[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przez ostatnie pięć lat prowadziłem wspólne dochodzenia z agentem specjalnym, Kyle'em Crai-giem. Znam go bardzo dobrze. Podałem kilka szczegółów z naszych poprzednich akcji. Starałem się, żeby wypadło to nadzwyczaj wiarygodnie. Grałem rolę wszechwiedzącego psy-chiatry-detektywa. Kyle pomógł mi rozwiązać kilka trudnych zagadek. Był moim kompetentnym zastępcą i świetnym pomocnikiem. Czasami zbytnio się zapalał, ale pracował bez wytchnienia. Wierzę, że wkrótce go złapiemy, ale& Kyle zwróciłem się wprost do kamery jeśli mnie teraz widzisz, to postaraj się słuchać do końca. Poddaj się, a ja ci pomogę. Zawsze mogłeś zwrócić się do mnie o poradę. Przyjdz do mnie. To twoja jedyna szansa. Przerwałem, powiodłem wzrokiem po sali i pomału zszedłem ze sceny. Flesze błyskały raz po raz. Naprawdę stałem się gwiazdorem. Tego właśnie oczekiwałem. Dyrektor Burns wspomniał jeszcze o tym, że ma na względzie publiczne bezpieczeństwo i że do akcji skierowano setki wyszkolonych agentów. Na koniec podziękował mi za wystąpienie. Stałem tuż obok niego i gapiłem się prosto w kamery. Dobrze wiedziałem, że Kyle będzie na mnie patrzył. Miałem nadzieję, że mój występ doprowadzi go do wściekłości. Przesłanie było czyste i jasne. Rzuciłem mu wyzwanie. Przyjdz, zabij mnie, jeśli zdołasz bo już nie jesteś Super-mózgiem. To ja nim jestem. Rozdział 109 Czekałem. Następnego dnia pojechałem odwiedzić Nanę i dzieci. Ciotka Tia mieszkała w małym drewnianym żółtym domku, z białymi aluminiowymi okiennicami. Domek stał przy cichej uliczce w Chapel Gate, czyli mówiąc słowami ciotki na wsi". W okolicy nie zauważyłem żadnych znaków, że ten teren strzeżony jest przez FBI. To bardzo dobrze. Fachowa robota. Dowódcą grupy był Peter Schweitzer. Miał znakomitą reputację. Przywitał mnie w drzwiach i przedstawił sześciu innym agentom, ukrytym w domu. Po sprawdzeniu wszystkich zabezpieczeń, poszedłem przywitać się z Naną i dziećmi. Cześć, tato", Tatuś!", Dzień dobry, Alex". Wszyscy cieszyli się na mój widok. Nawet Nana. Zjedliśmy w kuchni ogromne śniadanie. Tia upiekła kiełbaski i usmażyła naleśniki. Uściskała mnie z całego serca, a potem wszyscy mnie tulili i nie chcieli puścić. Przyznaję, że mi się to podobało. Potrzebowałem odrobiny rodzinnego ciepła., Nie mogą się tobą nacieszyć, Alex! zawołała Tia i klasnęła w ręce, jak to zawsze miała w zwyczaju. To dlatego, że bardzo rzadko mamy okazję go widywać dociął mi Damon. Sprawa dobiega końca powiedziałem, mając nadzieję, że to prawda. Sam jeszcze w to nie wierzyłem. Tu przynajmniej trzy razy dziennie macie prawdziwą ucztę. Roześmiałem się i podziękowałem Tii dodatkowym uściskiem. Po śniadaniu posiedziałem z nimi jeszcze ponad godzinę. Gadaliśmy niemal bez przerwy, lecz tylko raz ktoś wspomniał o kłopotach i o tym, co nas spotkało. Kiedy wrócimy do domu? spytał Damon. Wszyscy spojrzeli na mnie, czekając na odpowiedz. Nawet mały Alex obrócił główkę w moją stronę. Nie chcę was oszukiwać odparłem. Najpierw musimy znalezć Kyle'a. Dopiero potem pomyślimy o powrocie. I wszystko będzie tak jak przedtem? zapytała Jannie. Przejrzałem jej podstęp. Nawet lepiej odpowiedziałem. Wkrótce nastąpią wielkie zmiany. To wam obiecuję. 330 Rozdział 110 O dziesiątej rano wyleciałem z lotniska w Waszyngtonie do Charlotte w Karolinie Północnej. Chciałem się spotkać z rodziną Craigów. A może Kyle też tam gdzieś krążył? Wcale by mnie to nie zdziwiło. William Craig z premedytacją wyjechał na czas mojej wizyty. Miejsce, w którym wychowywali się Kyle i jego bracia, było typowym majątkiem ziemskim, z kamiennym domem górującym nad posiadłością o obszarze ponad szesnastu hektarów. Ktoś ze służby wspomniał mi przy okazji, że samo pomalowanie wszystkich płotów na biało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|