[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musiałem się upewnić. Khallayne podbiegła do niego i rzuciła mu się w objęcia. Chwilę pózniej Jelindra przyskoczyła do nich, przyłączając się do ich kręgu. Lyrralt zadygotał i przytulił je mocniej. - Jak to zrobiłeś? - spytała. - Przez chwilę sądziłam, że jesteś elfem! Ogr ze śmiechem wypuścił je z objęć. - Bogowie dotknęli nas, Khallayne, pobłogosławili darem, w który nie sposób uwierzyć, nie sposób... nie sposób... - Przestań. - Przycisnęła dłoń do jego warg, by zatrzymać potok przyprawiających o zawrót głowy słów. Poczuła pod palcami jego ciepły oddech i coś jeszcze. Bliznę. Obróciła go do światła księżyca i ujrzała zygzakowatą szramę, która przecinała mu całą twarz. - Spokojnie, powoli. Opowiedz nam wszystko. W odpowiedzi pogładził palcami jej oblicze, jakby upewniając się co do tożsamości ogrzyc, które przed nim stały. Strzepnął piasek z włosów Jelindry. Tchnącym spokojem głosem wyjaśnił: - W zeszłym miesiącu, kiedy Solinari stał w pełni, bogowie nas dotknęli. Tej nocy natchnęli nas spokojem i pogodą ducha. A kiedy zbudziliśmy się, mogliśmy się przemieniać. - Przemieniać? - Zmieniać kształt, co uczyniłem przed chwilą na twych oczach. Mogę przybrać kształty dowolnej istoty. Wszyscy to potrafimy. Czy zdajesz sobie sprawę, co to oznacza? - Podniósł głos z podniecenia. - To oznacza, że już nigdy nie będziemy musieli się niczego obawiać. Nigdy nie będziemy zmuszeni uciekać. Zawsze będziemy doskonale zamaskowani. Nawet jeśli ta wyspa zostanie odkryta, nikt się nie dowie, kim jesteśmy! - Wyspa! Dlaczego nie widziałyśmy wyspy? - zaciekawiła się Jelindra. Lyrralt umilkł, uśmiechając się nieśmiało. - To moje zaklęcie maskujące, ale wszyscy musimy dokładać starań, by je utrzymać. Khallayne ledwo mieściło się to w głowie. Po prostu informacji było zbyt wiele i zbyt szybko napływały. Dar bogów. Dostępna dla każdego magiczna moc dość potężna, by ukryć wyspę? Lyrralt, niewidomy, z blizną na twarzy i używający czarów? - Khallayne? - Chwycił ją za dłoń. - Tak wiele tego - szepnęła. - Tak wiele. Smutek w jej głosie nie uszedł uwadze Lyrralta. - Co się stało? Powiedz mi - spytał. Chwyciła go za ręce. - Tyle tego, że sama nie wiem, od czego zacząć... - Jyrbian? - Chyba nie żyje - szepnęła, łudząc się, że to prawda. Miała nadzieję, że nie przeżył ognia Kaede, bo wzdrygała się na samą myśl o takim żyjącym Jyrbianie, jakiego widziała ostatnim razem. - Bakrell też. I Kaede. - A Takar się spalił - wtrąciła Jelindra. Khallayne skinęła głową. - Obejrzałyśmy się tuż przed zejściem z zachodniego traktu. Wyglądał jak dymiące pogorzelisko. Całe miasto... - Pozostali będą chcieli tego posłuchać. Epilog - Księga Irdów Powierniczka Historii Irdów stała na stoku wzgórza otoczona przez swój lud, wsparta na ramionach przyjaciół i ukochanych, choć była młoda i silna jak tegoroczne drzewka, które rosły w pobliżu. Widziała, jak przeminął świat jej dzieciństwa i jak uległa zniszczeniu święta historia jej ludu, lecz mimo to uśmiechała się dzięki Darowi, który przekaże całemu swemu plemieniu. Uniosła księgę, Dar bogów, i głosem tak czystym i pogodnym, tak jasnym i pięknym jak blask słońca, wypowiedziała pierwsze słowa zapisane na jej kartach, słowa, z których utkana była Historia świata i ogrów, pierworodnych dzieci bogów. Oto, co ocaliłam przed zagładą. Muzyku przepadła na wieki, podobnie jak piękno ogrów, lecz słowu zachowały się, aby wszyscy mogli je przeczytać. Jesteśmy Irdowie, pierworodne dzieci bogów. Bóg Najwyższy spojrzał z wysokości na chaos i rozkazał bogu Reorxowi wykuć wszechświat swym mocarnym młotem. W kuzni bogów powstał nasz świat i bogowie żyli na nim niczym dzieci, które bawią się na łące. Podczas stwarzania świata znad kowadła posypały się iskry, które osiadły na niebiańskim sklepieniu i tańczyły na niebie. Iskry te były duchami, których głosy przypominały światło gwiazd. Błyszczały jak sami bogowie, bowiem same były cząstkami bogów. Bogowie ujrzeli duchy i zapragnęli ich na własność. Stoczyli bój o ich posiadanie, zadając światu potężne ciosy. Najwyższy Bóg spojrzał z wysokości na zniszczenia i rozgniewał się na swe dzieci. W wielkim gniewie oznajmił, że każdy z boskiej trójcy Zła, Neutralności i Dobra może wręczyć duchom po jednym darze, a potem musi zostawić je w spokoju. Bogowie Zwiatłości dali duchom ciała, aby mogły zawładnąć swym światem. Bogowie Ciemności obdarowali je słabością i żądzami, aby poznały chciwość i zepsucie. Bogowie Szarości, bogowie Cienia, dali duchom wolną wolę, aby same mogły pokierować swym losem. I tak narodziły się rasy. Od bogów Zła pochodzą ogrowie, pierworodni tego świata. Obdarowani nieśmiertelnością i doskonałą urodą wybrali wyniosłe góry na swe miejsce zamieszkania. Od bogów Dobra i Zwiatłości pochodzą elfowie, wdzięczni, majestatyczni i dobrzy. Odszukawszy zaczarowane lasy, zaszyli się w nich, by żyć w harmonii z przyrodą. Ci, którzy są pośrodku, Szarzy bogowie, wydali na świat istoty ludzkie. Wiodły one krótkie i zwierzęce żywoty, lecz obdarzone były zdolnością zarówno niszczenia, jak i kochania. Im pozostały trawiaste równiny. Ogrowie ogłosili się samowolnie władcami innych dzieci świata, lecz zbyt spokojni i dobrzy elfowie byli kiepskimi niewolnikami. Ogrowie zmusili więc ludzi, by zbudowali im zamki, miasta i drogi. Cywilizacja ogrów powstała z ludzkiej pracy i krwi. Niczym gwiazdy na niebie byli mocarni ogrowie, strażnicy ciemności, którzy stworzyli państwo ładu i dyscypliny. Jednak padli ofiarą własnych żądz. Chciwość i pożądliwość osłabiły ich i pozbawiły piękna, a nienasycenie stało się przyczyną ich upadku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|