[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wie niemal caÅ‚y ksiê¿yc. Kun walczyÅ‚ z nimi, ale w ostatnim akcie rozpaczy unicestwiÅ‚ wszystkich massasskich niewolników, odbiera- j¹c im Moc i siÅ‚y. Pradawni rycerze Jedi odnieSli sukces, a tak¿e zburzyli wiêkszoSæ budowli wzniesionych przez Kuna, ale Lord Si- thów jakimS tylko sobie znanym sposobem ocaliÅ‚ ducha, zamykaj¹c go w murach tej Swi¹tyni. I pozostawaÅ‚ w takim stanie przez te wszystkie lata. Musimy zatem dokoñczyæ to, co zaczêli tamci rycerze ode- zwaÅ‚a siê Kirana Ti, odsuwaj¹c krzesÅ‚o i wstaj¹c od stoÅ‚u. Nie roz- stawaÅ‚a siê teraz z osobistym pancerzem z jaszczurczej skóry. Nie chciaÅ‚a, ¿eby pÅ‚aszcz Jedi krêpowaÅ‚ jej ruchy. CzuÅ‚a, ¿e w ka¿dej chwili musi byæ gotowa do walki. Zgadzam siê rzekÅ‚ Kam Solusar. Na jego wymizerowanej twa- rzy malowaÅ‚ siê taki wyraz, jakby mê¿czyzna zapomniaÅ‚, ¿e kiedy- kolwiek siê uSmiechaÅ‚. Ale jak? zapytaÅ‚ Streen. Tysi¹com rycerzy Jedi nie udaÅ‚o siê pokonaæ mê¿czyzny spowitego caÅ‚unem mroku. Nas jest tylko dwa- naScioro. To prawda odezwaÅ‚a siê znów Kirana Ti. Tym razem jednak Exar Kun nie dysponuje niewolnikami, z których mógÅ‚by wyssaæ wszystkie siÅ‚y. Nie mo¿e liczyæ na nikogo oprócz siebie. Poza tym ju¿ raz zostaÅ‚ pokonany i wie o tym. A w dodatku wtr¹ciÅ‚a siê Cilghal, pokazuj¹c gestem pozosta- Å‚ych uczniów siedz¹cych wokół stoÅ‚u my wszyscy od pocz¹tku uczyliSmy siê i æwiczyliSmy razem. Mistrz Skywalker pragn¹Å‚, by- 125 Smy zawsze byli zgran¹ grup¹. Leia nazwaÅ‚a nas kiedyS wÅ‚adcami Mocy... musimy wiêc zrobiæ wszystko, by siê w nich przemieniæ. Migotliwy duch Luke a Skywalkera staÅ‚ na samym szczycie wiel- kiej Swi¹tyni, ale nie mógÅ‚ czuæ podmuchów chÅ‚odnego wieczorne- go wiatru. Ogromna pomarañczowa tarcza gazowego giganta za- chodziÅ‚a, oSwietlaj¹c d¿unglê w dole rdzawoczerwon¹ poSwiat¹. Luke obserwowaÅ‚, jak z koron drzew poderwaÅ‚o siê do lotu stado maÅ‚ych stworzeñ, podobnych do nietoperzy. ZatoczyÅ‚y kr¹g nad drze- wami, zapewne wypatruj¹c nocnych owadów, wÅ‚aSnie budz¹cych siê do ¿ycia. Luke przypomniaÅ‚ sobie nocny koszmar, w którym Exar Kun pod postaci¹ jego ojca, Anakina Skywalkera, zachêcaÅ‚ go do zaintereso- wania siê naukami ciemnej strony. Oczami wyobraxni ujrzaÅ‚ umê- czonych massasskich niewolników wznosz¹cych gigantyczne Swi¹- tynie, przy których budowie wielu straciÅ‚o ¿ycie. Luke odrzuciÅ‚ pro- pozycjê nocnej zjawy, ale nie doSæ szybko zareagowaÅ‚ na otrzyma- ne od niej ostrze¿enie. OdwróciÅ‚ siê nagle i na tle drzew w d¿ungli zobaczyÅ‚ sylwetkê Exara Kuna odzianego w czarny pÅ‚aszcz z kapturem. Widok ten jed- nak przestaÅ‚ go przera¿aæ. Z ka¿dym dniem stajesz siê coraz Smielszy, Exarze Kunie po- wiedziaÅ‚. Bez przerwy mi siê pokazujesz. Nawet teraz, kiedy wal¹ siê w gruzy wszystkie twoje plany, by zniszczyæ moje ciaÅ‚o. W chwili spokoju, jaka nast¹piÅ‚a po odparciu ataku gadoptaków, duch Luke a przygl¹daÅ‚ siê, jak Cilghal opatruje niegroxne rany, odniesione przez jego ciaÅ‚o. ObserwowaÅ‚, jak Kalamarianka staran- nie przemywa je i banda¿uje. WyczuwaÅ‚ promieniuj¹c¹ od niej em- patiê. CzuÅ‚ j¹ od pierwszych chwil, kiedy Cilghal przybyÅ‚a do jego akademii. Kalamariañska pani ambasador byÅ‚a doskonaÅ‚¹ uzdrowi- cielk¹ Jedi. OdezwaÅ‚a siê wówczas do ducha Luke a, choæ nie mogÅ‚a go ni- gdzie dostrzec: Zrobimy wszystko, co bêdziemy mogli, mistrzu Skywalkerze. Proszê ciê, nie traæ w nas wiary. RzeczywiScie, Luke nie przestawaÅ‚ pokÅ‚adaæ wiary w swoich uczniach. CzuÅ‚, ¿e wÅ‚aSnie dziêki temu mo¿e bez obaw rozmawiaæ z Exarem Kunem na wierzchoÅ‚ku Swi¹tyni, gdzie ju¿ raz zostaÅ‚ po- konany przez Lorda Sithów i Kypa Durrona. 126 Do tej pory tylko z tob¹ igraÅ‚em odezwaÅ‚ siê Kun, wykonuj¹c lekcewa¿¹cy gest widmow¹ rêk¹. B¹dx pewien, ¿e nic nie jest w sta- nie pokrzy¿owaæ moich planów. Niektórzy twoi uczniowie s¹ ju¿ teraz w mojej mocy. Pozostali znajd¹ siê ju¿ niedÅ‚ugo. Nie s¹dzê odparÅ‚ Luke, czuj¹c nagÅ‚y przypÅ‚yw pewnoSci sie- bie. Mo¿liwe, ¿e poka¿esz im drogê wiod¹c¹ do sÅ‚awy, ale za two- je sztuczki trzeba pÅ‚aciæ wysok¹ cenê. Tymczasem ja nauczyÅ‚em ich cierpliwoSci i pracowitoSci, a tak¿e wiary we wÅ‚asne siÅ‚y. Podczas gdy ty, Exarze Kunie, dajesz im jarmarczn¹ magiê, ja daÅ‚em im praw- dziw¹ siÅ‚ê i wyjaSniÅ‚em im znaczenie Mocy. Czy mySlisz, ¿e nie znam Smiechu wartych planów, jakie ukÅ‚a- daj¹, by mnie zniszczyæ? rozeSmiaÅ‚ siê duch Kuna. Mroczna zjawa Czarnego Lorda z ka¿d¹ chwil¹ cheÅ‚piÅ‚a siê coraz bardziej, staraÅ‚a siê przestraszyæ Luke a. Mo¿liwe, ¿e zaczynaÅ‚a siê czuæ coraz mniej pewnie. To nie ma znaczenia odparÅ‚ Skywalker. I tak ciê pokonaj¹. Twoja wyimaginowana potêga jest twoj¹ najwiêksz¹ sÅ‚aboSci¹, Exa- rze Kunie. A twoj¹ jest wiara w twoich przyjaciół! odci¹Å‚ siê duch Kuna. Luke rozeSmiaÅ‚ siê beztrosko, czuj¹c, ¿e jego siÅ‚y i zdecydowanie rosn¹ z minuty na minutê. SÅ‚yszaÅ‚em ju¿ od ciebie te przechwaÅ‚ki powiedziaÅ‚. Twoje plany zostaÅ‚y pokrzy¿owane wtedy i zostan¹ udaremnione teraz. Czarna sylwetka Exara Kuna zadr¿aÅ‚a, jakby powiaÅ‚ silniejszy podmuch wiatru. Kiedy cieñ rozmywaÅ‚ siê i znikaÅ‚, Luke usÅ‚yszaÅ‚ jego ostatnie sÅ‚owa: Jeszcze siê przekonamy! 127 ROZDZI A£ " Han Solo czuÅ‚ na czole kropelki potu. Siedz¹c w sterowni Ty- si¹cletniego SokoÅ‚a , nie odrywaÅ‚ spojrzenia od iluminatora. Kyp Durron, pilotuj¹cy Pogromcê SÅ‚oñc, przekazywaÅ‚ coraz wiêksz¹ moc do anteny generatora rezonansowych torped, które mogÅ‚y wywoÅ‚y- waæ wybuchy gwiazd supernowych. Solo uderzyÅ‚ piêSci¹ w pulpit konsolety. Zaczekaj, chÅ‚opcze! krzykn¹Å‚. Wstrzymaj siê na chwilê! MySlaÅ‚em, ¿e jesteS moim przyjacielem. GdybyS t y byÅ‚ moim przyjacielem zabrzmiaÅ‚ w sterowni chra- pliwy gÅ‚os Kypa nie staraÅ‚byS siê mnie powstrzymaæ. Wiesz, jak¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
|