Podobne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie chcÄ™.
- Mimo to wyjdziesz - powiedział. Znów go
irytowała. Jak zwykle.
- Po co?
- %7łeby mi zrobić przyjemność - zakpił.
- Zdawało mi się, że muszę to robić wyłącznie
w łóżku - prychnęła.
Ta dziewczyna naprawdÄ™ miaÅ‚a trudny charak­
ter. A on zle się czuł i nie miał ochoty z nią
walczyć.
104 JULIA JAMES
- Thee mou, przecież chcÄ™ tylko, żebyÅ› wy­
szła ze mną do miasta. Czy to naprawdę aż taki
wielki problem? W dodatku może się okazać, że
i ty przyjemnie spędzisz dzień. Przecież - w jego
gÅ‚osie znów pojawiÅ‚a siÄ™ zÅ‚oÅ›liwa nuta - wszyst­
ko, co ode mnie dostajesz, sprawia ci wielkÄ…
radość.
Odwrócił się i kulejąc, poszedł do willi. Anna
patrzyła w ślad za nim i zastanawiała się, o co mu
tym razem chodzi.
Nie miaÅ‚a ochoty pokazywać siÄ™ nikomu w to­
warzystwie Leo Makariosa i nie rozumiała, po co
w ogóle jest mu potrzebne jej towarzystwo. I cze­
mu nie popłynął gdzieś na tej swojej łodzi, czy na
co tym razem przyszła kolej?
Dopiero po chwili zauważyła, że Leo kuleje
i to całkiem mocno. Przez krótką chwilę miała
ochotę pobiec za nim, spytać, co się stało i czy
można mu jakoś pomóc. Na szczęście chwila
szybko minęła.
Anna rozglądała się na wszystkie strony. Była
ciekawa, jak wygląda część wyspy nienależąca do
posiadłości Makariosa.
Wyspa byÅ‚a poroÅ›niÄ™ta zieleniÄ…. IndiaÅ„skie wios­
ki zÅ‚ożone z niewielkich drewnianych domów pysz­
niły się czerwonymi bugenwillami na werandach.
Wzdłuż drogi znajdowały się stoiska, na których
można było kupić świeże owoce.
BEZCENNE DIAMENTY
105
Nie pytała, dokąd jadą, bo to nie miało sensu.
I tak siÄ™ dowie, kiedy dotrÄ… na miejsce. Jednak
zdziwiła się niepomiernie, kiedy przyjechali do
miasta będącego stolicą wyspy. Leo prowadził
auto po wąskich uliczkach między kolorowymi
sklepami, żeby w końcu zatrzymać się w porcie.
- Idziemy na zakupy - oznajmił, wyłączywszy
silnik.
Czekał, żeby się uśmiechnęła, podekscytowana
perspektywÄ… wydania cudzych pieniÄ™dzy, lecz mi­
na Anny nie zmieniła się ani na jotę. Była tak samo
ponura i obojętna jak zawsze. Leo zacisnął zęby,
wysiadł z samochodu, zaczekał, aż ona zrobi to
samo.
Do południa było jeszcze daleko, a słońce
już prażyło niemiłosiernie. Anna dopiero teraz
naprawdę poczuła, jak nieodpowiednie w tym
klimacie są czarne legginsy i bluza z rękawami.
Na szczęście mieli iść do sklepu. Nareszcie bÄ™­
dzie można kupić sobie coÅ› do noszenia w tro­
pikach!
Razno pomaszerowała za Leo do markowego
sklepu. Nawet się zdziwił, że wykazała aż tyle
entuzjazmu.
Sprawnie i bez wahania wybraÅ‚a spoÅ›ród nie­
zliczonych wieszaków kilka kompletów letnich
ubrań, zaniosła to wszystko do kasy.
- A więc wreszcie zdecydowałaś się ubrać
w coÅ›, co siÄ™ nadaje do noszenia w tutejszym
106 JULIA JAMES
klimacie - powiedziaÅ‚ Leo, patrzÄ…c z zadowole­
niem na kolorowe stroje.
- Nie zabrałam ze sobą niczego, w co można by
się ubrać w tym klimacie - burknęła Anna.
- To znaczy, że ubierałaś się w te idiotyczne
ciuchy tylko dlatego, że nic innego nie masz?
- zdziwił się. - Rany, czemu nie powiedziałaś? Już
pierwszego dnia pojechalibyśmy na zakupy.
Anna się nie odezwała. Uśmiechnęła się do
sprzedawczyni, która zaczęła pakować wybrane
przez niÄ… rzeczy.
- Nie chcesz najpierw przymierzyć? - zdziwił
siÄ™ Leo.
- PodobajÄ… mi siÄ™ i na pewno na mnie pasujÄ…,
więc po co mam przymierzać?
- Nie musisz się wyzłośliwiać - mruknął.
- Zwykle kiedy zabieram kobietÄ™ do sklepu, godzi­
nami przymierza wszystko, co jej w oko wpadnie.
To okropnie nudne, więc wcale nie narzekam na
twój styl kupowania.
Sięgnął po portfel, lecz nim zdążył go wyjąć,
Anna podała ekspedientce swą kartę kredytową.
- Anno, proszę cię - powiedział z naciskiem
-ja zapłacę.
- Nie zapÅ‚acisz - prychnęła, dajÄ…c znak sprze­
dawczyni, żeby użyła jej karty.
- Chcesz mi coÅ› udowodnić? - westchnÄ…Å‚ zre­
zygnowany.
- Nie. KupujÄ™ sobie ubrania.
BEZCENNE DIAMENTY 107
Leo schował portfel do kieszeni. A niech sobie
płaci sama, jeśli naprawdę tego chce, pomyślał.
Anna podpisała paragon, wzięła torby.
- Chciałabym się od razu przebrać - zwróciła
siÄ™ do sprzedawczyni i zaraz zniknęła w przebieral­
ni wraz z dopiero co zakupionymi strojami.
Dwie minuty pózniej pojawiła się ubrana w nie-
biesko-pomarańczową letnią sukienkę z kloszową
spódnicą do pół łydki.
Leo na chwilÄ™ straciÅ‚ oddech. Anna byÅ‚a naj­
piękniejszą kobietą, z jaką kiedykolwiek miał do
czynienia. I wcale nie musiała się upiększać.
Włosy miała związane w koński ogon, ciągle
jeszcze lekko wilgotne, ani odrobiny makijażu
i żadnej biżuterii. A mimo to wyglÄ…daÅ‚a oszaÅ‚a­
miajÄ…co.
Coś poruszyło się w głębi jego duszy. Bardzo
dziwne uczucie. Leo nie miaÅ‚ pojÄ™cia, co to takie­
go. Wiedział tylko, że jest niestosowne.
- Chodzmy - powiedział i ruszył do wyjścia.
Anna poszÅ‚a za nim. ByÅ‚a zadowolona, że wresz­
cie ma na sobie coÅ›, co nie wyglÄ…da idiotycznie
w tym pięknym, pełnym kolorów otoczeniu.
- Po drugiej stronie ulicy jest jeszcze jeden
sklep - odezwaÅ‚ siÄ™ Leo, kierujÄ…c siÄ™ we wskaza­
nym kierunku.
- Ja już wszystko mam - odparła Anna. - Nic
więcej nie potrzebuję.
- %7ładna kobieta nie ma za dużo ubrań - oświad-
108 JULIA JAMES
czył Leo tonem znawcy. - Tym razem ja zapłacę.
I proszę cię, nie rób scen.
- NaprawdÄ™ nic wiÄ™cej nie potrzebujÄ™ - upiera­
Å‚a siÄ™.
- No to co mam ci kupić? - Rozejrzał się
dookoła. Wpadł mu w oko sklep jubilerski i oczy
mu zabłysły. Anna zauważyła, na co patrzył.
- Nie, dziękuję - uprzedziła jego propozycję.
- Ja wolę sobie ukraść to, co mi się podoba.
Leo się odwrócił, popatrzył na nią. Chciało mu
się śmiać. Ta dziewczyna była irytująca, całkiem
niesamowita, a przy tym...
OdwróciÅ‚ wzrok. PokazaÅ‚ jej palcem sklep z pa­
miÄ…tkami, w którym sprzedawano wyroby miej­
scowych rzemieślników.
Anna stanowczo pokręciła głową.
- Zabiorę stąd wspomnienia - zakpiła. - To mi
zupełnie wystarczy
Tym razem nie chciało mu się śmiać. Miał
ochotę udusić ją gołymi rękami.
- WolaÅ‚abyÅ› wspominać austriackie wiÄ™zie­
nie? - spytał z zamierzoną złośliwością. - Muszę
się napić kawy - oznajmił, biorąc Annę pod rękę.
- Puść mnie! - syknęła, ale on ani myślał jej
słuchać.
- W łóżku nie protestujesz - powiedział, patrząc
jej prosto w oczy. - Prosisz, żebym cię dotykał.
Jego głos był cichy, spojrzenie rozmarzone,
gorÄ…ce...
BEZCENNE DIAMENTY 109
Anna się zarumieniła. Na pewno ze wstydu, bo
w jej oczach było widać zażenowanie. Ale czy to
możliwe? Anna Delane, bezwstydna złodziejka,
modelka, która w łóżku niczego się nie wstydzi?
Dumnie uniosła głowę, zacisnęła usta, jakby
chciała nie dopuścić, by coś się z nich wyrwało.
- Podobno chciaÅ‚eÅ› napić siÄ™ kawy - przypo­
mniała tonem zimnym jak lód.
ROZDZIAA ÓSMY
Anna siedziaÅ‚a w niewielkiej portowej kawiaren­
ce, patrzyła na nabrzeże. Nie było tu eleganckich
jachtów, tylko promy, frachtowce i łodzie rybackie.
Siedzący naprzeciwko niej Leo patrzył na nią.
Anna znów go ignorowaÅ‚a. RozglÄ…daÅ‚a siÄ™ dooko­
ła, przyglądała się wszystkim i wszystkiemu, prócz
niego.
Wyglądała bajecznie w tej letniej sukience, ale
uparła się, że sama za nią zapłaci. A najbardziej go
złościło, że go to w ogóle obchodzi.
Anna od czasu do czasu zerkała na niego spod
oka. Nie chciała, ale oczy same do niego ciągnęły.
Tak mocno, że odwróciła głowę. Tylko odrobinę,
żeby widzieć go nieco lepiej niż kÄ…tem oka. Patrzy­
ła na jego wyciągnięte przed siebie długie nogi...
O, nie!
Z największym wysiłkiem odwróciła głowę,
uniosła do ust filiżankę, dopiła kawę. Ale gdy
odstawiała filiżankę z powrotem na spodeczek, jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]




Powered by MyScript