[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przybytku. Zechce pani skosztować zupy? - Och, jaki pan uprzejmy. - Uśmiech Monique stopiłby cze koladę z odległości kilkunastu metrów. - Oczywiście, że chcę obejrzeć miejsce, w którym pracuje moja córka. - Córka? Oczywiście, pomyślała złośliwie Summer, odkąd moja ma muśka weszła do kuchni. Maks nie słyszy niczego poza roman tycznymi skrzypcami. - Poznajcie moją mamę - odezwała się głośno i dobit nie. - Monique Dubois. A to jest Maks, nasz główny kucharz. Mama? Maks był zaskoczony, ale gdy przyjrzał się uważniej, dostrzegł uderzające podobieństwo kobiet. Jak mógł nie zauwa żyć od razu? A przecież nie było filmu z Dubois, którego by nie obejrzał co najmniej trzy razy. - Cała przyjemność po mojej' stronie - skłonił się szarmanc ko, całując podaną dłoń. - To dla mnie zaszczyt. - Cieszę się, że moja córka pracuje z dżentelmenem. - Sum mer, słysząc te słowa, zacisnęła zęby. - Z przyjemnością obejrzę wszystko, absolutnie wszystko. Może być dziś po południu? - dodała, zanim Maks zdążył zareagować. - Teraz chciałabym porwać Summer na parę chwil. Czy mogłabym prosić o szampa na i kawior do mojego apartamentu? - Kawioru nie ma w menu - wtrąciła Summer, posyłając Maksowi ostrzegawcze spojrzenie. - Przynajmniej na razie. MIAOZ NA DESER 1 6 3 - Jaka szkoda. - Monique zrobiła minę kapryśnego brzdą ca. - W takim razie proszę o ciasto albo ser. - Osobiście dopilnuję zamówienia, madame. - To bardzo miło z pana strony. - Monique zatrzepotała rzę sami, wzięła Summer pod ramię i obie pożeglowały ku drzwiom. - Nie żałujesz sobie, mamo - mruknęła Summer. Monique odchyliła głowę i roześmiała się głośno. - Nie bądz taka brytyjska, cherie. Wyświadczam ci przysłu gę. Dowiedziałam się od uroczego, młodego Cocharana, że moja córka nie tylko tu pracuje, o czym nie pisnęła matce ani słówka, ale już zmaga się z pierwszymi kłopotami. - Nie powiedziałam ci, bo to tylko tymczasowe zajęcie, choć przyznam, że bardzo absorbujące. Jeśli zaś chodzi o kłopoty... - W postaci olbrzyma Maksa - dokończyła Monique, wcho dząc do windy. - Poradzę sobie po swojemu - ucięła Summer. - Nie zaszkodzi, jeśli matka trochę ci w tym pomoże. - Mo nique nacisnęła numer piętra i odwróciła się do córki. - Dopiero w dziennym świetle widać, jak wyładniałaś - stwierdziła z zado woleniem. - Cieszy mnie to. Jeśli masz wreszcie dojrzeć, rób to z wdziękiem. Summer z rozbawieniem potrząsnęła głową. - Jesteś próżna jak zawsze. - Taka już zostanę, kochanie. - Monique wzruszyła ramio nami. - I niech Bóg da, żebym zawsze miała ku temu powody. Teraz - znów wzięła Summer pod ramię i energicznie wyprowa dziła z windy - chcę usłyszeć w najdrobniejszych szczegółach o nowej pracy i nowym kochanku. Sądząc z twojego wyglądu, obie rzeczy sprawiają ci radość. 164 MIAOZ NA DESER - Rozumiem, że matki z córkami rozmawiają, o nowej pracy, ale o kochankach? - Phi - Monique energicznie rozwarła drzwi apartamen tu. - Zawsze byłyśmy serdecznymi przyjaciółkami, prawda? A kumpelki plotkują o kochankach. - Najpierw pomówmy o pracy - zaczęła Summer wymijają co, rozsiadłszy się na miękkiej sofie. - Jest bardzo przyjemna. Zdecydowałam się na nią, bo mnie zaintrygowała. Poza tym Blake wymienił LaPointe'a jako alternatywę. Nie muszę ci chy ba mówić nic więcej? - LaPointe'a? Tego tłustego typa z małymi, chytrymi oczka mi, którego tak nie znosisz? Tego, który powiedział gazetom, że byłaś jego... - Metresą - wycedziła nienawistnie Summer. - Właśnie. Co za głupawe słowo, takie przestarzałe, praw da? - Monique uśmiechnęła się uszczypliwie. - A byłaś? - No wiesz! Nie zniosłabym jego tłustych, obleśnych rą czek, nawet gdyby był w połowie tak dobrym kucharzem, za jakiego się uważa. - Mogłabyś go zaskarżyć. - Wtedy wszyscy zaczęliby węszyć, wychodząc z założenia, że nie ma dymu bez ognia. Ten wieprzek nie posiadałby się z radości. - Summer zorientowała się, że mówi przez zęby, więc z wysiłkiem zdobyła się na pogardliwy uśmiech. - Nie każ mi mówić o tej gnidzie. Wystarczy, że Blake posłużył się nim, aby wmanewrować mnie w tę pracę. - Bardzo mądry człowiek z tego twojego Blake'a. - Mo nique pokiwała głową. - On nie jest mój" - zaperzyła się Summer. - Należy do siebie, tak jak ja jestem panią swojego czasu. Doskonale wiesz. MIAOZ NA DESER 165 że nie wierzę w te dyrdymały. - Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Monique nie drgnęła, Summer wstała, aby otworzyć. Gdy zobaczyła tacę z serami, świeżymi owocami i schłodzonym szampanem w wiaderku, pomyślała, że Maks musiał stanąć na głowie, żeby przygotować wszystko w takim tempie. Podpisała rachunek i odprawiła posłańca. Monique długo wahała się, co wybrać na pierwszy kąsek. Wreszcie zdecydowała się na kawałeczek sera. - Przecież jesteś w nim zakochana. Summer przerwała otwieranie butelki i spojrzała na matkę. - Co? - Jesteś zakochana w młodym Cocharanie. Korek wystrzelił z hałasem, a spieniony szampan wypłynął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|