[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jest piękny - powiedziała, patrząc z zachwytem. - Obiecuję, że będę o niego dbać. - Wstała. Pójdę już. - Jack wstał również i skierował się do wyścia. Gdy już miał wychodzić, odwrócił się i pocałował ją S R w usta. Nie był to namiętny pocałunek, nie było w nim pasji ani pożądania, ale tego wieczoru długo jeszcze czuł smak jej ust. Po wyjściu Jacka Lily nadal stała w drzwiach. Przesunęła dłonią po ustach. Jakże inny był ten pocałunek od tych sprzed kilku miesięcy, po pamiętnym balu! Ten był czu- ły, kochający - pocałunek zapewnienia i obietnicy. Ale przecież Jack żenił się z nią ze względu na dziecko, przypomniała sobie. Gdy podniosła rękę, pierścionek odbił światło. Pierścionek jego prababci. To nic nie znaczyło, robił to ze względu na dziecko, po- wtarzała sobie. Przed oczami ciągłe jednak miała jego twarz, gdy dawał jej ten pierścionek. Jego niebieskie oczy pełne były czułości, oddania... miłości. Ciągle miała w pamięci jego słowa: Czy zostaniesz mo- ją żoną?" Tyle razy wyobrażała sobie, jak będzie się czuła w ten dzień. Powinna być szczęśliwa. Myślała o tym, czego znakiem miał być pierścionek. Nie było tak, jak sobie wyobrażała. Poczuła, jak wielkie łzy spływają jej po po- liczkach. Zamiast szczęścia, czuła wielki smutek. Jak mogłaś być tak głupia, Lily? Po tych wszystkich la- tach nadal wierzyć w bajki? Wierzyła, że kiedy ten dzień nastąpi, kiedy mężczyzna ofiaruje jej pierścionek i po- prosi, żeby została jego żoną, będzie ją kochał. S R ROZDZIAA PITY -Johanna zrobiła znaczne postępy od czasu swojej pierw- szej wizyty w poradni, jednak nadal przejawia chorobliwy brak zaufania - dyktowała Lily. Dyktafon leżał przed nią na biurku. - Ta cecha jest najprawdopo- dobniej skutkiem poczucia opuszczenia po rozwodzie rodziców. Dziesiątki podobnych przypadków, myślała Lily, prze- glądając notatki z wizyt innych nastolatków. Zbyt często w wyniku rozwodu najbardziej cierpią dzieci. Nie sposób zliczyć tych, które, tak jak dwunastoletnia Johan na, ob- winiały siebie za rozbicie rodziny. Rodzice spędzają co- raz mniej czasu ze swoim dzieckiem, które czuje się co- raz bardziej opuszczone i traci poczucie bezpieczeństwa. W rezultacie czuje się niechciane, niekochane i staje się nietowarzyskie. -Puk, puk - powiedziała Felicity Farnsworth, wchodząc do biura. - Dobrze, że cię złapałam przed lunchem - W ręku trzymała kilkanaście białych toreb. -Felicity, nie spodziewałam się ciebie - powiedziała Lily. S R Wiem. Zostawiłam ci kilka wiadomości na sekretarce, ale nie oddzwoniłaś, więc domyśliłam się, że jesteś zbyt za- jęta, żeby do mnie przyjechać. Więc ja przyjechałam do ciebie. Przepraszam, odebrałam wiadomości, ale rzeczywiście miałam dużo pracy. - Lily powiedziała jej tylko połowę prawdy. Nie oddzwaniała, bo czuła się wobec zajętej przedślubnymi przygotowaniami rodziny Jacka jak oszustka. Nie mogła się pozbyć wrażenia, że ten ślub i tak nie będzie prawdziwy. %7ładen problem. - Oczy Felicity zabłysły. - Dlatego mnie zatrudniliście, żebym się wszystkim zajęła. - Między innymi tym. - Wskazała na torby. Felicity - zaczęła Lily. - To naprawdę nie jest dobry mo- ment. Za piętnaście minut mam następną wizytę. W takim razie obiecuję, że zajmę ci najwyżej dziesięć. - Felicity niełatwo dawała się zbić z tropu. - Chcę tylko, żebyś przymierzyła i powiedziała mi, czy ci się podoba. To twoja suknia ślubna. Ale ja nie potrzebuję sukni ślubnej. - Lily nie pomyślała o kupnie sukienki. Miała zamiar wziąć ślub w kostiumie, który kupiła sobie na Wielkanoc. Każda panna młoda musi mieć suknię ślubną. Skoro nie masz czasu na zakupy, wybrałam taką, która, jak sądzę, powinna ci przypaść do gustu. Felicity, to niepotrzebne. Naprawdę. I tak nie będę wy- glądała jak tradycyjna panna młoda. Bzdura - odparowała Felicity. - Gdyby tylko dziewi- S R ce miały nosić suknie ślubne, niewiele by ich sprzedano - oznajmiła, wyciągając sukienkę. Była to piękna, jedwabna suknia w kolorze kości sło- niowej. Próbowałam zgadnąć twój rozmiar - powiedziała Felicity i wręczyła Lily sukienkę. - Podoba ci się? Jest przepiękna. - Lily dotknęła delikatnego materiału. Zobaczyła metkę i wstrzymała oddech. Vera Wang. Mo- że nie rozróżniała projektu Very Wang od Diora, ale wiedziała, że suknie tych projektantów są bardzo, bardzo drogie. - Nie mogę jej przyjąć. Felicity zmartwiła się. Myślałam, że ci się spodoba. Podoba mi się bardzo, ale nie stać mnie na nią. E tam - machnęła lekceważąco ręką. - To już załatwione. Pani Cartwright kazała sobie przysłać rachunek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|