[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowę podłożył sobie jedno ramię i wpatrywał się w niebo. Sądząc po jego smutnej minie, myślał o Hailey. Megan nagle nabrała ochoty, żeby mu przyłożyć. Dwa tygodnie temu, ile razy spotkała Evana, miała przed oczami świetnego, przyjaznego faceta o pięknej duszy. Teraz widziała tylko duże dziecko. Evan znał już prawdę. Rozeszła się po całej szkole. Wiedział, że Hailey kłamała. Ale czy chociaż przeprosił Megan? Nie. Czy pogodził się z Dougiem? Nie. Zupełnie jakby odpowiadała mu rola ofiary. Tak obserwując Evana, Megan zdała sobie sprawę, że jednak jest pewien powód, dla którego warto z nim pogadać. Może znów zacznie przypominać faceta, którego kiedyś poznała. Może ona zdoła nim wstrząsnąć i go obudzić. Nagle zdecydowana, Megan zbiegła po schodach prosto na podwórze. Słońce zaczynało właśnie chylić się ku zachodowi, wszystko wkoło nabierało łagodniejszego wyglądu. - Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała, kiedy Evan usiadł. Obróciła się w stronę domu. - Hej, Doug! Znalazłam twojego starego Playboya"! Jeśli go chcesz odzyskać, to czekam na zewnątrz! Evan zerwał się z hamaka. - Nie gadam z nim. - Owszem, gadasz. - Megan splotła ramiona na piersi. - Nie sądzisz, że jesteś mi winien jedną rozmowę? Evan nie miał odwagi podnieść na nią oczu. - Taa, może tobie - przyznał w końcu. - Ale nie jemu. Doug wypadł z domu na podwórze. W tej samej chwili, w której zauważył Megan i Evana, a przy tym brak Playboya", zawrócił do środka. -Wyjeżdżam do Korei - oświadczyła Megan. - Mniej więcej za pół godziny. Evanowi opadła szczęka, Doug stanął jak wryty. Obrócił się powoli, z uśmiechem przylepionym do twarzy. - Nareszcie - powiedział. - Taa, no cóż, zanim wyjadę, chciałam wam coś powiedzieć, chłopaki stwierdziła Megan. - Sławetne ostatnie słowa skazańca? - odezwał się Doug ironicznie. Ale usiadł na skraju fotela na patio, szeroko rozstawiając nogi i spoglądając na nią z wyczekiwaniem. Evan też ani drgnął. Megan wzięła głęboki oddech. Miała tylko jedną 5 szansę, żeby to zrobić jak trzeba. - Od małego, zawsze chciałam mieć brata albo siostrę - zaczęła, spoglądając to na jednego, to na drugiego z nich. Myślałam, że to wspaniałe. Mieć kogoś, z kim się można wszystkim podzielić, kim mogłabym się opiekować i na kogo uważać, a kto opiekowałby się mną i uważał na mnie. Ale patrząc na to, jak wy się nawzajem traktowaliście przez ostatnie dwa tygodnie, sama już nie wiem. Evan wbił wzrok w ziemię, a Doug przewrócił oczami, ale Megan nie przerwała. -%7łeby pozwolić komuś takiemu jak Hailey Farmer... %7łeby coś tak idiotycznego i bez znaczenia jak seks po pijaku stanęło między wami... - Westchnęła. - Ta dziewczyna was a a T T n n s s F F f f o o D D r r P P m m Y Y e e Y Y r r B B 3 3 . . B B A A Click here to buy Click here to buy w w m m w w o o w w c c . . . . A A Y Y B B Y Y B B r r obu okłamała. I jednym, i drugim się zabawiła. A wy jesteście braćmi. Na zawsze. A najbardziej dobija mnie... że nie macie nawet pojęcia, jacy z was szczęściarze. Megan podniosła wzrok. Wyraz twarzy Douga się zmienił. I on, i Evan wpatrywali się w nią teraz twardym wzrokiem, jakby ze wszystkich sił próbowali zatrzymać w środku to, co naprawdę czuli i myśleli. Megan po raz pierwszy uderzyło podobieństwo tych dwóch, tak pozornie różnych facetów. Ten sam upór, ta sama ignorancja i, ewidentnie, ten sam gust co do kobiet. Tak naprawdę to mi was żal, chłopaki. Serio - odezwała się po chwili Megan. - Jesteście tak zajęci sobą, że w ogóle nie zdajecie sobie sprawy, jak ranicie najbliższych. Tych, którzy was naprawdę kochają. Albo mogliby kochać, gdybyście im dali szansę - skończyła Megan, spoglądając na Evana. Podtrzymała jego spojrzenie, aż się zaczerwieniła z wysiłku; a on wreszcie zamrugał. Obróciła się do Douga. -Więc sobie nie wyobrażaj, że to twój błyskotliwy plan wy- mrożenia wypędził mnie stąd, bo tak nie jest ~ dodała. - Ja po prostu nie mogę znieść towarzystwa ludzi, którzy uważają, że wszystko im się należy. Nie licząc wieczornych świergotów ptaków na podwórzu, panowała cisza. Megan powiedziała, co miała do powiedzenia, a zdobycie się na taką szczerość podziałało na nią ożywczo. Miała wrażenie, że teraz poradzi sobie ze wszystkim. Ogarnęła ją przemożna ochota porozmawiania z Finnem. Zawróciła i z przyzwyczajenia poszła do szopy, nawet się nie zastanawiając, że chłopak miał przecież szlaban na przebywanie w swoim ustroniu. Megan pchnęła drzwi i cały jej świat nagle, ze zgrzytem, stanął w miejscu. Na sztalugach dokładnie naprzeciwko drzwi stała jej własna podobizna. Portret namalowany przez Finna. Skończony do ostatniej rzęsy na powiece. Obraz zaparł Megan dech w piersiach. Powoli podeszła do portretu. W niczym nie przypominał wszystkich dotychczasowych dzieł Finna. To był jedyny portret en face. I dobrze oddawał podobieństwo. Chociaż wizerunek był łagodniejszy. Aadniejszy. Bardziej otwarty. Dziewczyna z obrazu uśmiechała się porozumiewawczo, miała promienistą cerę, a grupka piegów rozsianych po całym nosie wyglądała wręcz rozczulająco. Ale najbardziej niesamowite były oczy. Wirowało w nich co najmniej siedem odcieni zieleni i kilka subtelnych złotych plamek. Czy rzeczywiście tak widział ją Finn? Czy naprawdę uważał ją za tak... piękną? Megan dotknęła skraju płótna. Farba była zupełnie sucha. 5 Kiedy on zdążył to skończyć? Nagle sobie przypomniała, że przez kilka ostatnich dni miał szlaban. Musiał się więc jakoś zakradać przez cały tydzień, żeby pracować nad obrazem. I skończył go. Wreszcie skończył jakiś obraz. Jej portret. Na podjezdzie rozległ się klakson samochodu. Taksówka już przyjechała. Wcześniej. Po prostu jedz ! Megan usiłowała się wewnętrznie zmobilizować. Wynoś się stąd wreszcie, do diabła. Odwróciła się plecami do spojrzenia własnych oczu i wybiegła po rzeczy. Nie mogła już znieść tego miejsca. Za dużo zamieszania, za dużo presji, za dużo wszystkiego. Czas wracać do świata wolnego od facetów. a a T T n n s s F F f f o o D D r r P P m m Y Y e e Y Y r r B B 3 3 . . B B A A Click here to buy Click here to buy w w m m w w o o w w c c . . . . A A Y Y B B Y Y B B r r - Uwaga, pasażerowie lotu 233 do Los Angeles - zapowiedziała pracownica serwisu naziemnego. - Zapraszamy na pokład pasażerów rzędów od piętnastego do dwudziestego piątego. Proszę przygotować karty pokładowe. Megan wzięła głęboki oddech i spojrzała na dziesiątki osób zbierających bagaż podręczny i popędzających dzieci. Już od godziny spoglądała na główny hol terminalu. Ku własnemu wielkiemu rozgoryczeniu, wyobrażała sobie, że zaraz zobaczy tam znajomą twarz. Ze ktoś, ktokolwiek, może przyjdzie się z nią pożegnać. Ale najwyrazniej życie nie wzoruje się na filmach. Za niecałe dwadzieścia minut samolot wzbije się w powietrze. Wkrótce już nie będzie odwrotu. Zaciągając paski plecaka na ramionach, wstała i ruszyła do długiej kolejki, która wiła się przed bramką pokładową. Wcale nie masz ochoty się odwracać. Ale mimo wszystko uważała, że to niedobrze, że nie pożegnała się z Finnem. Był w domu McGowanów jej najlepszym przyjacielem. Powiernikiem. Pierwszym pocałunkiem. Aż nie wierzyła, że wsiada do samolotu do Korei, a nie porozmawiała z Finnem po raz ostatni. - Hej! Megan! Zaczekaj! Serce Megan podskoczyło w piersi, kiedy błyskawicznie obejrzała się za siebie. Tam. Biegł przez tłum, przepychał się przez ludzi, żeby się do niej dostać. Nigdy w życiu nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|