[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było... - Domyślam się. Wciąż jeszcze cierpisz. Poczuła jego dłoń na swoim ramieniu. Nie mogła się powstrzymać. Zarzuciła mu ręce na szyję i mocno się do niego przytuliła. Jak bezpiecznie było w jego ramionach. Wreszcie mogła mu powiedzieć, co wtedy czuła. - Twoja matka... czy nigdy nie próbowała cię nakłonić, abyś się ze mną spotkał? - Po kolejnej nieudanej próbie powiedziała, że to nie ma większego sensu i że powinienem się z tym pogodzić. - Po jakiej nieudanej próbie? - zapytała. - Czy mam przez to rozumieć, że usiłowałeś skontaktować się ze mną? - No, a te wszystkie moje telefony i listy bez odpowiedzi, oraz pokojówka informująca mnie za każdym razem, że nie ma cię w domu, choć chwilę wcześniej sam widziałem, jak do niego wchodzisz? Jak byś to nazwala? Margot była kompletnie zdezorientowana. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. - Raud, ja zupełnie nie wiem, o czym ty mówisz! W jednej chwili wszystko stało się dla niego jasne. - Ta cholerna Harriet! - wybuchnął. - To z pewnością jej sprawka. - Ale co? - Margot nadal nic nie rozumiała. - Zadzwoniłem już pierwszego wieczoru, kiedy po powrocie do domu stwierdziłem, że odeszłaś. Odebrała Harriet i powiedziała, że nie chcesz ze mną rozmawiać. Dzwoniłem codziennie przez dwa tygodnie. Zawsze była chłodna i zdystansowana. Powtarzała mi nieustannie, że nie chcesz mnie znać. Błagałem ją, byś do mnie zadzwoniła... - Raud, przestań! To niemożliwe! - Potrząsnęła głową, przerażona tym, co przed chwilą usłyszała. - Nikt nigdy nie przekazał mi choćby jednej wiadomości. -Wbiła paznokcie w jego ramiona. - To nie może być prawda! - krzyknęła. Pogładził ją po włosach i przycisnął do siebie jeszcze mocniej. - Tak właśnie było. Dzwoniłem, wysyłałem listy, ba, nawet byłem tu kilka razy... Margot trzęsła się jak w febrze. - To znaczy, że cały ten czas chciałeś mnie zabrać do domu? - Marzyłem o tym, aby choć cię zobaczyć, aby porozmawiać z tobą, przytulić... Niemal wyłem z rozpaczy. Nie dość, że straciliśmy dziecko, to wszystko wskazywało, że stracę również i ciebie. Lecz z ust Harriet padała zawsze ta sama odpowiedz. A służba, z pewnością ze strachu przed twoją babką, twierdziła, że nie ma cię w domu i nie wiadomo, kiedy będziesz. - Dlaczego tego nie sprawdziłeś? - Zrobiłem to. Widząc, jak wchodzisz do domu, pobiegłem za tobą. Gdy zadzwoniłem do drzwi, pojawiła się Harriet i powiedziała, że obwiniasz mnie za wszystko, co się stało i nie chcesz mnie znać. A ponieważ nie odzywałaś się, po prostu zacząłem w to wierzyć. Margot wtuliła się w niego. Jak Harriet mogła jej to zrobić? Wiedziała przecież dobrze, że bardzo brakowało jej Rauda. Sprzeczały się o niego tygodniami. Po jej policzkach potoczyły się ciężkie łzy. - Gdy się trochę otrząsnęłam, zaczęłam przebąkiwać, że chcę wrócić do ciebie, ale ona powtarzała mi wciąż, że popełnię wielki błąd, i że gdyby ci na mnie zależało, to sam byś się zjawił. Wtedy to wszystko wydawało mi się logiczne. Poza tym byłam zrozpaczona i nie potrafiłam zebrać myśli. Raud ujął dłonią podbródek Margot i podniósł jej głowę do góry. Spojrzał w oczy żony i powiedział: - Okłamywała nas obydwoje. - Zniszczyła nasze życie... Dlaczego ona sama nigdy nie wpadła na to, by skontaktować się z nim? Jeden telefon wyjaśniłby wszystko, powinna była przecież walczyć o swoje małżeństwo. Czy teraz było już na to za pózno? Poczuła się kompletnie zdruzgotana. Wiedziała, że Raud jej nie oszukiwał. - I co teraz z tym zrobimy? - spytała niepewnie. Oto bowiem okazało się, że w jej życiu wszystko było jedną wielką ułudą, gdyż opierało się na kłamstwie. Czy w takim razie uczucia do Rauda są prawdziwe? - Zastanów się, czego ty sama chcesz. - Teraz niczego już nie jestem pewna. Potrzebuję trochę czasu. - Najchętniej schowałaby się w jakimś ciemnym kącie, z dala od świata. Musiała uporządkować swoje myśli. Wiedziała, że go zrani, ale musiała to powiedzieć. - Zjawiłeś się kilka dni temu z papierami rozwodowymi. Chcę podpisać te papiery - powiedziała powoli. -Tak chyba będzie najlepiej. - Najlepiej? Dla kogo? - Dla nas obojga. Spędziliśmy kiedyś ze sobą siedem cudownych miesięcy. Ubóstwiałam być twoją żoną i każdą chwilę, którą z tobą spędziłam, lecz to, co stało się pózniej, wszystko zmieniło, a przede wszystkim zmieniliśmy się my. Nie jesteśmy już tymi samymi ludzmi, co pięć lat temu. Jak mam poradzić sobie z tym, że moja babka wyrządziła nam taką krzywdę? - Na Boga, przecież nie możesz czuć się odpowiedzialna za to, co ona zrobiła. - Przez dłuższą chwilę nie odzywał się. Westchnął głęboko. - W porządku, Margot, jeśli tego naprawdę chcesz... Ale proszę cię, spędz ze mną tę dzisiejszą noc. Przynajmniej będziemy mieli co wspominać przez te wszystkie długie, samotne lata, które nadejdą. - Wziął ją w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|