[ Pobierz całość w formacie PDF ]
94 R L T gdyby coś kazało jej zastosować się do panujących tu warunków. Nie chciała być w każdym razie tą, która pierwsza tę ciszę naruszy. W tym momencie otworzyły się jakieś drzwi gdzieś z boku czy za nią i usłyszała głos: Gabriella! Jesteś wreszcie! Już myślałem, że prześpisz cały dzień. Raoul podszedł do niej i ujął w swe dłonie jej ręce, po czym pocałował ją w oba policzki. Znowu poczuła ten zniewalający zapach jego skóry... Czekałam na ciebie powiedziała, trochę z nutą pretensji w głosie, ale bardziej zdziwienia. Przepraszam cię, Bella. Skończyłem dużo pózniej, niż myślałem, i nie chciałem cię już budzić. Mówił teraz ponownie jak opiekuńczy, czuły mężczyzna. Jak gdyby demony opuściły go zupełnie. Chodz, pokażę ci zamek. A potem, jeśli się zgodzisz zjemy lunch na naszej plaży. Tam, w zatoce osłoniętej przez skały, w ogóle nie czuć wiatru, choć rozpędzone fale uderzają o brzeg jak szalone. Odetchnęła. Raoul najwyrazniej wracał do siebie i pewnie przez jakiś czas będzie teraz zachowywać się normalnie. Najbliższej nocy będą się zapewne kochać, pomyślała z nadzieją. I wszystko byłoby ponownie piękne, tylko... że też ta depresja musiała go dopaść w noc poślubną! Zamek był jeszcze większy, niż dotąd sądziła. Schody główne, w środkowej części budynku, prowadziły do wielkiej jadalni, z kominkiem, w którym można by chyba upiec całą świnię czy nawet byka. Biblioteka, która była zarazem gabinetem Raoula, wyposażona była w najnowocześniejszą technologię, dyskretnie, na ile to się dało, wkomponowaną w stare, nobliwe szafy, wypełnione po sam sufit książkami zupełnie jak biblioteka w palazzo, ale chyba jeszcze większa. Raoul zapewnił Gabriellę, że może tu 95 R L T wejść w każdej chwili i do woli myszkować po półkach. Następnie wdrapali się na piętro i Raoul pokazał jej po kolei każde z pomieszczeń. Było tu koło tuzina sypialni i takaż liczba łazienek w większości od lat nieużywanych i pokrytych lekką warstwą kurzu. Z zadowoleniem stwierdziła, że przypadł jej w udziale najbardziej imponujący z pokojów. Nadal nie wiedziała, gdzie mieści się jego sypialnia, sądziła jednak, że w końcu ją do niej zaprowadzi i być może, biorąc pod uwagę jego obecny, lepszy stan, poprosi, by tam została. Była w końcu jego żoną. A to sypialnia Natanii? spytała, pokazując na drzwi pokoju, do którego w nocy weszła Natania. Nie odpowiedział. Natania i Marco śpią na dole, w przybudówce nad garażem. Ale widziałam, jak wchodziła tu w nocy, w czasie burzy. Zawołałam za nią nawet, ale nie słyszała mnie. Twarz Raoula zrobiła się blada jak ściana, ale w ciemności panującej na korytarzu Gabriella nie mogła tego na szczęście widzieć. Odruchowo położyła rękę na klamce. Zamknięte powiedziała. Masz klucz od tych drzwi? To tylko magazyn odpowiedział grobowym głosem, którego ton za wszelką cenę starał się zamaskować. Tu nikt nigdy nie wchodzi. Chodzmy, zjemy lunch. Zaprowadził ją do jadalni i poprosił, by tam na niego poczekała; sam miał do niej dołączyć za kilka minut, ponieważ przypomniało mu się, że musi załatwić w bibliotece coś niecierpiącego zwłoki. W jadalni Natania, najwyrazniej poinstruowana wcześniej przez Raoula, pakowała już ich lunch do koszyka. Spodoba ci się na plaży powiedziała, gdy tylko Gabriella weszła do 96 R L T kuchni. To nasze prywatne miejsce, nikt nas tu nie dostrzeże. Można tam pływać choćby nago. Gabriella zarumieniła się, ale spokojnym głosem odpowiedziała: Dziękuję, może gdyby woda była cieplejsza... Ależ jest ciepła, cieplejsza od powietrza! A skały doskonale osłaniają plażę od wiatru. Rób, jak chcesz, ale, jak wiesz, mężczyzni na widok nagiej kobiety w wodzie tracą często głowę. Dziękuję odpowiedziała Gabriella, czerwieniąc się teraz jak burak. Wezmę to sobie do serca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|