewno sami sobie doskonale poradzimy.
Odetchnęła z ulgą, gdy pokojówka wreszcie sobie
poszła. Nie była przyzwyczajona do tego, żeby obcy
ludzie wyręczali ją w domowych czynnościach.
Usiadła przy stoliku, posadziła sobie Danny'ego na
kolanach, nalała pełną szklankę soku. Dopiero kiedy
wypiła sok i odstawiła szklankę, zauważyła, jaki cudo-
wny widok rozciąga się z balkonu.
Nik wprawdzie wspominał, że jego dom znajduje
się w górach, ale Carrie, nawet gdyby bardzo chciała,
nie potrafiłaby wyobrazić sobie tak pięknej okolicy.
Zieleń drzew na stokach gór sąsiadowała z opalizującą
szarością gajów oliwnych w dolinie, by na samym dole
przejść płynnie w turkusowy połysk morskich fal.
Gdzieniegdzie wzbijały się w niebo wysokie smukłe
cyprysy, spomiędzy zieleni przeświecała naga brązo-
wa skała. Trudno byłoby sobie wyobrazić piękniejszy
widok, zwłaszcza że dzień był słoneczny, typowy dla
terenów położonych nad Morzem Zródziemnym.
Carrie od kilku lat mieszkała w Londynie, gdzie
z okien było widać domy po drugiej stronie ulicy. Nic
więcej. Wcześniej, gdy mieszkała w domu wujostwa,
okna jej pokoiku wychodziły na dach garażu sąsiadów.
Nawet nie umiała sobie wyobrazić, jak to jest, kiedy
się mieszka w takim przepięknym miejscu.
Dom Nikosa wybudowano na stromej skale, tak że
pod balkonem znajdowała się przepaść. Za to korony
S
R
cyprysów wyrastały ponad dach willi. Zupełnie jakby
się mieszkało w domku na drzewie.
Napasłszy oczy do syta, pomyślała wreszcie o na-
pełnieniu żołądka. Wróciła do stolika i nadrobiła
wszystkie stracone poprzedniego dnia posiłki. A po-
tem rozparła się wygodnie w fotelu i westchnęła
zadowolona.
Miło było tak siedzieć na balkonie, napawać się
pięknym widokiem i nie robić nic, tylko tulić do siebie
śpiące dziecko. Należało jednak położyć Danny'ego
do łóżeczka. Wstała więc ostrożnie, wróciła do pokoju
i położyła malca w składanym kojcu, który postawiono
w pokoju sąsiadującym z sypialnią. Na szczęście spał
twardo i tym razem się nie obudził. Carrie mogła pójść
do łazienki i wziąć tak bardzo jej potrzebny prysznic.
Odświeżona, ubrana w letnią sukienkę, rozczesy-
wała włosy przed lustrem. Aż podskoczyła, usłyszaw-
szy za plecami głos Nika.
- Danny śpi - powiedział. - Możemy spokojnie
porozmawiać.
Obróciła się na pięcie. Nikos stał w progu łazienki
i patrzył na nią.
- Czy ty nie masz zwyczaju pukać? - spytała
poirytowana.
Znów poczuła się tak jak poprzedniego dnia w hote-
lu na Minorce: podniecona i zupełnie niezdolna do
jakiegokolwiek oporu. Tym razem było o tyle gorzej, [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript